Słońce, piasek, morze – to nieodłączne atrybuty plaży, które przyciągają turystów jak magnes. Mało kto zdaje sobie jednak sprawę z tego, że niektórych plaż należy za wszelką cenę unikać. A zagrożenie bywa śmiertelne...
Mordercza osa
Niewątpliwie jednym z takich miejsc jest Przylądek Tribulation w północno-wschodniej części Australii. Malownicza okolica wpisana jest na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Znajduje się tam najstarszy las deszczowy na świecie (Greater Daintree Rainforest), którego wiek ocenia się na 110 milionów lat. Bajkowa linia brzegowa jest jak żywcem wyjęta z podretuszowanej pocztówki. Ale... No właśnie. Jedno małe „ale” zmienia australijski raj w piekło.
Okazuje się, że na Przylądku Tribulation nie należy się kąpać, ponieważ można to przypłacić życiem. A to za sprawą meduzy z gatunku Chironex fleckeri, zwanej inaczej osą morską. Wytwarza ona jad, który w kontakcie ze skórą człowieka może przynieść opłakane skutki. Nie dość, że poparzenie nim wywołuje niewyobrażalny ból, to jeszcze prowadzi do poważnych problemów ze zdrowiem. Jad po przedostaniu się do organizmu człowieka powoduje zaburzenia poziomu potasu, a to może skończyć się nawet atakiem serca i to już po kilku minutach od kontaktu z meduzą. Bywa, że poparzeni pływacy po prostu toną, zanim dotrą do brzegu.
Jedna meduza posiada tyle jadu, że starczyłoby do zabicia 60 dorosłych ludzi. Niebezpieczeństwa więc nie należy lekceważyć i dlatego plaże Przylądka Tribulation, którego ciepłe płycizny szczególnie upodobały sobie osy morskie, naszpikowane są ostrzegawczymi tablicami i stanowiskami z octem stanowiącym remedium na poparzenia jadem meduzy. W niektórych miejscach w wodzie przy użyciu sieci tworzone są bezpieczne zatoczki do pływania dla ludzi. Znane są 64 przypadki śmierci w Australii z powodu poparzenia przez osę morską.
Na Przylądku Tribulation na turystów czyha jeszcze jedno niebezpieczeństwo. Jest nim krokodyl różańcowy, który potrafi pływać w słonej wodzie. Spora jego populacja rozwinęła się właśnie w północno-wschodniej części Australii. Pośród krokodylowatych to właśnie krokodyl różańcowy – obok nilowego – wykazuje największą skłonność do traktowania ludzi jako ofiary do upolowania. Od 1971 do 2013 roku zarejestrowano w Australii jedynie 106 ataków, prawdopodobnie dzięki intensywnej kampanii wyczulającej wczasowiczów na problem.
Wybrzeże Szkieletowe
Niezwykle niebezpieczne plaże znajdują się na Wybrzeżu Szkieletowym na kontynencie afrykańskim w Namibii. Miejsce zyskało swoją nazwę od wraków setek okrętów, które zalegają na brzegu tworząc dosyć posępny krajobraz. Namibijscy Buszmeni nazwali rejon „ziemią, którą Bóg stworzył w gniewie”, a portugalscy żeglarze „bramą do piekieł”. A to ze względu na rozległe mielizny, które stanowią swoistego rodzaju pułapkę dla przepływających statków. Przy plaży zawsze piętrzą się spore fale. Dlatego w przeszłości, gdy nie było jeszcze napędu silnikowego, stosunkowo łatwo było dostać się z morza na brzeg wraz z falą, ale odpłynąć bywało już zadaniem niemożliwym do wykonania. Tym, którzy chcieli wydostać się z plaży, pozostawał tylko kilkusetkilometrowy marsz przez pustynię.
Oprócz nieprzyjaznego ukształtowania terenu potężnym zagrożeniem dla człowieka na plażach Wybrzeża Szkieletowego są lwy pustynne. Drapieżniki te przystosowały się do życia na pustyni poszukując pożywienia u wybrzeży. Żywią się fokami i ptakami. Z zachowania są niezwykle agresywne. Rząd Namibii ustawił na plażach tablice ostrzegające, aby turyści w żadnym wypadku nie opuszczali pojazdów.
Hawajska zasadzka
Jak ognia unikać należy kąpania się w wodach hawajskiej plaży Hanakapiai. Nie tylko przez wzgląd na wysoką falę, ale przede wszystkim z powodu bardzo silnych prądów wodnych. Tu również o niebezpieczeństwie uprzedzają tablice. Znajduje się na nich informacja o liczbie śmiertelnych ofiar pochłoniętych przez wiry w tej okolicy. „Nie zbliżaj się do wody. Niewidoczne prądy zabiły 66 odwiedzających” – ostrzegają napisy. Do dziś nie udało się odnaleźć ciał 15 ofiar utonięcia przy plaży Hanakapiai.
Gdyby ktoś zignorował komunikaty, wszedł do wody i z powodu wirów nie mógł z powrotem dostać się na brzeg, musiałby płynąć przez ponad 9 kilometrów wzdłuż linii brzegowej, by dotrzeć do najbliższej plaży pozbawionej wirów. Co ciekawe, plaża przyciąga turystów, mimo iż nie można tam pływać. Na dodatek do miejsca tego nie można dojechać żadną drogą, lecz trzeba przedzierać się przez stromo położony szlak. Przeprawa zajmuje nawet dwie godziny w jedną stronę.
Stolica ataków rekina
Położona nad Oceanem Atlantyckim miejscowość New Smyrna Beach na Florydzie uznawana jest za światową stolicę, jeśli chodzi o odnotowane przypadki ataków rekina. Przy brzegach okolicznych plaż doszło do większej liczby napaści tych morskich drapieżników na ludzi niż w jakimkolwiek innym miejscu na Ziemi. Przyjmuje się, że prawdopodobieństwo ataku jest przy New Smyrna Beach dziesięć razy większe niż gdzie indziej.
A w 2008 roku miejscowość pobiła własny rekord, odnotowując 24 ataki rekina, co stanowiło jedną trzecią wszystkich ugryzień rekinów na świecie w tym samym roku. Skąd takie wyniki? Okoliczne plaże są często uczęszczane przez surferów. Pluskająca z powodu ich sportowej aktywności woda przyciąga rekiny. Drapieżniki prawdopodobnie mylą ludzi z fokami, które są ich ulubionym przysmakiem.
Królowa brudu
Na liście najbardziej niebezpiecznych plaż świata znalazła się również indyjska Chowpatty u wybrzeży Bombaju. Jednak tym razem nie chodzi o rekiny, lwy morskie czy wiry wodne, lecz o zanieczyszczenie. Wizytówką tego miejsca jest niewyobrażalny brud. Piasek pokryty jest tonami śmieci. Zostawiają je bywalcy plaży, których jest sporo, bo aglomeracja Bombaju liczy 23 miliony mieszkańców (to ponad 60 procent populacji Polski).
Ale nie tylko. Również prądy powietrzne sprowadzają odpadki z morza. Oprócz tego od pewnego czasu piasek przybiera czarną barwę. To prawdopodobnie z powodu ropy, którą również zmywa na brzeg. Na plaży roznosi się nieprzyjemny zapach ścieków, które z miasta trafiają do morza. Kanalizacja miejska jest w Bombaju słabo rozwinięta i wiele domów nie ma podłączenia do komunalnej sieci. W wodzie wykryto alarmujące ilości bakterii kałowych. Ludzie nie pływają w morzu przy plaży Chowpatty, a ci, którzy się na to decydują, cierpią potem na problemy skórne.
Radioaktywny kokos
Zanieczyszczenie jest powodem, dla którego należy unikać plaż atolu Bikini w archipelagu Wysp Marshalla. Tym razem sprawa jest jeszcze poważniejsza, ponieważ w grę wchodzi zanieczyszczenie radioaktywne. W latach 1946 do 1958 Stany Zjednoczone przeprowadzały tam próby z bronią jądrową. Na czas testów miejscową ludność przeniesiono na inny atol. Gdy po kilkunastu latach mieszkańcy Bikini powrócili do swoich domów i okazało się, że zaczęli chorować na nowotwory, znów ich przesiedlono.
W ramach oczyszczania Bikini usunięto 300 tysięcy metrów kwadratowych radioaktywnej gleby. Jednak do dziś owoce z drzew rosnących na atolu – na przykład kokosy, główny składnik diety mieszkańców – nie nadają się do spożycia. Przyjmuje się, że wyspa nie nadaje się do zamieszkania.
Emilia Sadaj