Warszawa Tegoroczna późna zima, kiedy jeszcze w Niedzielę Palmową sypał śnieg, temperatury były minusowe i mroźny wiatr hulał, nieco odroczył wielkanocne myślenie. Tym bardziej, że przed ostatnią falą mrozów nastąpiła odwilż, powodując nieduże powodzie w różnych częściach kraju. Oprócz spraw pogodowych, Wielkanoc ma obecnie konkurencję w postaci zaimportowanych z USA i mocno skomercjalizowanych Walentynek i dnia świętego Patryka.
Jak na razie przynajmniej nie stanowią one zagrożenia dla tradycyjnych świąt Wielkanocnych. Natomiast wielkomiejskie puby i dyskoteki rozbrzmiewają hałaśliwą muzyką i pijackim wyciem bez przerwy, jakby Wielki Post nie istniał.
Poniższa tabela pokazuje odsetek Polaków odbywających poszczególne praktyki wielkopostne. CBOS takiego sondażu nie przeprowadził w ub. r., natomiast tegoroczne wyniki jeszcze nie były dostępne w chwili przygotowywania niniejszej korespondencji. Można zauważyć, jak korzystnie na życie religijne narodu działa pielgrzymka papieska. W oczekiwaniu na przyjazd Ojca świętego w 1999 r., wzrosła liczba Polaków odbywających wszystkie cztery praktyki wielkopostne ukazane w poniższej tabeli i tendencja ta utrzymała się także w 2000 roku, a dopiero w następnym roku zaznaczyła się tendencja spadkowa.
Ludzie wierzący, w tym i publicyści, którzy nie pochwalają systematycznej sekularyzacji i desakralizacji świąt, nieraz przeciwstawiają supermarkety świątyniom. Nie od dziś mają miejsce próby zakazywania supermarketom handlowania w niedziele. To prawda, że wytworzył się już zwyczaj zwłaszcza wśród zmotoryzowanych Polaków odwiedzania supermarketów całą rodziną w niedzielę. Zwolennicy tego zwyczaju twierdzą, że to jedyny dzień kiedy wszyscy są razem i nie chodzą do szkoły czy pracy. Zresztą supermarket może ale nie musi odciągać ludzi od mszy niedzielnej. Bardzo wiele rodzin idzie robić zakupy właśnie po mszy. Inni traktują wyjazd do supermarketu jako wspólną wycieczkę po niedzielnym obiedzie.
W tym Wielkim Tygodniu centra handlowe i supermarkety oblegały przedświąteczne tłumy, ale w świątyniach nie brakowało wiernych. A wielkie przybytki handlowe, mimo, że w większości należą do koncernów zagranicznych, starają się dostosować do rodzimej tradycji. Stąd też oprócz czekoladowych zajączków i pluszowych pisklaczków, które można by znaleźć w całej Europie, te super i hipermarkety należące do obcego kapitału także handlują barwnymi polskimi palemkami, barankami, pisankami i wiklinowymi święconkami.
Oczywiście znacznie większe zagęszczenie typowo polskich wyrobów kulinarnych i obrzędowych można spotkać na tradycyjnych kiermaszach wielkanocnych. Jeden z nich zorganizowały na warszawskiej Starówce (w salach Biblioteki Rolniczej na Krakowskim Przedmieściu) Kółka Rolnicze. Pomieszczenia okazały się zbyt skromne, by pomieścić wszystkich chętnych, którzy przybyli pooglądać i pokupować tradycyjne wyroby z różnych stron kraju.
Szynki, kiełbasy, pieczenie, babki, sękacze, serniki, chlebowe kogutki przygotowane w tradycyjny, starodawny sposób bez polepszaczy i innych chemikaliów, sztucznych barwników czy aromatów. Piszącemu te słowa szczególnie smakowała kiełbasa "ręcznie napychana", wykonana z pokrojonej w dość grubą kostkę szynki i słoniny i podsuszanej na słomie w dogasającym piecu chlebowym. Nie brakło pisanek, rzeźbionych w drewnie baranków, ludowych zabawek odpustowych i wiklinowych koszy różnej wielkości. Kapele ludowe rżnęły od ucha, a chwilami ścisk w przywąskich przejściach groził wywróceniem stolików i straganów.
Z obserwacji widać, że do najpopularniejszych zwyczajów wielkanocnych należy święcenie pokarmów w Wielką Sobotę oraz dzielenie się jajkiem na początku śniadania wielkanocnego. Według badań CBOS z 2000 r. (późniejszych nie posiadam), ze swięconym do kościoła chodzi 94% rodzin, a jajkiem się dzieli 95%. Taki też jest poziom przełamywania się opłatkiem przy Wigilii. W święconkach najczęściej widać siedem podstawowych pokarmów: chleb, jajko, ser, wędlinę, chrzan, ciasto i sól. Muszą też być baranki, a wykonane są one z najróżniejszego materiału. Są baranki cukrowe, maślane, z ciasta drożdżowego czy (ostatnio) także z białej czekolady. Są też baranki niejadalne z gipsu, drewna i tworzywa sztucznego oraz pluszowe.
żeby jednak zaobserwować bardziej widowiskowe, stare tradycje, trzeba ruszyć w Polskę. W różnych zakątkach kraju słynących z lokalnych obyczajów twierdzą, że mieszczuchy świętować nie potrafią, lub czynią to jakby półgębkiem, bez zapału i rozmachu. Niedziela Palmowa obchodzona w Lipnicy Murowanej na wschód od Bochni znana jest w całym kraju dzięki konkursowi palm wielkanocnych. Zwycięża ten, kto zrobi najpiękniejszą i największą. Konkurs rozstrzygany jest w dwóch kategoriach: palm do 10 metrów i powyżej tej wysokości. Zwycięskie palmy mają zazwyczaj ok. 20 metrów. Są wykonane z wikliny, ozdobione kwiatami z bibuły i kolorowymi wstążkami. Pierwszy lipnicki Konkurs Palm Wielkanocnych odbył się w 1958 r.
Wiele palm ma taką długość i ciężar, że na lipnicki rynek przynoszone są przez kilku mężczyzn. Muszą oni przemaszerować czasem kilka kilometrów, zanim z pobliskich wiosek dotrą na rynek. Tam palmy przywiązywane są do ogrodzenia wokół figury błogosławionego Szymona. Komisja ocenia je, kiedy ich twórcy udają się do kościoła na mszę. Dwa lata temu pojawiła się nawet palma wysokości 25,5 m, ale niestety złamała się przy stawianiu. W tym roku lepsze szczęście mieli twórcy palmy mierzącej aż 27 metrów. Musieli bardzo ostrożnie ją ustawiać w pionie za pomocą podwiązanej liny, aby nie złamała się pod własnym ciężarem.
Z kolei Podkarpacie, zwłaszcza Grodzisko Dolne, słynie ze zwyczaju zwanego "turkami". Zwyczaj ten sięga czasów odsieczy wiedeńskiej (1683 r.), kiedy przez miasteczko pędzono jeńców tureckich, ale według innej wersji wywodzi się z jeszcze dawniejszych czasów, bo z okresu wypraw krzyżowych. Tak czy inaczej, rokrocznie miejscowa parafia wystawia ok. 30osobowe wojsko, którego głównym zadaniem jest strzeżenie grobu Chrystusa. Z początkiem Wielkiego Postu chłopcy, którzy się zdecydowali być "za turków", wybierają "starszego" (czyli dowódcę) i ćwiczą pod jego komendą na polu.
W mundurach własnego wyrobu, nieco przypominających okres Księstwa Warszawskiego, wojacy z karabinem w ręku, lub szablą przy boku, maszerują do kościoła, gdzie trzymają straż przy Grobie Chrystusa. W Wielką Niedzielę "turki" uświetniają Rezurekcję, a po Sumie zaczynają chodzić "po domach". Wraz z muzykantami i rojnym tłumem dzieciarni wchodzą na podwórza, gdzie dają pokaz musztry wojskowej. Na koniec orkiestra odgrywa "Boże coś Polskę", po czym gospodarz nagradza gości pieniędzmi lub zaprasza do środka na poczęstunek.
Przeżyciem już czysto religijnym jest natomiast uczestnictwo w misterium paschalnym. Takie przedstawienia odbywają się w Wielkim Tygodniu w kilkunastu miejscowościach kraju, ale najsłynniejsze wystawia się w umiłowanej przez Ojca świętego Kalwarii Zebrzydowskiej niedaleko Wadowic. W role postaci nowotestamentowych uczestniczących w pamiętnych wydarzeniach pierwszego Wielkiego Tygodnia wcielają się mieszkańcy jak i klerycy, a pielgrzymi robią za tłumy na ulicach Jerozolimy w czasie Paschy. Kolejne etapy Drogi Krzyżowej bywają tak przekonywująco odtwarzane, że pielgrzymów, a nawet turystów przybyłych bardziej z ciekawości aniżeli z pobudek religijnych, nieraz wzruszają do łez.
Rzućmy jeszcze okiem na parę innych tradycji wielkanocnych w poniższej tabeli:
Są to dane za 2000 r. więc w ciągu minionych pięciu lat mogły zajść pewne różnice. Aczkolwiek w chwili obecnej nie posiadam późniejszych danych, na podstawie obserwacji zaryzykowałbym twierdzenie, że praktykowanie zwyczajów o charakterze czysto religijnym mogło w tym czasie nieco zmaleć. Natomiast zwyczaje komercyjnie napędzane jak kupno i rozsyłanie kart wielkanocnych mogły wzrosnąć. Choć trzeba tu zachować ostrożność, ponieważ praktykę rozsyłania papierowych kart zaczyna zastępować przesyłanie życzeń drogą internetową. Wobec wciąż rosnącej dostępności na rynku wszelkich gotowych wypieków, prawdopodobnie zwyczaj ich przyrządzania w domu będzie słabnąć.
Natomiast bez wątpienia wzrosła w ostatnich latach popularność mokrego dyngusa. Zwyczaj ten już nie ogranicza się do pokrapiania dziewcząt i panienek. W Poniedziałek Wielkanocny po miastach grasują całe watahy nastolatków z wiadrami polując na kogo się da. Najgorzej gdy dzień jest chłodny a młodociani chuligani polewają wiadrami ludzi wychodzących ze świątyń czy tramwajów.
Robert Strybel