70 lat po samobójczej śmierci Adolfa Hitlera wygasły prawa autorskie do Mein Kampf. Teraz każdy może to przepełnione nienawiścią „dzieło” legalnie wydać. 20 stycznia br. ukazało się pierwsze polskie wydanie, z obszernym wstępem i naukowymi przypisami. Wydawałoby się, że wydrukowanie manifestu największego zbrodniarza XX wieku wywoła w Polsce wielki spór...
Tymczasem nic się nie dzieje. Nawet w Internecie nie ma zażartych dyskusji na ten temat. A historycy są wręcz zadowoleni. Podobno wydawnictwo ma wartość naukową. Ponadto przypominając o zbrodniach hitleryzmu ma stanowić przestrogę oraz swoisty trybut dla ofiar.
Hitler napisał Mein Kampf w 1924 roku w więzieniu, miał 35 lat. Co robił do tego czasu? Nic wielkiego. Urodził się w Austrii jeszcze za panowania cesarza Franciszka I. W Wiedniu usiłował dostać się do Akademii Sztuk Pięknych, ale go nie przyjęli. Żeby zarobić, malował pocztówki.
Przeniósł się do Monachium i kiedy wybuchła I wojna światowa, wstąpił jako ochotnik do armii pruskiej. Walczył na froncie francuskim jako kapral, został odznaczony żelaznym krzyżem za odwagę. Nie wiadomo jednak, w czym przejawiła się jego odwaga. Po wojnie pracował jako konfident dostarczający wywiadowi niemieckiemu informacji o radykalnych partiach politycznych.
Wkrótce wstąpił do jednej z partii, które śledził – do NSDAP. W 1921 roku został jej przywódcą. Nikt wtedy nie przewidywał, że ten krzykliwy gość, z charakterystycznym wąsikiem, za niecałe 20 lat doprowadzi do kolejnej wielkiej wojny w Europie.
Piwiarnia Bürgerbräukeller
Po I wojnie światowej sytuacja Niemiec była tragiczna. Większość obywateli głodowała. Cały czas groziło wybuchem rewolucji na wzór bolszewickiej. Na mocy Traktatu Wersalskiego Niemcy utraciły wiele ziem na wschodzie i zachodzie. Utraciły kolonie. Musiały płacić wysokie odszkodowania wojenne. Nie wolno im było produkować okrętów wojennych i samolotów. Armię zredukowano do 100 tys. żołnierzy.
Nastroje społeczne sprzyjały takim ludziom jak Hitler. Na wiecach domagał się przyłączenia z powrotem Austrii i utworzenia Wielkich Niemiec, uchylenia postanowień Traktatu Wersalskiego, zwrotu Niemcom kolonii, odebrania Żydom praw obywatelskich.
Hitler na wiecach występował w długim płaszczu przeciwdeszczowym. W ręku trzymał pejcz, spod płaszcza wystawała kabura pistoletu. Te rekwizyty dodawały jego słowom mocy. Miał talent oratorski. Najczęściej mówił o światowym spisku żydowskim, którego ofiarą padli Niemcy. I zapowiadał zemstę. Ci, których z początku rozśmieszał jego krzykliwy, momentami piskliwy sposób mówienia, w końcu zaczęli go brać na poważnie. Jego wystąpienia ściągały po 2 tysiące słuchaczy, utrzymywał się z honorariów za te występy. Radykalnie prawicowy program Hitlera trafił w Niemczech na żyzny grunt.
Hitler w Monachium, stolicy Bawarii mającej własny rząd, stał się znany. Mieszcząca prawie 2 tysiące osób Piwiarnia Bürgerbräukeller stała się ulubionym miejscem spotkań członków NSDAP i ich sympatyków, których było coraz więcej. Hitler rósł w siłę. Zdobywał ważnych sojuszników, którzy wcześniej nim pogardzali. Program NSDAP poparł generał Ludendorff, który w czasie wojny wraz z feldmarszałkiem von Hindenburgiem praktycznie rządził Niemcami. Ludendorff docenił polityczny talent kaprala.
Pucz monachijski
W 1923 roku Niemcy – Republika Weimarska – były na skraju upadku. Pieniądze traciły na wartości z godziny na godzinę. W Nadrenii do głosu dochodzili wspierani przez Francję separatyści. W Saksonii i Turyngii powstawały wzorowane na sowieckich rady robotnicze. Jesienią francuscy i belgijscy żołnierze wkroczyli do Zagłębia Ruhry i przejęli kontrolę nad niemieckim przemysłem ciężkim, by wymusić spłatę reparacji wojennych.
Kanclerz Niemiec Wilhelm Cuno stosował jedynie bierny opór wobec okupantów. Rząd w Bawarii uznał to za zdradę i zaczął snuć plany puczu. Ale Hitler ich uprzedził.
8 listopada rządzący Bawarią zwołali wiec w największej piwiarni w Monachium – Bürgerbräukeller. Zamierzali powiedzieć o swoich politycznych planach. Hitler ze swoimi współpracownikami, między innymi asem myśliwskim z czasów wojny Göringiem i bojówkarzami SA, przyszli do piwiarni wcześniej. Gdy członkowie bawarskiego rządu weszli do sali, Hitler kazał ich zamknąć w pokoju na zapleczu piwiarni. Sam wyszedł na mównicę, kilka razy strzelił z pistoletu w powietrze i krzyczał: – Ogłaszam rewolucję narodową! Rządy Bawarii i Rzeszy zostają odwołane!
Następnego dnia w południe Hitler, Ludendorff i Göring ruszyli z piwiarni w kierunku centrum Monachium. Za nimi szedł tłum ludzi, uzbrojeni bojówkarze. Puczyści zamierzali zająć ratusz i wziąć radnych na zakładników. Jednak na ich drodze stanął 130-osobowy oddział policji uzbrojony w karabiny maszynowe. Z obu stron padły strzały. Zginęło 15 puczystów, czterech policjantów i kelner, który wyszedł na chwilę z kawiarni.
Hitler, ranny w ramię, uciekł z ulicy. Schronił się niedaleko Monachium, w miasteczku Uffing, u znajomego amerykańsko-niemieckiego biznesmena. Trzy dni później przyszli po niego policjanci. Zastali Hitlera w białej piżamie z przypiętym do niej krzyżem żelaznym.
Więzienie
O nieudanym, krwawym puczu w Monachium zrobiło się głośno. Sława Hitlera wyszła poza Bawarię. Na proces sądowy – w lutym 1924 roku – który się odbył w szkole oficerów piechoty w centrum Monachium, wpuszczano tylko osoby z przepustkami. Było wielu korespondentów zagranicznych. Hitler i członkowie NSDAP, którzy brali udział w puczu, zostali oskarżeni o zdradę. Kodeks przewidywał za to karę dożywocia, a w szczególnych wypadkach pięć lat pozbawienia wolności.
Prokuratura żądała dla Hitlera ośmiu lat więzienia. W grę wchodziło także odwieszenie wyroku sprzed dwóch lat, gdy za zakłócenie miru domowego skazano Hitlera na trzy miesiące w zawieszeniu. Chciano go też deportować do Austrii, gdyż Hitler nie miał obywatelstwa Rzeszy Niemieckiej.
Hitler, tak jak pozostali oskarżeni, oświadczył, że jest niewinny. – Nie popełniłem zdrady, bo przeciwko zdrajcom z 1918 roku zdrady popełnić się nie da – argumentował. Widownia biła mu brawo. Sędzia pozwalał Hitlerowi wygłaszać długie tyrady, w których szczuł na władze Niemiec. Publiczność głośno wyrażała poparcie dla przywódcy NSDAP, a sędzia udawał, że tego nie słyszy. Do tego uchylał wnioski prokuratorów, nie chciał przesłuchać powołanych przez nich świadków. Wyraźnie sprzyjał Hitlerowi.
Ostatecznie sąd uznał Hitlera i innych puczystów winnymi. Hitlerowi wymierzył najniższą z możliwych kar: pięć lat. Wyrok miał odsiedzieć w więzieniu w Landsbergu, razem z pozostałymi puczystami.
Później propaganda Goebbelsa będzie twierdzić, że Hitler w więzieniu bardzo cierpiał, był upokarzany. Tymczasem żył tam jak w dobrym hotelu. Nie mógł tylko wychodzić na zewnątrz. Dla puczystów wydzielono osobne skrzydło więzienia. Hitler miał osobną celę. W ciągu dnia on i jego towarzysze spotykali się we wspólnym pomieszczeniu. Czytali gazety, książki, słuchali płyt i objadali się ponad miarę.
Zwolennicy Hitlera, myśląc, że jest on na zwykłym wikcie więziennym, przysyłali mu kosze jedzenia. Kiełbasy, szynki, owoce, słodycze. Paczki z prezentami przychodziły w takich liczbach, że do ich składowania dyrekcja przeznaczyła osobną celę. Hitler żył w więzieniu beztrosko. Przytył 10 kilogramów.
W więzieniu Hitler zaczął pisać książkę, której roboczy tytuł brzmiał: Cztery i pół roku walki z kłamstwem, głupotą i tchórzostwem. Rozrachunek. Ta książka miała być odpowiedzią na „kłamstwa żydowskiej prasy”, jednocześnie manifestem politycznym. Hitler zdawał sobie sprawę, że zdobył wielką popularność, i ten sukces zamierzał dobrze wykorzystać.
Ale wykorzystać przede wszystkim materialnie. Pisał książkę po to, żeby zarobić. Całe dotychczasowe życie klepał biedę. Był uzależniony od darczyńców, a o ich hojność musiał nieustannie zabiegać. Marzył, aby się finansowo uniezależnić.
W Landsbergu odsiadywał czteroipółletni wyrok Max Amman, szef i twórca wydawnictwa NSDAP. Także brał udział w nieudanym puczu monachijskim. Był wytrawnym handlowcem. Z nim Hitler rozmawiał nie o treści książki, tylko o tym, ile niewydana jeszcze książka przyniesie pieniędzy. Nie partii, ale jemu samemu. Amman miał być wydawcą książki Hitlera i być może to on wymyślił ostateczny tytuł: Mein Kampf („Moja walka”). Hitler zażyczył sobie wysokiego honorarium, takiego, jakie dostawali znani, poczytni autorzy.
Ammanowi nie brakowało pieniędzy. Poza tym był posłuszny swemu szefowi. Jeśli ten chce tyle, to tyle dostanie. Gdy po niecałym roku odsiadki w więzieniu (sąd skrócił puczystom wyroki), Hitler wyszedł z Landsbergu, Amman wypłacił mu zaliczkę za książkę. Jej wielkość nie jest znana. Lecz to była fortuna. Hitler od razu kupił sobie luksusowego mercedesa. Sam nie prowadził. Jego szoferem został Emil Maurice, który także siedział w Landsbergu.
Do 1933 roku, kiedy Hitler przejął władzę w Niemczech, sprzedano 287 tysięcy egzemplarzy Mein Kampf. Książka była bestsellerem. Hitler zarobił grubo ponad milion reichsmarek. W 1945 roku amerykańskie władze okupacyjne zajęły konta Centralnego Wydawnictwa NSDAP. Na subkoncie, na które przelewano należności Hitlera z tytułu tantiem, było 7 milionów reichsmarek. Ale to tylko część jego zysku z Mein Kampf.
Kto czytał?
Po przejęciu władzy przez nazistów Mein Kampf drukowano w milionowych nakładach. Tylko w 1939 roku, z okazji 50. urodzin Hitlera, wydrukowano 5 milionów egzemplarzy. Okładka przypominała Biblię, krzyż został zastąpiony przez miecz. Książka była mocno reklamowana i propagowana przez państwo. Mein Kampf, zamiast Biblii, wręczano nowożeńcom w urzędach stanu cywilnego. Cytaty z Mein Kampf wisiały na transparentach umieszczanych w miejscach publicznych. Ci, którzy czytali tę książkę, byli dobrze widziani przez władze.
Podobnie było w krajach komunistycznych znajdujących się pod kuratelą Związku Radzieckiego. Też wydawano w milionach dzieła Marksa, Lenina, Stalina. Tylko że nikt tych książek nie czytał, nawet najbardziej czerwoni.
Ale czy Niemcy czytali Mein Kampf? Zdania są podzielone. Jedni uważają, że przeczytał co piąty Niemiec, czyli kilkanaście milionów ludzi. Z sondażu, jaki w 1946 roku przeprowadziły okupacyjne władze, wynikało, że przeczytało kilka milionów Niemców. Tak czy owak – dużo.
Ryszard Sadaj