Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 20:42
Reklama KD Market

Historia zaręczynowej obrączki

Był dzień 9 września 1944 roku. O godzinie 15.30 wyprowadzono na podwórko obozu koncentracyjnego Buchenwald 16 więźniów. Wszyscy byli agentami alianckiego wywiadu. Ośmiu Francuzów pracowało dla brytyjskiego Special Operations Executive (SOE). Pozostali byli obywatelami Kanady, Belgii oraz Wielkiej Brytanii, współpracującymi z francuskim podziemiem oraz wywiadem amerykańskim....

Po wyprowadzeniu ich na dwór odczytano na głos nazwiska więźniów. Większość z nich spodziewała się, że zostaną poddani kolejnemu przesłuchaniu. Jednak 33-letni Korsykanin Marcel Leccia był innego zdania. Przeczuwał, że cała szesnastka zostanie zamordowana. Miał niestety rację. Ludzi tych zaprowadzono do kostnicy, znajdującej się obok krematorium. Zostali tam powieszeni na hakach wbitych w sufit.

Tak zwanym szefem bloku (kapo) był niemiecki więzień polityczny Otto Storch. Wiedział doskonale o tym, że więźniów czekała egzekucja. Leccia wyszeptał do niego: – Powieszą nas zaraz. Następnie wcisnął mu w garść pierścionek zaręczynowy i poprosił o przechowanie go. Wiele lat później ten drobny gest miał okazać się kluczem do zrekonstruowania ostatniej fazy życia Leccii.

Typowy Francuz

Marcel Mathieu René Leccia urodził się w styczniu 1911 roku w Ajaccio na Korsyce. Jego ojcem był oficerem armii francuskiej, w związku z czym mały Marcel przez kilka lat mieszkał wraz z rodziną w okupowanej przez wojska francuskie Nadrenii. Nauczył się w tym czasie mówić płynnie po niemiecku. Po odbyciu obowiązkowej służby wojskowej Leccia był przez pewien czas sprzedawcą samochodów i ożenił się z Alice Beitz, z którą miał dwoje dzieci. Jednak małżeństwo to rozpadło się, a w sierpniu 1939 roku Marcel został powołany do wojska.

Walczył przeciwko Niemcom w roku 1940, ale w czerwcu stał się jeńcem wojennym i został wywieziony do Stalagu XI-A, znajdującego się 90 kilometrów na południe od Berlina. Po dwóch latach zdołał stamtąd uciec i przedostał się do miasta Limoges, które znajdowało się w tzw. strefie wolnej Francji. Władzę tam sprawował rząd Vichy marszałka Philippe’a Petaina i początkowo nie stacjonowały w tym rejonie siły niemieckie.

Po pewnym czasie Leccia nawiązał kontakt z dawnym kolegą szkolnym, Leonem Guthem. Guth był wtedy wprawdzie szefem policji, a zatem pośrednio niemieckim kolaborantem, ale skrycie sprzyjał aliantom i utrzymywał dość niejasne kontakty z amerykańskim szpiegiem, Virginią Hall. Amerykanka miała bardzo dobre mniemanie o Marcelu i jego najbliższym współpracowniku Elisée Allardzie. Powierzała tej parze różne zadania, na czele z uwolnieniem z niemieckich placówek szeregu brytyjskich agentów.

Niestety pod koniec 1942 roku Niemcy zdecydowali się wkroczyć na terytorium kontrolowane przez rząd Vichy, w związku z czym Hall zbiegła do Hiszpanii. Nieco później Leccia i Allard zrobili to samo, ale zostali aresztowani w pociągu jadącym do Barcelony, ponieważ nie posiadali odpowiednich dokumentów. Przez wiele miesięcy dwaj Francuzi przebywali w różnych hiszpańskich więzieniach i ostatecznie zostali zwolnieni we wrześniu 1943 roku. Przy pomocy Hall przedostali się do Portugalii, skąd dzięki wstawiennictwu brytyjskiego konsula odlecieli do Bristolu w Anglii.

Leccia i Allard znaleźli się następnie na przedmieściach Londynu, w tzw. London Reception Centre brytyjskiego wywiadu MI5. Zostali poddani licznym przesłuchaniom, w czasie których Marcel zwrócił swoim brytyjskim kolegom uwagę na pewne niedociągnięcia w pracy agentów działających w Europie. Wytknął im na przykład fakt, iż szpiegów zaopatrywano w ubrania „wyglądające na zbyt nowe i odbiegające od lokalnych kanonów” oraz w banknoty o kolejnych numerach seryjnych. Ponadto skrytykował agentów palących we Francji publicznie fajki, co w tym kraju praktycznie nigdy się nie zdarzało.

Jego rozmowy z oficerami MI5 zakończyły się dla niego pomyślnie. Wydano mu opinię człowieka „inteligentnego, bardzo pomysłowego, nieco impulsywnego, ale wesołego i łatwo nawiązującego kontakty”. Stwierdzono również, że Leccia był nieco cyniczny i czasami bezczelny. Nazwano go „typowym Francuzem”. Na podstawie tych ocen wysłano go do obozu szkoleniowego SOE, gdzie poznał Odette Wilen, w której się zakochał, a następnie wymienił z nią obrączki zaręczynowe. Po zakończeniu szkolenia szefowie SOE obdarzyli go tożsamością Georgesa Louisa i przydzielili mu numer służbowy 309883. Marcel był gotów, by powrócić na kontynent europejski.

Desant i zdrada

Na początku kwietnia 1944 roku skompletowano szpiegowską grupę, na czele której stanął Leccia, a w jej skład wchodzili też: Allard i radiotelegrafista Pierre Geelen. 6 kwietnia ludzie ci zostali zrzuceni na spadochronach w okolicy miasteczka Châteaumeillant we Francji, gdzie zostali przywitani przez lokalnych partyzantów. Zadaniem grupy było dokonywanie aktów sabotażu, m.in. niszczenie połączeń kolejowych, z których korzystali Niemcy. Mieli też wysadzić w powietrze pobliski zamek, w którym mieściła się baza wojskowa okupantów.

W tym celu agenci musieli znaleźć jakieś stosowne lokum w pobliżu celów ich ataków. Gdy Leccia zabrał się do tego dzieła, polecono mu usługi niejakiego Rene Lavauda, studenta medycyny. Nawiązano z nim kontakt, a jednocześnie we Francji wylądowała w tej samej okolicy Odette, która miała przyjąć na siebie rolę kurierki. Dołączyła do całej grupy, a Lavaud niemal natychmiast zasugerował, by wszyscy pojechali do Paryża, na co Leccia przystał, ale postanowił, że Wilen pozostanie na miejscu i będzie czekać na dalsze wiadomości. Uratowało to jej życie.

Niestety Lavaud był niemieckim kolaborantem, który zawiózł Marcela i spółkę prosto do Cherche-Midi, byłego więzienia wojskowego, gdzie czekali Niemcy. Przez następne 52 dni Leccia był przesłuchiwany przez gestapowców, a 8 sierpnia 1944 roku został wysłany do Buchenwaldu, gdzie osadzono go w Bloku 17, specjalnie odseparowanej części obozu dla „wyjątkowych więźniów”. Przetrwał tam tylko nieco ponad 3 tygodnie, gdyż potem zapadła decyzja o jego egzekucji. Jego ciała nigdy nie znaleziono, ponieważ niemal na pewno zwłoki zostały spalone w krematorium.

Obrączka

Gdy przed egzekucją gestapowcy odczytywali na głos nazwiska 16 skazańców, przysłuchiwał się temu uważnie 22-letni pilot RAF-u, przebywający w sąsiednim bloku obozu. Stanley Booker był nawigatorem na pokładzie bombowców Halifax, a jego maszyna została strącona nad Francją w sierpniu 1944 roku. Przez pewien czas ukrywał się skutecznie przy pomocy życzliwych mu ludzi, ale ostatecznie wpadł w ręce gestapowców. Po przesłuchaniach w Paryżu on też trafił do Buchenwaldu, ale jego obozowy status był inny od tego, na jaki mógł liczyć Leccia i jemu podobni.

Jako pojmany pilot w ogóle nie powinien przebywać w obozie koncentracyjnym, lecz w jenieckim. Niemcy próbowali tuszować fakty łamania konwencji genewskiej przez nienadawanie statusu jeńców wojennych pilotom. Kiedy jednak siły podziemia rozpowszechniły fakt, iż w Buchenwaldzie trzymano 168 pilotów, postanowiono wszystkich ich przenieść do obozów jenieckich. W ten sposób Booker trafił do Stalagu Luft III, znajdującego się w pobliżu Żagania (wtedy Sagan w Niemczech). W obozie tym na początku 1944 doszło do tzw. wielkiej ucieczki, o której nakręcono w roku 1963 głośny film. Booker nie miał jednak z tymi wydarzeniami nic wspólnego, a pod koniec wojny przebywał jeszcze przez krótki czas w innym obozie koło Berlina, gdzie doczekał wyzwolenia.

Po wojnie Booker pozostał w szeregach RAF-u, a na emeryturze został działaczem na rzecz dochodzenia praw wszystkich tych żołnierzy, którzy w czasie II wojny światowej przebywali w obozach koncentracyjnych, a nie w jenieckich. Dostał wysokie odznaczenia wojskowe zarówno w Wielkiej Brytanii, jak i we Francji. Zmarł w ubiegłym roku w wieku 98 lat.

Jak twierdzi jego córka, Pat Vinycomb, Booker nigdy nie zapomniał nazwisk czytanych przez gestapowców we wrześniu 1944 roku. Kiedy po śmierci ojca przeglądała jego papiery, natknęła się na liczne zapiski z okresu II wojny światowej. Zaintrygowana, rozpoczęła na własną rękę coś w rodzaju śledztwa i po pewnym czasie dotarła do dokumentów niemieckich z tamtych czasów, w tym również do notatek Otto Storcha, wspomnianego wcześniej kapo. Zadanie przetłumaczenia tych materiałów na język angielski powierzyła Paulowi McCue, który pracuje w organizacji o nazwie Secret WW2 Learning Network.

Gdy McCue skończył swoje tłumaczenie, doszedł do wniosku, iż ważną rolę w losach Marcela Lecciego odgrywała zaręczynowa obrączka. Zadzwonił do muzeum dawnego obozu w Buchenwaldzie i ze zdumieniem przyjął wiadomość, że obrączka nadal znajduje się w muzealnych zbiorach. Kustosz muzeum, Holm Kirsten, powiedział mu, że Storch trzymał ją w swoim domu przez wiele lat i dopiero na krótko przed śmiercią w 1970 roku przekazał ją do muzeum.

Vinycomb i McCue kontynuowali dociekania, co spowodowało, że dowiedzieli się, iż po aresztowaniu Marcela i jego kolegów Odette Wilen zdołała sforsować Pireneje i dostać się do Hiszpanii. Po pewnym czasie znalazła się w Londynie, gdzie wyszła za mąż za hiszpańskiego opozycjonistę, Santiago Strugo Garaya, z którym wspólnie wyemigrowała do Argentyny, gdzie zmarła w roku 2015 w wieku 96 lat. Jej syn, Miguel Strugo, po śmierci matki również skontaktował się z muzeum w Buchenwaldzie. Był zaszokowany tym, że obrączka, o której Odette często wspominała, nadal istniała.

Tymczasem McCue usiłował dociec, czy Marcel Leccia posiada jakichś żyjących do dziś krewnych. W ten sposób dotarł do François Leccii, którego dziadek, członek francuskiej partyzantki, przez pewien czas w 1944 roku współpracował z Marcelem. Leccia miał też starszą siostrę Mimi, która zmarła przed dwoma laty w wieku 106 lat, a przed śmiercią wielokrotnie wspominała o wojennej karierze swojego brata. Jedynym innym żyjącym krewnym Korsykanina jest jego wnuk (potomek jego pierwszej żony), Jean-Marc.

McCue zapytał Françoisa i Jean-Marca, czy chcieliby odzyskać obrączkę Marcela, do której mają prawo. Obaj zgodnie stwierdzili, iż przedmiot ten powinien pozostać na zawsze tam, gdzie jest. Natomiast wszczęli oni wraz z kilkoma innymi ludźmi kampanię na rzecz tego, by jedną z ulic w Ajaccio przemianowano na Aleję Leccia.

Przez pewien czas istniało spore niebezpieczeństwo, iż cała ta historia może pójść w zupełne zapomnienie. Grobu Marcela oczywiście nigdzie nie ma, a na wojskowym cmentarzu Brookwood w hrabstwie Surrey na tablicy upamiętniającej działalność agentów brytyjskich w czasie II wojny światowej widnieje on jako „Georges Louis”, o którym nikt nic nie wie. Ponadto w miejscu desantu we Francji istnieje tablica, która błędnie stwierdza, że ludzie, którzy wylądowali tam na spadochronach, zostali natychmiast aresztowani przez hitlerowców.

McCue skontaktował się z brytyjską Commonwealth War Graves Commission, zajmującą się wszystkimi brytyjskimi cmentarzami weteranów wojen, i doprowadził do tego, że w internetowej witrynie tej organizacji są obecnie prawidłowe informacje na temat Marcela. Wkrótce też poprawiona ma zostać tablica na cmentarzu Brookwood. W ten sposób wprowadzone zostaną w końcu stosowne korekty do historii, której osią jest niewielki okaz biżuterii.

Andrzej Heyduk

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama