2 tysiące mil autostradami z Chicago do Los Angeles to dla zwykłego śmiertelnika podróż życia. Niespotykane krajobrazy, niezaludnione obszary dzikiej przyrody, wieloetniczne konglomeracje, góry, doliny i jeszcze jedna niespodzianka oczekująca na wszystkich podróżników – zmienna pogoda.
Tymczasem dla naszych kierowców zawodowych, pokonujących trasę z Illinois do Kalifornii parę razy w miesiącu, to chleb powszedni. To ich miejsce pracy. Znają każdą milę, wiedzą, gdzie z reguły stoją policjanci, w jakim stanie najtaniej zatankować, gdzie serwują najlepsze posiłki itd. Ale również i z aurą i jej nieprzewidywalnymi zmianami dają sobie radę.
Truckerzy tworzą wyjątkową społeczność, która nie boi się wyzwań, a ich siła tkwi we wspólnocie. Radio CB w każdej ciężarówce pozwala na szybkie ostrzeganie o niebezpieczeństwach czyhających na drogach. A pomiędzy Chicago i LA może ich być co niemiara. Od niespodziewanych ataków zimy w stanie Wyoming, poprzez afrykańskie upały w Nevadzie po tornada w Oklahomie, Kansas i Teksasie.
Historia, która wydarzyła się w styczniu tego roku miała miejsce na południu kraju w stanie Alabama. Potwierdza przytoczone fakty, ale przypomina również, jak ważną rolę w naszym społeczeństwie odgrywają zawodowi kierowcy, którzy nierzadko ryzykując własnym życiem pomagają innym.
Melinda Maynard wyjechała z Gulf Shores w Alabamie w poniedziałkowe popołudnie, 25 stycznia. Miała to być spokojna, sześciogodzinna podróż do rodzinnego domu w pobliżu Huntsville. Kiedy wjechała swoim Hyundaiem Tuscon na międzystanową autostradę 65, od razu ustawiła się pomiędzy kilkoma ciężarówkami podążającymi w tym samym kierunku. Zawsze tak robiła, gdyż jako kobieta podróżująca samotnie, czuła się bezpieczniej jadąc w takim konwoju. Pomimo że przecież nie znała żadnego z kierowców, dawało jej to dużą dozę bezpieczeństwa.
Po paru godzinach wspólnej drogi, kiedy wyjechali z Birmingham, coś dziwnego przykuło jej uwagę. Osiemnastokołowce zaczęły zmieniać swoje pozycje.
Coś niezwykłego, a zarazem w jej oczach niebezpiecznego zaczęło rozgrywać się wokół. Na trzypasmówce niespodziewanie jedna z ciężarówek wyprzedziła ją i wskoczyła na pas tuż przed jej nosem. Druga i trzecia ustawiły się po bokach, a czwarta za nią. Niespodziewania znalazła się w wielkim pudle, otoczona z każdej strony metalowymi ścianami wysokimi na kilkanaście stóp.
Do tego wszystkiego zaczął padać rzęsisty deszcz i zerwał się tak mocny wiatr, że można było zauważyć, jak wielkie, kilkunastotonowe naczepy bujają się na boki. Czerwone światła hamulców uderzyły ją w oczy i cały konwój stanął na środku autostrady. Wszystko wydarzyło się tak szybko, ze Maynard nie zdążyła przeanalizować całej sytuacji. Ogarnęły ją lęk i panika, zaczęła płakać. W strachu próbowała jeszcze zadzwonić do mamy i dzieci, ale jak na złość nie było sygnału.
Nagle tuż przy jej szybie pojawiła się twarz jednego z kierowców, który spokojnym tonem wyjaśnił, że ją zablokowali i obstawili, bo tuż przed nimi przez autostradę przechodzi tornado.
Jak później podało The National Weather Service, NWS trajektoria tornada przebiegała dokładnie przez zjazd z autostrady, przed którym zatrzymała się kawalkada pojazdów – Walker Chapel Road. Gdyby nie heroiczny gest kierowców ciężarówek, Maynard wjechałaby w środek tornada i prawdopodobnie zginęła. Tornada uszkodziło kilkanaście budynków mieszkalnych i gospodarczych, a około dwie mile dalej wiatr, który osiągał 115 mph spowodował śmierć 14- letniego chłopca.
Szerokiej i bezpiecznej drogi życzy ALL ABOUT TRUCKS. We put Truckers first!