Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
środa, 25 grudnia 2024 21:59
Reklama KD Market

Polka z Des Plaines oszukana „na Social Security”. „O mały włos nie straciłam 7 tysięcy dolarów”

Kolejne zgłoszenie próby oszustwa wpłynęło do naszej redakcji. Ofiarami zorganizowanych szajek padają nie tylko emeryci ze słabą znajomością języka angielskiego. Tym razem padło na obrotną i mówiącą po angielsku 44-latkę z Des Plaines, która o mały włos nie straciła 7,5 tysiąca dolarów. Przed nową odmianą starego oszustwa chce teraz ostrzec innych. Był poniedziałek, 16 listopada około 10 rano. Anna, właścicielka serwisu sprzątającego z Des Plaines, przyjechała właśnie „na domek” w Roselle i miała wysiadać z samochodu, gdy zadzwonił telefon. Numer zaczynał się od 773. Męski głos poinformował ją, że jej numer Social Security został zawieszony. Anna nie pamięta, czy było to automatyczne nagranie, czy też głos żywej osoby, lecz już po chwili została połączona z kolejnym rozmówcą. Tym razem była to kobieta, która przedstawiła się jako oficer Nicole Warren z Waszyngtonu, D.C. W tle słychać było szum ruchliwego biura i dzwoniących telefonów. „Oficer” poinformowała Annę, że jest zamieszana w pranie brudnych pieniędzy i handel narkotykami w Teksasie. Zaczęła odczytywać adresy, pod którymi dochodzi do ciemnych interesów z wykorzystaniem jej numeru Social Security. Polkę sparaliżował strach. – Byłam przerażona. Byłam kiedyś co prawda w Teksasie, ale nigdy tam nie mieszkałam. Nigdy też nie byłam zamieszana w żadne wątpliwe interesy – relacjonuje Anna. Na szczęście lub nieszczęście, „oficer” oznajmiła, że może Annie pomóc. Wszystko da się naprawić, Anna musi tylko w pełni współpracować. Najpierw – zapisać sobie wszystkie ważne numery, co też Polka skrupulatnie uczyniła: numer oficera, numer nakazu aresztowania („warrant”) i numer sprawy („claim”). Teraz przyszła pora, by Anna podyktowała oficerowi ważne informacje: swój numer Social Security, datę urodzenia, adres i nazwisko, bo rozmówczyni znała tylko jej imię. Następnie „funkcjonariuszka” przedstawiła Annie opcje rozwiązania: albo na drodze sądowej, która oczyści ją z zarzutów, jeżeli faktycznie jest niewinna, albo współpracując z lokalną policją. Zapowiedziała, że przełączy Annę na komendę w Des Plaines i kazała zapisać numer, pod który trzeba dzwonić w razie rozłączenia. Oficer z hinduskim akcentem Gdy z „policji w Des Plaines” odezwał się męski głos z lekko hinduskim akcentem, Anna po raz pierwszy zaczęła nabierać podejrzeń. Wtedy „funkcjonariusz” zaproponował, by sprawdziła na Google podany uprzednio numer, który faktycznie okazał się numerem policji z Des Plaines. – Poprosił o numer sprawy i ponownie odczytał zarzuty dotyczące prania brudnych pieniędzy w Teksasie. Długo wyjaśniał powagę ciążących na mnie zarzutów. Też uspokajał, że z sytuacji można wyjść, jeżeli będę współpracować – kontynuuje Anna. Dalej fałszywy policjant poprosił o podyktowanie nazw banków, gdzie Anna trzyma pieniądze. „Władze” postarają się zweryfikować, z których kont korzystają przestępcy z Teksasu i pomogą uratować pieniądze Anny. Polka musi tylko podjechać do najbliższego oddziału banku, wybrać pieniądze, nikomu nic nie mówić i słuchać dalszych instrukcji. Anna ruszyła do banku. „Policjant z Des Plaines” był cały czas na linii, lecz wyciszał się co chwila, tłumacząc, że pracuje nad dokumentacją. Gdy „funkcjonariusz” ostrzegł, by Anna nie kontaktowała się z rodziną i nie wdawała się w dyskusję z kasjerem w banku, podejrzenia kobiety zaczęły rosnąć. Rozmówca szybko je jednak rozwiał, grożąc ogromnymi kosztami adwokatów i postępowania sądowego. W rezultacie Anna wypłaciła ze swojego konta 7,5 tys. dolarów w gotówce, pozostawiając – zgodnie z instrukcją rozmówcy – 500 dolarów na koncie. Kolejny krok to wrzucenie pieniędzy do specjalnej maszyny – automatu na bitcoiny, mieszczącego się na stacji benzynowej w Hanover Park. Mężczyzna wyjaśnił, że Anna najpierw musi zeskanować swoje ID, co umożliwi otwarcie nowego, bezpiecznego konta, do którego oszuści z Teksasu nie będą mieli dostępu. Wszystkie pieniądze zostaną jej w ostateczności zwrócone. Cały czas na linii z „policjantem z Des Plaines”, Anna postanowiła mimo wszystko zadzwonić do męża i syna. Zorientowała się, że połączenia były blokowane, zaczęła więc wysyłać do nich SMS-y. Wreszcie odezwał się syn i poprosił o adres, pod który z pieniędzmi jedzie Anna. Historia Anny ma szczęśliwe zakończenie. Syn kobiety przyjechał na wskazaną stację benzynową w towarzystwie prawdziwego policjanta z Hanover Park. „Policjant z Des Plaines” natychmiast się rozłączył, gdy usłyszał w słuchawce głos kolegi. Funkcjonariusz skontaktował się policją z Des Plaines i upewnił się, że na Annie nie ciążą żadne zarzuty. Potwierdził, że kobieta padła ofiarą oszustów. Eskortował ją do banku, gdzie wpłaciła pieniądze z powrotem na swoje konto. Cała historia kosztowała Annę trzy godziny czasu i górę nerwów. Zahipnotyzowane ofiary? Oszustwo „na Social Security” nie jest nowe, co jakiś czas przybiera tylko nowe formy. W zeszłym roku inna Czytelniczka straciła trzy tysiące dolarów, gdy została zmanipulowana przez fałszywego agenta Social Security do zakupu kart podarunkowych Google i podyktowanie oszustowi ich numerów. W przypadku nakazów aresztowania, policja przypomina, że zawsze egzekwuje je osobiście, nigdy telefonicznie. – Wszystkie telefony dotyczące numeru Social Security, Urzędu Skarbowego, Urzędu Pracy itp. – są fałszywe – mówi nam oficer Weber z Community Service policji w Des Plaines. – Nigdy nie należy podawać przez telefon żadnych poufnych informacji osobistych, ani też ich nie weryfikować. Te telefony są nie do wykrycia. Ludzie stracili więcej niż siedem tysięcy dolarów. Na dzwoniących oszustów jest tylko jeden sposób – natychmiast odłożyć słuchawkę. Dziś Anna nie potrafi wytłumaczyć, dlaczego właśnie tego nie zrobiła – nie odłożyła słuchawki. – Trudno to wytłumaczyć. Byłam roztrzęsiona, ale trzęsłam się dosłownie. Czuję, że coś mną podświadomie sterowało. Jakbym nie miała innego wyjścia, musiałam robić to, co mi nakazywali. Nie widziałam nawet SMS-ów, które wysyłała mi rodzina – analizuje Polka. – Sparaliżowanie strachem do punktu, że ktoś zupełnie zatraca zdrowy rozsądek i bezwiednie wykonuje tylko polecenia jest możliwe – mówi nam psycholog Katarzyna Pilewicz. – Zastraszona osoba wpada w rodzaj transu, w którym wyłączone jest racjonalne myślenie, świadomość jest uśpiona i robi się rzeczy pod wpływem silnej sugestii. Jedni bardziej dają się w ten sposób zmanipulować, inni nie. Steve Bernas, który w naszej gazecie prowadzi rubrykę BBB, po raz kolejny przypomina, że Administracja Social Security nigdy nie telefonuje do konsumentów i nie weryfikuje ich numerów ubezpieczenia społecznego. W przypadku agencji rządowych pierwszą i oficjalną formą komunikacji z konsumentem jest zawsze korespondencja pocztowa. Bernas podpowiada również, by nie sugerować się nazwą wyświetloną na identyfikatorze rozmówcy. Dzisiejsze zdobycze technologii umożliwiają oszustom nawet fałszowanie nazwy wyświetlonej na identyfikatorze. Po incydencie Anna, która prosiła nas o niepublikowanie jej prawdziwego imienia, zgłosiła incydent do Administracji Social Security, która ma monitorować aktywność na jej kontach. Postanowiła nagłośnić swoją historię, by ostrzec innych rodaków. Wciąż nie może dojść do siebie i uwierzyć, że dała się tak zmanipulować. Jednak lekcji, że policja i agencje rządowe nie załatwiają spraw przez telefon, nie zapomni do końca życia. Joanna Marszałek [email protected]
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama