Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 28 września 2024 12:23
Reklama KD Market
Reklama

Dramatyczny apel matki: Ten wirus to jest fakt! Polonijny 3-latek w szpitalu z COVID-19 

Dramatyczny apel matki: Ten wirus to jest fakt! Polonijny 3-latek w szpitalu z COVID-19 
Nie bądźcie sceptyczni wobec koronawirusa. Nie wiecie, jak zareaguje na niego wasze dziecko, przyjaciel czy członek rodziny”  apeluje Agata Zgrzebski, mama 3-letniego Feliksa, który zachorował na COVID-19 i z powodu choroby był hospitalizowany w stanie ciężkim. „To nie jest oświadczenie polityczne. To jest oświadczenie kochającego i troskliwego rodzica, który kocha swoją rodzinę bardziej niż cokolwiek innego na świecie” – rozpoczyna swoje emocjonalne oświadczenie Agata Zgrzebski. 3-letni Feliks, syn Agaty i Sergiusza Zgrzebskich, zachorował na COVID-19 pod koniec września. „To, że coś jest z Feliksem nie tak, zauważyła jego prababcia, która się nim opiekuje” – opowiada „Dziennikowi Związkowemu” Agata Zgrzebski. „Zaczął pochrząkiwać, trudno nawet powiedzieć, co to był za dźwięk. Czasem, kiedy w gardle coś nam zalega i próbujemy to usunąć, wydajemy bardzo podobny dźwięk do tego, co robił Feluś” – mówi. Mama nie wiedziała, z jakiego powodu pochrząkuje jej syn, ale trzy dni później temperatura ciała Feliksa podwyższyła się do 100,2 F. Ponieważ Feliks ma za sobą historię chorób i przeziębień, dostał lek na zbicie gorączki. Kolejnego dnia temperatura zaczęła mocno zwyżkować, pomimo podawania środków przeciwgorączkowych. „Stosuję również naturalne sposoby na obniżenie temperatury, ale nic mu nie pomagało” – mówi pani Agata. Lekarz rodzinny skierował rodzinę na ostry dyżur. Tam, ze względu na odkasływanie, zrobiono Felkowi wymaz z gardła w kierunku anginy, ale wynik był negatywny. Po osłuchaniu, sprawdzeniu funkcji serca i płuc, zdecydowano o przeprowadzeniu testu na koronawirusa. Informacja o tym, że test ma wynik dodatni zastała rodzinę w domu, w którym rodzice mierzyli się z bardzo wysoką, nieustępliwą temperaturą u Feliksa. „Przeraził nas ten wynik, ale wiedzieliśmy, że opcje są różne: że mogą być to objawy łagodne albo średnie, albo może wcale” – opowiada pani Agata. „Robiliśmy co w naszej mocy, żeby temperaturę obniżyć i wesprzeć go w walce, ale gorączka rosła i nie zatrzymywała się. Doszło do tego, że Tylenol i ibuprofen podawany naprzemiennie nie działał. Kiedy zbliżała się druga godzina od podania leku, gorączka wracała, trudno było nam opanować sytuację”. Do wysokiej temperatury doszły wymioty, prawdopodobnie – wg lekarzy – związane z koronawirusem, a Feliks w wyniku osłabienia odmawiał również przyjmowania napojów i środków przeciwgorączkowych. Bezradni wobec sytuacji rodzice postanowili, że dziecko musi znaleźć się w szpitalu. „To był straszny moment” – mówi Agata Zgrzebski. „I to jest straszne uczucie, kiedy jako rodzic chcesz zrobić wszystko dla swojego dziecka, a nie możesz nic. Nasze możliwości się wyczerpały”. Odwodniony chłopczyk z wysoką temperaturą, wysokim ciśnieniem i pulsem trafił na oddział pediatryczny. Podano mu konieczne leki i rozpoczęło się żmudne leczenie. W szpitalu Feliks spędził 8 dni. „Byłam tam z nim, widziałam jak moje własne dziecko (…) popada w szaloną wysoką gorączkę, następnie jest trochę lepiej, a potem znowu strasznie” – pisze Agata. W rozmowie dodaje, że pierwsze dwa dni pobytu w szpitalu to agresywna gorączka i totalne osłabienie Feliksa – chłopczyk w zasadzie tylko spał, nie kontaktował, nie reagował na głos i dotyk mamy. Jego stan był konsultowany z lekarzem specjalistą chorób zakaźnych, konsultowano również podanie plazmy oraz remdesiviru. „Powiedziano nam, że w przypadku Feliksa, u którego COVID-19 nie zaatakował płuc ani układu oddechowego, podanie tych leków jest bezcelowe” – mówi Agata. Chłopcu podawano więc leki przeciwgorączkowe i intensywnie nawadniano przez kroplówkę. Po czterech dniach od przyjęcia do szpitala chłopiec otworzył oczy, a w kolejnych dniach wykonywał kolejne małe kroki w kierunku zdrowia: usiadł na łóżeczku, wykonał pierwsze kroki z pomocą fizjoterapeuty. Mimo to, temperatura się utrzymywała. Optymistyczne było to, że czas pomiędzy koniecznym podaniem leku przeciwgorączkowego zaczął się wydłużać. Lekarz wypuścił Feliksa do domu po 8 dniach pobytu. Chłopiec miał jeszcze stan podgorączkowy. W sumie temperatura utrzymywała się pełne dwa tygodnie. Feliks był słaby, blady, bolały go ręce i nogi, bardzo bolała go głowa i żołądek. Temperatura wróciła w ostatni poniedziałek i ze względu na nią we wtorek, w swoje trzecie urodziny, Feliks znów trafił na pogotowie, gdzie przeprowadzono niezbędne badania. Chłopiec był w stanie stabilnym, więc mógł wrócić do domu, rodzina wiedziała jednak, że koronawirus po prostu nie odpuścił. Tego dnia pani Agata napisała bardzo emocjonalny, cytowany przez nas post na Facebooku i udostępniła publicznie zdjęcie Feliksa z izby przyjęć. „Jesteśmy w tym samym miejscu, w którym byliśmy prawie 3 tygodnie temu, (Feliks) doświadcza na nowo bólu i dyskomfortu. Cierpimy wszyscy, widząc naszego syna i brata czującego się tak źle” – napisała i zaapelowała: „Proszę, proszę – nie bądźcie sceptyczni wobec tego nowego koronawirusa (COVID-19). Nie możecie przewidzieć, jak Wasze dziecko, przyjaciel albo członek rodziny zareaguje na niego. Może nie być objawów, mogą być łagodne albo mogą być ciężkie. Mogą pojawić się nawroty choroby lub powikłania po zakażeniu wirusowym, jak w naszym przypadku. Załóż maskę, umyj ręce, nie dotykaj twarzy, w razie potrzeby poddaj się kwarantannie, chroń siebie i innych, i módl się za nas”. W rozmowie z „Dziennikiem Związkowym” pani Agata przyznaje, że swój post napisała z bezradności i z powodu tego, że wiele osób nie wie, jaką ogromną tragedią może być ten wirus. „To, co ja słyszałam na ten temat, przerosło moje siły” – mówi. „Feluś, jedna z moich najbliższych osób, przeszedł badania, ma potwierdzonego testem wirusa, to nie jest teoria spiskowa, to nie jest oszustwo, to jest fakt. To mnie powiedziano w szpitalu, że przypadek mojego syna był najcięższym w całym szpitalu. To jest fakt. I dlatego musiałam otworzyć się i powiedzieć głośno: ten wirus jest prawdziwy. Jeśli będziemy kpili z tej sytuacji, podciągali ją pod nadchodzące wybory, jakieś teorie związane z Putinem lub Chinami, możemy przeoczyć bezpieczeństwo i zdrowie naszych bliskich. Nie bagatelizujmy tego. Ludzkie życie jest teraz ważniejsze od naszych osobistych poglądów albo przesądów” – podkreśla pani Agata. Zapytana o rady dla innych rodziców, pani Agata mówi: „Mnie się wydawało, że jestem jedną z tych mam, które dbają o dzieci i czystość. A jednak Feluś zachorował. Wydaje mi się, że pewną radą może być konsekwencja w stosowaniu środków ostrożności, żeby nie przestawać używać tych środków, które mamy, których możemy użyć: myjmy i odkażajmy ręce, dbajmy o maseczki i dystans. I róbmy to ciągle.” Katarzyna Korza [email protected]

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama