“Myślałem już, jak się pożegnać”. Znany polonijny biznesmen przeżył COVID-19 i ostrzega innych
- 09/10/2020 11:10 PM
Jeszcze leżąc przez dwa tygodnie w szpitalu, Hubert Cioromski obiecał sobie, że jeżeli wyjdzie stamtąd cało i zdrowo, zrobi wszystko, aby przestrzec innych, a zwłaszcza Polonię, przed koronawirusem. “To nie głupota i nie konspiracja. COVID-19 to nie żarty” – podkreśla polonijny działacz i biznesmen, właściciel firmy pośrednictwa obrotu nieruchomościami i przewodniczący zarządu Fundacji Kopernikowskiej.
Co początkowo wyglądało na zwykłe przeziębienie i ból gardła w ciągu paru dni przerodziło się w podwójne zapalenie płuc, utratę zdolności samodzielnego oddychania i zagrożenie podłączeniem do respiratora. W sobotę 15 sierpnia Hubert Cioromski wraz z rodziną był w swoim domu w Lake Geneva w stanie Wisconsin. Zaczęło się od niewinnego kataru i bólu gardła. Następnego dnia rano nie mógł już wyjść z łóżka.
– Z godziny na godzinę było coraz gorzej. Bóle mięśni, pleców, pogarszał się oddech, znikł smak i zapach. Nigdy wcześniej nie miałem czegoś podobnego – wspomina 60-latek.
W poniedziałek był już w drodze do Chicago. Przeszło mu przez myśl, że “może to ten wirus” i chciał jak najszybciej odizolować się od domowników, by nikogo nie zarazić. W prywatnej klinice w Niles zrobił sobie test na koronawirusa. We wtorek rano otrzymał wynik – był on pozytywny.
Tego samego dnia wieczorem córka Cioromskiego, która jest pielęgniarką, widząc pogarszający się stan ojca, a zwłaszcza jego utrudnione oddychanie, zdecydowała wraz z mężem zawieźć go na pogotowie. Jak powiedział później Cioromski – “w ostatniej chwili” i “dzięki Bogu”.
W szpitalu AMITA Health Resurrection w Chicago prześwietlenie wykazało u Cioromskiego podwójne zapalenie płuc. Gwałtownie pogarszał się oddech i spadał poziom tlenu we krwi. Mimo podawania tlenu przez następne parę dni było tylko gorzej. Cioromski widział bezradność na twarzach lekarzy. Zawisło nad nim zagrożenie podłączenie do respiratora. W tym czasie, jak mówi, na przemian tracił i odzyskiwał przytomność.
– Lekarze mówili, że nie wiedzą, co się dzieje, ale że mój stan się pogarsza. Myślałem już, jak się pożegnać. Najgorsze było to, że jest się samemu, nie można mieć przy sobie rodziny… – wspomina polonijny biznesmen.
W obliczu pogarszającego się stanu pacjenta lekarze z AMITA we współpracy z innowacyjną Mayo Clinic zdecydowali się na eksperymentalną terapię osoczem krwi zawierającej przeciwciała koronawirusa. Cioromski został poddany aż dwóm transfuzjom. Jednocześnie podawano mu sterydy, lek Remdesivir oraz inne leki. Jak mówi, lekarze nie wiedzą do końca, co z tej mieszanki, czy może wszystko naraz, zaczęło mu pomagać. Stopniowo i bardzo powoli, organizm zaczął się wzmacniać.
Ze szpitala wyszedł 1 września. Jak wspomina, w pierwszym dniu po wypisaniu przejście paru kroków do łazienki było ogromnym wysiłkiem. Parę dni później, gdy rozmawiamy, chwali się, że był już w stanie przejść trzy przecznice. Dużo śpi i odpoczywa, nadal izoluje się od rodziny “na wszelki wypadek”. Z dnia na dzień czuje się coraz lepiej, o czym – jak mówi – świadczy fakt, że już “ludzie w biurze zaczynają go denerwować”.
Ten wirus jest prawdziwy
Cioromski czuje, że po powrocie do zdrowia pozostała mu do spełnienia jeszcze jedna misja – ostrzec innych przed niebezpieczeństwem związanym z koronawirusem. Trzy dni po wyjściu ze szpitala na swoim profilu facebookowym zamieścił po angielsku wpis skierowany do rodziny i przyjaciół:
“COVID-19 jest prawdziwy. Nigdy nie sądziłem, że będę pisał o swoich doświadczeniach dotyczących zakażenia wirusem Covid-19, ale oto jestem”. Obiecałem sobie (…), że jeżeli wygram walkę z tym strasznym wirusem, będę mówił otwarcie i ostrzegał wszystkich, że nie tylko jest on prawdziwy, ale prawdziwy jak żaden inny”.
Gdy w marcu wybuchła pandemia, Cioromski zamknął chicagowskie biuro, a działalność swojej firmy, Troy Realty Ltd., przeniósł na system pracy zdalnej. Wraz z rodziną wyjechał do Wisconsin i, jak mówi, wszystko szło bardzo dobrze, aż “na chwilę stracił czujność”. Twierdzi, że nie ma pojęcia, gdzie i jak się zaraził, ale przyznaje, że na parę dni zlekceważył zalecenia dotyczące noszenia maski i dystansowania.
– Wystarczyły dwa-trzy dni nieuwagi, a prawie kosztowało mnie to życie. Co gorsza, mogłem narazić na tego straszliwego wirusa moich najbliższych. Na szczęście nikt z rodziny nie zachorował – mówi.
“Nie lekceważcie (tego wirusa), jest prawdziwy, jest straszny i gorszy niż najgorsze przewidywania. Noście maski, zachowujcie dystans, trzymajcie się z dala od obszarów ludzi, gdzie może dojść do rozprzestrzeniania. Ten wirus do tej pory pozostaje w dużej części niezbadany, a większość procesu leczenia opiera się na eksperymentach (…) Proszę przyjaciele (…) nie traćcie czujności ani na minutę” – pisze dalej Cioromski na Facebooku.
Szczególny apel, za naszym pośrednictwem, chce skierować także do Polonii.
– Szczególnie nasi, Polacy, myślą, że to jakaś konspiracja i głupota. Proszę ludzi uświadomić, że to jest prawdziwa rzecz i trzeba być bardzo ostrożnym. To nie są żarty, ludzie muszą dbać o siebie, trzeba te maski nosić, trzeba to Polonii, naszym kontraktorom itp. wytłumaczyć. Ludzie muszą też zrozumieć, że to jest nadal nieznane. W poważnych przypadkach lekarzom bardzo trudno jest z tym wirusem walczyć. Polonia musi to wziąć na poważnie – przestrzega biznesmen.
Drugą misją Cioromskiego, po pełnym powrocie do zdrowia, jest oddanie plazmy z przeciwciałami koronawirusa. O to samo apeluje do osób, które mają już za sobą chorobę. – To może uratować komuś życie – zaznacza.
Joanna Marszałek
[email protected]
Reklama