Kanada. Nowe śledztwo w sprawie śmierci Dziekańskiego i działań policji
- 08/23/2020 10:52 PM
Rozpoczęło się śledztwo w sprawie działań podjętych przez policję federalną Kanady po śmierci polskiego emigranta Roberta Dziekańskiego w Vancouver w 2007 r. Zarzuty swoim szefom stawiają dwaj byli policjanci.
Dochodzenie, które prowadzi policja prowincji Ontario (OPP), dotyczy działań oficerów i szefów policji federalnej (RCMP). Ma określić, czy RCMP właściwie potraktowała swoich byłych funkcjonariuszy.
Monty Robinson, Kwesi Millington, Bill Bentley i Gerry Rundel od lat powtarzają, że stali się kozłami ofiarnymi w sprawie. Nie wiadomo, którzy z tych policjantów są skarżącymi; media podawały, że zarzucają oni swojemu byłego szefowstwu, iż winę przypisano tylko im, a w śledztwie nie uznano argumentów, że zachowywali się zgodnie ze szkoleniem, podczas którego uczono ich np., że paralizatory są bezpieczne.
Jak mówiła telewizji CTV Shirley Heafey, była przewodnicząca komisji ds. skarg na RCMP, zarzut dotyczy tego, że szefowie RCMP utrudniali postępowanie. Kanadyjskie media podały, że jedną z osób, przeciw którym prowadzone jest dochodzenie OPP, jest komisarz RCMP Brenda Lucki, szefowa federalnej policji.
„W tej sprawie ważne jest, że śmierć Roberta Dziekańskiego była tragicznym wydarzeniem, które nastąpiło po serii błędów popełnianych przez instytucje. To nie jest prosta sprawa, ludziom nie zależy na analizie faktów, wolimy proste historie, w których są ci dobrzy i ci źli” - powiedział w rozmowie z PAP Curt Petrovich, który jako dziennikarz publicznego nadawcy CBC od śmierci Dziekańskiego relacjonował tę sprawę. Petrovich, wielokrotnie nagradzany za dziennikarskie dochodzenia, w ub.r. opublikował książkę „Blamed and Broken”, dokumentującą fakty związane ze śmiercią Dziekańskiego.
14 października 2007 roku Dziekański zmarł po tym, gdy na lotnisku w Vancouver funkcjonariusze RCMP użyli paralizatorów, żeby go obezwładnić. Jak wynikało z nagrania dokonanego przez jednego z podróżnych, Dziekański zachowywał się gwałtownie po wielogodzinnym oczekiwaniu, kiedy nikt nie skierował go do właściwej dalszej części lotniska. To, czy działania czterech policjantów były adekwatne do sytuacji, stało się przedmiotem późniejszego dochodzenia, w wyniku którego dwóch policjantów skazano za składanie fałszywych zeznań, a dwóch uniewinniono.
„Jak to możliwe, że wszystkim czterem postawiono zarzut krzywoprzysięstwa i uzgadniania wersji, a skazano tylko dwóch z nich? Żaden z tych policjantów nie odmówił składania zeznań. Podczas ćwiczeń uczono ich, że użycie paralizatora jest nieszkodliwe. Finał wydarzeń był tragiczny, ale przecież (oskarżeni) podkreślali, że nie było ich zamiarem skrzywdzenie Dziekańskiego, chcieli go tylko obezwładnić. Skoro nie było zamiaru, nie można mówić o morderstwie” - tłumaczył Petrovich przyczyny, dla których policjanci mogli wnioskować o przeprowadzenie śledztwa.
„Nawarstwiały się drobne pomyłki, nawet językowe. Jeden z policjantów zeznawał np., że jego kolano +nie było w pobliżu+ (ang. nowhere near - PAP) szyi Polaka, tymczasem z filmu wynika, że kolanem przyciskał (mu) ramię. Ale policjant użył tego wyrażenia w sensie potocznym, ramię jest oczywiście obok szyi. Również takie językowe drobiazgi zostały użyte, by dowieść im kłamstwa” - wyjaśniał Petrovich.
Zarzut składania fałszywych zeznań postawiono policjantom w konsekwencji dochodzenia prowadzonego przez specjalnego prokuratora Richarda Pecka, oddelegowanego przez rząd Kolumbii Brytyjskiej do sprawy śmierci Dziekańskiego. W 2011 r. Peck uznał, że małe jest prawdopodobieństwo skutecznego postawienia innych zarzutów. W 2010 r. sędzia Thomas Braidwood, który działał na zlecenie rządu Kolumbii Brytyjskiej, w swoim raporcie uznał użycie paralizatora za nieuzasadnione. W grudniu 2009 r. komisja zajmująca się skargami na policję napisała, że użycie tasera wobec Dziekańskiego było "przedwczesne i nieadekwatne".
„Ludzie zapominają, że zachowanie Dziekańskiego było gwałtowne, że odrzucił pomoc oferowaną przez pasażerkę z Iranu. Nie wiedzą, że sędzia prowadzący dochodzenie przyznał, że najpierw widział nagranie i wyrobił sobie opinię, zanim proces się rozpoczął – co w praktyce wystarcza do powtórzenia procesu. Dziekański mógł żyć. Ale nie mamy tu do czynienia z przypadkiem brutalności policji, takiej jak w przypadku George’a Floyda w USA” - podkreślił Petrovich.
Zdaniem kanadyjskiego dziennikarza śmierć Dziekańskiego stała się jednak katalizatorem zmian, np. nowych instrukcji użycia taserów. „Stała się też przyczyną od dawna potrzebnych zmian w samej RCMP, które jest instytucją zhierarchizowaną, o wojskowym charakterze, ze wszystkimi tego konsekwencjami, takimi jak niechęć do przyznania się do błędów” - dodał Petrovich.
Z Toronto Anna Lach (PAP)
Reklama