Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
środa, 25 grudnia 2024 13:29
Reklama KD Market

Oglądając „Immigration nation”. Polityka „zero tolerancji” w bolesnej soczewce

Od 3 sierpnia na platformie Netflix dostępny jest 6-odcinkowy serial dokumentalny „Immigration nation”, który prześwietla działalność agencji rządowej U.S. Immigration and Customs Enforcement (ICE). Zanim dokument trafił na antenę, ICE wezwała twórców do usunięcia części scen, próbowano także opóźnić jego emisję ze względu na nadchodzące wybory prezydenckie. Nie udało się. Serial powstawał przez 3 lata, poczynając od 2017 roku, tuż po objęciu urzędu prezydenta Stanów Zjednoczonych przez Donalda Trumpa. W intensywnej kampanii wyborczej, jako kandydat, Trump obiecywał, że rozprawi się z „problemem imigracyjnym”. Częścią tego rozwiązania miał być mur na granicy Stanów Zjednoczonych i Meksyku, deportowanie 3 mln nieudokumentowanych mieszkańców USA, a także – a może przede wszystkim – wzmocnienie finansowe, kadrowe i prawne powstałej w 2003 roku federalnej agencji ds. imigracji i ceł – U.S. Immigration and Customs Enforcement (ICE), części Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego (Department of Homeland Security). ICE, nazywana często „ice” (lód – red.) w nawiązaniu do bezwzględności agentów i całej instytucji, patroluje granice, poszukuje osób nielegalnie zatrudnionych i przebywających na terenie kraju, odpowiada także za słynne „naloty” w zakładach pracy. Osoby aresztowane są umieszczane w ośrodkach detencyjnych przez funkcjonariuszy ICE. Tam imigranci oczekują na decyzję w sprawie deportacji lub innego rozwiązania w sprawie swojego statusu. Twórcami serialu są Christina Clusiau, była fotoedytor w magazynie Time i filmowiec oraz Shaul Schwarz – filmowiec z Izraela na stałe mieszkający w Stanach. W życiu prywatnym Clusiau i Schwarz tworzą parę, a w życiu zawodowym od dawna skupiają się na imigracji. I tak, w wyniku zawodowych splotów okoliczności Clusiau i Schwarz w 2017 roku zaproponowali wysokiemu urzędnikowi imigracyjnemu nakręcenie dokumentu dokumentującego wpływ Donalda Trumpa na działalność i rozwój ICE. Albowiem wraz z nastaniem prezydentury Trumpa przed agencją otworzyły się nowe możliwości. Przy okazji realizowania nowych wytycznych administracji ICE popełniło i wciąż popełnia wiele niewybaczalnych błędów. Jednym z największych był ten z 2018 roku, kiedy ujawniono, że dzieci imigrantów zatrzymanych na granicy z rodzicami i rodzinami, są od nich oddzielone i przetrzymywane w odosobnieniu. Donald Trump pod naciskiem opinii publicznej i oponentów politycznych podpisał dyrektywę zmieniającą ten bezduszny i okrutny przepis, nie sposób jednak oszacować strat emocjonalnych i krzywd rodzin imigracyjnych, które doznały takiej opresji. Nie jest to jedyny problem związany z ICE. Za prezydentury Baracka Obamy głównym celem ICE było deportowanie nielegalnych imigrantów, którzy na terenie Stanów Zjednoczonych popełnili przestępstwa. Prezydent Trump uwagę ICE przeniósł na wszystkich nielegalnych imigrantów, również tych niepopełniających żadnych wykroczeń i przestępstw. Wszystkie błędy agencji bezlitośnie punktują twórcy serialu. Od pierwszej do ostatniej sceny, serial jest, mówiąc najdelikatniej, niewygodny. Niewygodny przede wszystkim dla agencji, która chyba poniewczasie zorientowała się, że dopuściła zbyt blisko dwójkę filmowców, którzy precyzyjną umową zapewnili sobie niezależność dziennikarską. I niewygodny dla widzów, bo wszystko, co widzimy na ekranie, dalekie jest od komfortu. Aresztowania W nocy lub w ciągu dnia. W domach, w pracy, na ulicy. Podstępem – funkcjonariusze ICE przedstawiają się jako policja, namawiają do otwierania drzwi, a kiedy uzyskają zgodę na wejście do mieszkania, mogą już w zasadzie zrobić wszystko. Widzimy aresztowania łączone, kiedy agenci wchodzą do mieszkania po jedną osobę, a wychodzą z kilkoma. Widzimy oszukanych ludzi, bezprawne wejścia do budynków (scena włamywania się do budynku przez agentów). Widzimy aresztowania na ulicach w powiatach, które nie zgadzają się na współpracę z ICE. Rozpacz  Większość imigrantów, których aresztuje ICE na oczach filmowców, a tym samym trochę na naszych, zachowuje się bardzo spokojnie. Niektórzy żegnają się z dziećmi, żonami, bliskimi. Niektórzy wychodzą, nie żegnając się z nikim. Przerażenie i niedowierzanie widzimy na twarzach tych aresztowanych, których ręce i nogi skuwane są łańcuchami. Rozpacz widzimy w niedawno wesołych oczach Meksykanina, który przyjechał do Stanów Zjednoczonych jako małe dziecko, zdążył być żołnierzem, a następnie został deportowany i nielegalnie wrócił do Stanów, które uważa za swój kraj. Widzimy rozpacz ojca oddzielonego na granicy od córki i rozpacz dziecka przekonanego, że już nigdy nie zobaczy ojca. Wreszcie, rozpacz widzimy w oczach matki, która pięć lat czeka na odnalezienie szczątków syna na pustyni, przez którą Meksykanie wędrują do Stanów. Bezduszne tryby instytucji i systemu Kiedy raz pojawisz się w systemie, już w nim jesteś – takie przekonanie mają urzędnicy i m.in. młodzieniec deportowany do Meksyku, który nie ukrywa przed kamerą, co myśli o systemie i jego bezdusznych trybach, które doprowadziły do jego deportacji, mimo że wychował się w USA i nie stanowi żadnego zagrożenia dla praworządności kraju. Dowodów na to, jak system wspierany przez prezydenta usuwa wszystkich imigrantów, a nie tylko tych, którzy popełnili jakieś przestępstwo, serial daje cały szereg. Jeden z bardzo szczerych agentów ICE mówi przed kamerą: „Chcą się pozbyć wszystkich. Tak myślę”. Arogancja władzy  Na ekranie widzimy nie tylko pewnych siebie, przekonanych o własnej nieomylności najwyższych urzędników państwowych, ale i funkcjonariuszy jak mantrę powtarzających: „Wyłączam uczucia, praca to praca, daje mi godną płacę i życie”. Agenci ICE są zresztą niewątpliwie najsłabszym ogniwem opowieści. Nie dlatego, że są „złymi” w tej historii, ale dlatego, że każdym słowem świadczą o swoim niebezpiecznym mentalnym mariażu z władzą i wierzą w sprawę mocniej niż ich mocodawcy. Dlatego, że działają, manipulując prawem i przepisami, naginając je na potrzeby statystyk. Dlatego, że znajdują pozaprawne środki wejścia do mieszkań imigrantów, odmawiają przedstawienia nakazów przeszukania, drwią z zatrzymanych i kolejni aresztowani są dla nich tylko cyframi. Dlatego, że usprawiedliwiają się przed sobą i widzami, a chyba lepiej byłoby, gdyby któryś z nich po prostu powiedział przynajmniej: „Nie, ta praca nie jest idealna”. Zamiast tego jeden z oficerów ICE z Nowego Jorku wyznaje: „Mam dobry, stabilny dom. Zarabiam dobre pieniądze. Być nazywanym nazistą – to ignorancja. Nie wybieramy grup ludzi na podstawie rasy, koloru, religii. Po prostu szukamy ludzi, którzy nadają się do usunięcia”. Droga bez wyjścia Serial to bolesne sześć godzin aresztowań, przesłuchań, manipulacji oficjeli, widoku rozbitych rodzin, zniszczonych nadziei na lepsze życie, przeinaczeń, oszustw, niewolnictwa i imigracji w najtrudniejszym wydaniu. Na koniec serialu jego autorzy pozostawiają temat śmierci imigrantów i uchodźców – tych w ośrodkach detencyjnych, gdzie przetrzymywani protestują i odmawiają jedzenia, jak i tych, których droga do Stanów Zjednoczonych wiedzie przez pustynię i na pustyni imigranci grzebią swoje nadzieje i życie. Ludzie Kamera dokumentalistów podąża za bohaterami dokumentu: urzędnikami, funkcjonariuszami, imigrantami, ich rodzinami, działaczami. Nie robi wyjątku dla nikogo, jest blisko i rejestruje bezlitośnie szczerze. Szczęśliwie widzimy na ekranie takich ludzi, którzy niosą nadzieję: prawników walczących o prawa pracownicze nielegalnych robotników, imigrantkę – aktywistkę ostrzegającą na ulicach imigrantów i interweniującą podczas nielegalnej akcji ICE, lokalnych polityków nie godzących się na dyktat ICE na terenie miast i powiatów. Są wreszcie te niewielkie społeczności, które nad imigrantami chcą rozłożyć parasol ochronny, uznając ich za pełnoprawnych członków swoich społeczności. No i są wreszcie imigranci, których kamera widzi czasem w czasie zakuwania w łańcuchy i wyciągania z domów przez ICE. Wszyscy oni powierzają filmowcom swoje historie – a te są dramatyczne, skomplikowane, często niezawinione, okupione cierpieniem psychicznym i fizycznym. Autorzy serialu są pracowici – za historiami i ludźmi podążają za granicę, do rodzin zatrzymanych w ośrodkach detencyjnych w Stanach Zjednoczonych, więc momentami dokument o nierównej dynamice ogląda się jak serial kryminalny. Ale to nie jest serial kryminalny, to jest samo życie, tutaj, w Stanach Zjednoczonych. Czy serial coś zmieni, włoży patyk w szprychy machiny imigracyjnej? Jest to bardzo wątpliwe. Może jednak poruszyć jednostki, które są choć trochę otwarte na otaczający świat. A społeczeństwo obywatelskie buduje się na takich właśnie ludziach, co udowadnia wielu bohaterów tego wyjątkowego serialu. Zatem – przed ekrany. Katarzyna Korza [email protected] Zdjęcia pochodzą z serialu dokumentalnego "Immigration Nation" w serwisie Netflix/screenshots

9

9

10

10

8

8

9

9

7

7

8

8

6

6

7

7

5

5

6

6

4

4

5

5

3

3

4

4

3

3

1

1

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama