Poparzenia, których doznał Dominik Breksa mając 9 lat oraz nieudane operacje przeszczepów skóry, zakuły ponad 16-letniego obecnie chłopca w pancerz zrostów i bliznowców, uniemożliwiających oddychanie i prawidłową pracę serca. W poniedziałek, 29 czerwca, chłopiec, będący z rodziną pod opieką Daru Serca, zostanie poddany w Chicago już 21. operacji w swoim życiu.
Fatalny dzień
Wypadek zdarzył się 30 sierpnia 2012 roku w rodzinnym domu chłopca. 9-letni wówczas Dominik postanowił pobawić się zapałkami. Chłopiec zapalał kolejne zapałki siedząc przy stole na poddaszu. W tym samym pomieszczeniu znajdowała się jego siostra, młodsza o 2 lata Klara.
Dominik nie potrafi dokładnie odtworzyć momentu, w którym ogniem zajęła się jego koszulka. Wszystko od tego ułamka sekundy potoczyło się błyskawicznie.
Sylwia Piskorska-Breksa, mama chłopca, która była wtedy w domu, ale aż dwa piętra niżej, usłyszała krzyk córki i zdanie, którego nie zrozumiała od razu: „Dominik się pali!”. Chwilę po tym, jak dobiegła do córki, zobaczyła synka w płonącej koszulce.
„Ugasiłam go wodą, wstawiłam pod prysznic i wtedy dopiero zadzwoniłam po pogotowie” – mówi. W wyniku tego wypadku Dominik doznał poparzeń II i III stopnia aż 35 proc. ciała. Ogień poparzył podbródek, szyję, klatkę piersiową, obie pachy, obręcz barkową, prawą rękę od ramienia do łokcia włącznie.
Życie w bólu
Kolejne miesiące i lata samego Dominika, ale i jego rodziny, naznaczone są ogromnym psychicznym i fizycznym bólem oraz kolejnymi operacjami. „Dominik był długo utrzymywany w śpiączce, do domu wzięłam dziecko w pancerzu uciskowym” – opowiada pani Sylwia. „Wkrótce takim pancerzem stała się dla niego jego własna, poraniona skóra” – opowiada mama Dominika. Organizm dziecka odrzucił przeprowadzone w Krakowie przeszczepy skóry. Na ciele utworzyły się bolesne zrosty i bliznowce uniemożliwiające ruch. „Tamten czas był dla nas pełen lęku i rozpaczy, ale przede wszystkim dla Dominika był to czas ogromnego cierpienia fizycznego i psychicznego” – pani Sylwia opowiada o rozdzierających scenach zdejmowania bandaży po przeszczepach skóry, kolejnych operacjach przeprowadzonych w Krakowie – tych było w sumie 9. „Bardzo dużo wtedy płakaliśmy, czułam się jak w matni” – mówi zrozpaczona mama. Ciało chłopca coraz bardziej ograniczało jego ruchy, możliwości, powodowało nieustanny ból.
Bezsilność i rozpacz pani Sylwia przekuła jednak w działanie. „Czułam, że wyczerpaliśmy możliwości w Krakowie, czułam, że musimy szukać pomocy dalej, gdzieś indziej” – opowiada. „Uczę języka angielskiego, zaczęłam więc szukać informacji w języku angielskim” – dodaje. Tak rodzina trafiła do Children’s Burn Foundation, która wzięła Dominika pod opiekę. Dzięki jej wsparciu Dominik trafił na leczenie do doktora Petera H. Grossmana w West Hills w Kalifornii, który przeprowadził na Dominiku 11 skomplikowanych operacji. Dzięki nim zlikwidowane zostały ograniczające przykurcze pod pachami i na szyi. Dzięki nim również Dominik stał się nieco bardziej mobilny. „Dostaliśmy tam pomoc psychologiczną, a byliśmy rozbici, zrozpaczeni, bez nadziei” – mówi pani Sylwia. „Tam rozpoznano właściwie naszą traumę i tam zapoznaliśmy się z pojęciem ‘burn survivor’, które jest, muszę przyznać, bardzo pomocne. Z ‘ofiary’ poparzenia mój syn stał się kimś, kto przetrwał, ‘ocaleńcem’, bohaterem. Ta koncepcja i podejście sprawiły, że przestaliśmy się kulić, przestaliśmy płakać, zaczęliśmy żyć” – opowiada pani Sylwia.
Część kosztów leczenia Dominika w Kalifornii pokrył polski Narodowy Fundusz Zdrowia. „Mieliśmy ogromne szczęście, spotkaliśmy się wtedy z NFZ ze zrozumieniem – osoby podejmujące decyzję wiedziały, że w Polsce nie mamy już szans na efektywne leczenie” – tłumaczy mama Dominika.
Skomplikowane leczenie
NFZ nie sfinansuje jednak przyszłych operacji, a potrzeby są nadal ogromne. Wraz z dorastaniem Dominika, komplikuje się jego sytuacja zdrowotna. Choć operacje w Kalifornii zlikwidowały bolesne i ograniczające przykurcze pod pachami i na prawym łokciu, a w miejsce usuniętego częściowo bliznowca naciągnięto nową, zdrową skórę, to koszty kolejnych operacji są bardzo wysokie. Leczenie Dominika to skomplikowana procedura naciągania zdrowej skóry, która musi być kontynuowana. Takie operacje nie są niestety wykonywane w Polsce, co jeszcze mocniej komplikuje sytuację i zmusza rodzinę do szukania pomocy w Stanach Zjednoczonych. „Pancerz chorej skóry wpływa fatalnie na narządy wewnętrzne Dominika – bliznowce i zrosty nie rosną wraz z nim, przez co układ oddechowy i serce są konsekwentnie mocno uciskane” – opowiada mama. A chłopiec intensywnie rośnie – już teraz ma ponad 180 cm wzrostu, ale ma krytyczną niedowagę. „Kombinacja wszystkich tych czynników stanowi dla niego ogromne zagrożenie, dlatego operacje, które czekają nas przy okazji obecnego pobytu w Stanach, są w tej chwili takie ważne” – mówi pani Sylwia.
W pomoc chłopcu od 2017 roku zaangażowana jest chicagowska Fundacja Dar Serca, która od chwili powstania pomogła ponad tysiącu dzieci z Polski. Tylko w ubiegłym roku pod opieką fundacji znalazło się 64 dzieci. Dar Serca zapewnia organizację pobytu na miejscu, co ma ogromne znaczenie dla rodzin przechodzących proces leczenia w Stanach Zjednoczonych. Dzieci leczone w Chicago mogą zamieszkać w budynku fundacji. „Rodziny otrzymują od nas miesięczną pomoc finansową na pokrycie kosztów, refundujemy koszt zakupu leków, środków opatrunkowych i higienicznych” – mówi dyrektor w zarządzie fundacji Izabela Rybak. W pomoc dzieciom zaangażowanych jest wiele osób – poczynając od konsula RP aż po wolontariuszy, którzy organizują transport i wolny czas rodzinom. Z takiej opieki – dzięki zaangażowaniu fundacji i jej wolontariuszy, korzysta również Dominik, jego mama i siostry, Klara i Blanka, które przyjeżdżają do Stanów z bratem. „Nasze pobyty tutaj są długie, nie chcę i nie mogę zostawiać dziewczynek bez nas” – tłumaczy pani Sylwia, która samotnie wychowuje całą trójkę. Dar Serca służy rodzinom również swoją wiedzą – fundacja posiada szeroką bazę ośrodków medycznych oferujących specjalistyczną pomoc chorym dzieciom.
Fundacja nie zapewnia jednak pokrycia kosztów leczenia – te są bardzo wysokie, zwykle rodziny prowadzą zbiórki na ratowanie swoich ukochanych dzieci same przy wsparciu fundacji polskich. „Potrzeby rodzin są ogromne, bo i koszty leczenia w Stanach Zjednoczonych są bardzo wysokie” – wskazuje dyrektor Izabela Rybak. A jednak, czasem zdarzy się „cud” i rodzinie udaje się zebrać niezbędną do rozpoczęcia leczenia kwotę. Pod życzliwą opieką Fundacji Dar Serca w Stanach przebywa obecnie 12 dzieci, których rodzice zebrali pieniądze na leczenie. „Najczęściej rodziny przyjeżdżają do Stanów z dziećmi chorymi na choroby onkologiczne, z ciężkimi wadami serca, z wadami genetycznymi takimi jak rdzeniowy zanik mięśni, z ciężkimi skrzywieniami kręgosłupa zagrażającymi życiu i bardzo skomplikowanymi wadami kończyn” – wylicza Izabela Rybak. „Tutejszym specjalistom udaje się chorym dzieciom pomóc” – podkreśla.
Pomóżmy
„Cudu” potrzebuje również Dominik. Chłopiec ma zaplanowane łącznie 3 operacje w Comer Children’s Hospital w czasie wizyty w USA, która już trwa. Na dwie operacje rodzina zebrała pieniądze dzięki siepomaga.pl. Ale trzecia operacja nie jest pewna, choć powinna się odbyć – operacje są ułożone w cyklu, w odpowiednich odstępach czasowych, których wymaga leczenie. „Nie mamy jeszcze pieniędzy na tę ostatnią operację i bardzo potrzebujemy pomocy w zebraniu niezbędnej kwoty” – mówi wprost mama Dominika. „W Polsce wpłacenie pieniędzy na zbiórkę jest bardzo proste. Żeby wpłacić pieniądze na operację Dominika ze Stanów czy w ogóle z zagranicy, niezbędny jest tylko dodatkowy numer bankowy swift” – tłumaczy. Wszystkie informacje na temat zbiórki znajdują się pod adresem www.siepomaga.pl/ratujemydominika oraz na stronie facebookowej „Pomóż w leczeniu Dominika w USA”.
Dzięki operacjom w Chicago i dalszemu leczeniu, Dominik może snuć plany dotyczące przyszłości i marzyć. Chłopiec pięknie rysuje i znakomicie się uczy, pomimo długich przerw i ciężkich operacji, które są za nim, ale i przed nim – planuje zostać architektem. Ale jego marzenia są zupełnie inne od marzeń rówieśników. Chłopiec najbardziej pragnie, żeby napotkani ludzie nie widzieli w nim tego, co się mu zdarzyło, żeby nie zatrzymywali się na jego bliznowcach. „Żeby lekarze mnie wyleczyli do tego stopnia, żebym mógł rozebrany iść na plażę popływać w morzu. Żeby bliznowce nie przyciskały moich płuc, żebym mógł normalnie, głęboko oddychać” – wylicza Dominik.
W spełnieniu tego marzenia może pomóc każdy. Liczy się każdy grosz i cent.
Katarzyna Korza
[email protected]
UWAGA
Dane do przelewu do siepomaga:
Fundacja SiePomaga, ul. Za Bramką 1, 61-842 Poznań
Numer konta: Alior Bank 89 2490 0005 0000 4530 6240 7892
Kod swift do przelewów zagranicznych: ALBPPLPW, koniecznie tytułem 11653 Dominik Breksa
Marzenia inne niż wszystkie. 16-letni Dominik potrzebuje naszej pomocy
- 06/26/2020 01:04 AM
Reklama