Wielu lubi je dawać, niewielu lubi je przyjmować. O czym mowa? – Oczywiście o dobrych radach. Żyjemy wśród innych ludzi i szczególnie, kiedy widzimy, że ktoś nam bliski ma jakiś problem, kłopot, staramy się znaleźć sposób, aby mu pomóc. Najprostszym z nich jest właśnie „dobra rada”, która zwykle u swoich podstaw ma dobre intencje, ale… „Dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane”, więc warto przyjrzeć się im bliżej.
Ja tylko się troszczę…
Jedną z grup, która dostaje naprawdę dużo rad, są matki, szczególnie te młode, jeszcze niedoświadczone. Są to rady od mam, starszych sióstr, koleżanek, znajomych, sąsiadek, jak i od osób zupełnie obcych. Czasami młode mamy proszą o taką radę, ale zdecydowanie częściej dostają ją tak po prostu, bo druga osoba chciałaby pomóc, ale nie wie jak to zrobić inaczej.
Najbliżsi wkraczają w momencie, kiedy widzą, że jest ciężko, trudno, kiedy młoda mama jest chwilowo w gorszym stanie i wierzą, że ich doświadczenie i mądrość życiowa będą antidotum, rozwiążą wszelkie problemy. Chcą przecież jak najlepiej, chcą pomóc, wesprzeć, ale efekt często bywa zupełnie inny od zamierzonego.
Wyrzuty zamiast wsparcia
Udzielający „dobrych rad” bardzo często powtarzają opinie, przekonania, które gdzieś i kiedyś sami od kogoś usłyszeli. Warto przy tym pamiętać, że to, co uważamy za prawdę obiektywną, nie jest niczym innym, jak czyjąś opinią w danej sprawie. Szczególnie dużo jest właśnie takich utartych „prawd” w wychowaniu, które kiedyś należało do całej rodziny i małym dzieckiem zajmowała się nie tylko mama, ale też babcia, a czasami również i prababcia. Wychowanie było więc wypadkową doświadczeń i zasłyszanych opinii kilku pokoleń.
Wśród takich właśnie stereotypów rodzinnych przez wiele lat istniało kultowe już niemal „Dzieci i ryby głosu nie mają”, więc opinie i rację mogli mieć tylko starsi. Tym samym „dobre rady” niejednokrotnie zamieniały się w wytykanie błędów, bo: „Za dużo je nosisz i się przyzwyczai”, „Powinnaś dać mu smoczek”, „Nie powinnaś dawać smoczka”, „Ma kolki, bo źle się odżywiasz”…
Filtrowanie
Niezależnie od tego od kogo dostajemy „dobre rady”, nie musimy ich wszystkich przyjmować, jak również, nie musimy ich wszystkich odrzucać. Warto pamiętać o przefiltrowaniu ich przez siebie i swoje doświadczenia. Weźmy na przykład opinię bliskiej osoba, że dziecko nigdy nie powinno spać z rodzicami. Nie oznacza ona, że muszę się tego trzymać zawsze i wszędzie. Ja sama pamiętam, jak moja córka budziła się w nocy co godzinę, czasem będąc głodną, a czasem potrzebując przytulenia. Nie dałabym rady za każdym razem do niej wstawać, więc zasypiała w swoim łóżeczku, ale później, niejednokrotnie przekładałam ją do nas, aby zwyczajnie wypocząć. Co więcej, wcale nie czułam się z tego powodu gorsza, czy zła, przede wszystkim słuchałam siebie i swoich potrzeb.
Skuteczne wsparcie
Kiedy już wiemy, że „dobre rady” nie zawsze są najlepszym wsparciem, warto się zastanowić, co nim rzeczywiście może być. Skuteczne wsparcie, pomoc, to przede wszystkim odpowiedź na realne potrzeby drugiej osoby. Do tego jednak trzeba otworzyć się na tą drugą stronę, wysłuchać jej i zrozumieć, zamiast skupiać się wyłącznie na przedstawieniu własnych racji.
Takie właśnie wsparcie, gdzie koncentrujemy się na rzeczywistych potrzebach drugiej strony, ma swoje zastosowanie zarówno w stosunku do przyjaciółki, dziecka, znajomego, czy nawet rodzica. Takie właśnie skuteczne wsparcie może być radą, może być wysłuchaniem bliskiej osoby, a czasami może to być chwilowe przejęcie dziecka/zadania, aby dać szansę na złapania dystansu.
Pomoc bywa różna, ale zawsze zależy od potrzeb.
To, czego potrzebujesz, przyjdzie
Uświadomienie sobie własnych potrzeb i rozpoznanie ich u innych to fundament porozumienia, ponieważ wszystko, co robimy, jest realizacją potrzeb właśnie.
Kiedyś (trochę jak dziecko) myślałam, że tylko ja tak mam – kiedy intensywnie o czymś myślę, prędzej czy później znajduję odpowiedź lub też rozwiązanie. Czasami jest to „dobra rada” odnaleziona gdzieś w artykule, innym razem fragment książki czy czyjegoś wystąpienia, a jeszcze kiedy indziej myśl wpada w trakcie rozmowy. Teraz już wiem, że nie tylko ja, ale każdy tak ma, problem tylko w tym, że nie każdy to dostrzega. Bywa bowiem tak, że goniąc za realizacją cudzych „dobrych rad”, zaleceń, zapominamy o odpoczynku, który uwalnia nasz potencjał.
„Dobre rady” bywają lepsze i gorsze, ale zawsze powinny mieć na uwadze potrzeby drugiego człowieka. „Dobre rady” rzucone bez przemyślenia mogą przynieść więcej szkody niż pożytku, więc warto z nimi uważać. Dodatkowo, zanim przyjmiemy je od kogoś, warto zastanowić się, czy to jest rzeczywiście to, czego mi w tej sytuacji potrzeba.
Iwona Kozłowska
jestem pedagogiem, mediatorem, a także Praktykiem i Masterem Emotion NLP. Od 2006r. pracuję z dziećmi, młodzieżą, a także ich rodzicami, nieustannie poszerzając swój warsztat pracy.
Po godzinach natomiast jestem całkiem zwyczajną mamą, której również zdarza się nadepnąć na rozrzucone klocki, czy też mierzyć się z wyzwaniami pod tytułem: „Nie chcę jeszcze iść się myć!”, lub „Jeszcze tylko 5 minut…”
Moją wielką pasją jest odkrywanie i wspieranie potencjału jaki drzemie w każdym dziecku i w każdym rodzicu. Głęboko wierzę, bo widzę to na swoim przykładzie, że nawet mając dzieci u boku, można realizować swoje marzenia i cele. Jednocześnie, takim podejściem można „zarażać” swoje dziecko, następnie je wspierać, a później wzajemnie się motywować i czerpać ze swoich doświadczeń.
Prowadząc MamoKompas pomagam mamom sprawić, aby ich podróż wychowawcza była przyjemna, ciekawa i wzbogacająca!
Reklama