Muzyka, która się wydarza. Polska skrzypaczka rozwesela mieszkańców Nowego Orleanu w czasie pandemii
- 05/29/2020 12:34 AM
To niecodzienny widok, nawet jak na barwny i artystyczny Nowy Orlean. Jedna w masce z frędzlami i w anielskich skrzydłach mozolnie pedałuje kolorową rikszę, kołysząc się w rytm muzyki, radośnie machając do mijanych na ulicy ludzi. Druga, także w masce, siedzi z tyłu i gra na skrzypcach liryczne melodie. Cała ta akcja ma na celu tchnięcie z powrotem życia w uciszone pandemią miasto i jego mieszkańców, a główna bohaterka ze skrzypcami to polska dziewczyna z Jaworzna.
Po wprowadzeniu w marcu w Luizjanie rozporządzenia o pozostaniu w domach w związku z pandemią koronawirusa, miasto żyjące w dużej części muzyką, nagle ucichło. Turyści zniknęli z Bourbon Street, zamknięto tętniące jazzem bary i restauracje, gdzie krzyżują się wszystkie smaki świata. 36-letnia skrzypaczka Anna Rożnowska, która na co dzień grała na Jackson Square, najważniejszym placu miasta, i jej koleżanka Sarah Grant, obwożąca turystów rikszą rowerową po historycznej francuskiej dzielnicy, nagle stanęły w obliczu pytania, co robić dalej.
Ania, która w Nowym Orleanie mieszka od sześciu lat, przyznaje, że w pierwszej chwili ogarnęła ją panika. Przerażona perspektywą lockdownu chciała uciekać z miasta gdzieś do lasu w stanie Oregon. Miała już nawet bilet na samolot. W ostateczności jednak nie poleciała; poszła z Sarą nad bayou, a ta powiedziała: ,,Będzie dobrze, może wezmę cię na moją rikszę, będę pedałować, a ty będziesz grać”.
Z winem i dmuchawą do liści
Pomysł został natychmiast podchwycony i zrealizowany. Podczas pierwszej próby następnego dnia obie od razu poczuły, że to jest to, co pragną robić.
Od tej pory w muzyczną trasę ulicami Nowego Orleanu wyruszają średnio cztery razy w tygodniu. Nie liczą dni, lecz Ania podejrzewa, że wyjazdów było już ponad 30. Niepowtarzalny dźwięk skrzypiec, który wydobywa się z rikszy i niesie ulicami miasta wyciąga z domów starszych i młodych, dzieci i młodzież i wywołuje entuzjastyczne, ale i emocjonalne reakcje. Ludzie stają w progach domów, na trawnikach lub przy krawężnikach – w bezpiecznym dystansie – i po prostu słuchają.
– Widać, jak bardzo są spragnieni czegoś pozytywnego. Wzruszają się, cieszą, często płaczą, dziękują nam i oferują poczęstunek – opowiada Ania.
Ania nigdy nie zapomni reakcji dwóch starszych Afroamerykanów na wózkach inwalidzkich, gdy z Sarą wjechały pograć do jednej z czarnych dzielnic.
– Nie przeszkadzało im, że dwie białe kobiety wjechały z muzyką do czarnej dzielnicy. Dla wielu mieszkańców Nowego Orleanu, miasta z dużą segregacją rasową, mogłoby być problemem. Panom bardzo podobała się nasza muzyka – jeden z nich wygrzebał nawet z kieszeni pięćdziesiąt centów i nam wręczył. Osobiście bardzo mnie to wzruszyło – wspomina Ania.
Był też pan, który biegł za nimi przez dwie ulice ze szklankami wina, które rozlewał po drodze i inny pan, który ,,zaatakował” je dmuchawą do liści, bo za głośno grały. W przeważającej mierze reakcje są jednak pozytywne.
Wyczuć ulice
Trasy najczęściej wybiera Sarah, która zdaniem Ani ma ,,świetne wyczucie ulic oraz ludzi” i zawsze potrafi wjechać tam, gdzie coś się dzieje. Planowanie tras nie jest wbrew pozorom takie łatwe. Trzeba jechać tam, gdzie jest bezpiecznie, a jednocześnie jest jakiś ruch, wówczas całe ulice wyjdą przed domy.
Z czasem pojawiły się nawet zamówienia – przyjechać zagrać na urodziny albo na Dzień Matki. Wówczas koncertują przy okazji dla wszystkich po drodze. Nie grają jednak zarobkowo. W lepsze dni uzbierane napiwki przekazywały bankowi żywności lub przeznaczały na inny szczytny cel. Ania na czas grania musi też opłacić opiekę nad 5-letnią córką.
– Dobrze, że na razie rząd amerykański nas wspiera i możemy poświęcić się inicjatywie pro bono – śmieje się Ania.
Jej muzyka to głównie improwizacje. Tonację dobiera w zależności od chwili i nastroju. Reszta, jak mówi, ,,po prostu się wydarza”. Styl mobilnego grania różni się nieco od muzyki, którą grała na Jackson Square w turystycznej dzielnicy francuskiej. Trzeba grać bez przerwy przez godzinę-półtora, żeby nikt ze słuchaczy nie został pominięty. Sarah pedałuje, Ania zamyka oczy i oddaje się graniu, często – jak mówi – zapominając o zewnętrznym świecie.
– Najbardziej cieszy, że ludzie się na to otwierają. Nic z mojego grania, jeśli nie ma dobrego odbioru – mówi.
O nietypowym nowoorleańskim duo pisał już Reuters, ,,The Guardian”, Yahoo, media francuskojęzyczne, hiszpańskojęzyczne, a nawet ,,India Today”. Grającą Polką zainteresowały się „Wyborcza” i telewizja TVN. Anię najbardziej cieszy jednak nie sława, lecz pozytywny odbiór muzycznej inicjatywy. Jej zdaniem świadczy to o tym, że w czasie pandemii ludzie są spragnieni dobrych wiadomości bardziej niż kiedykolwiek.
Przyznaje również, że akcja byłaby niemożliwa bez jej Sary, którą nazywa swoim aniołem.
– Ona jest drugą połówką serca tego projektu. Nie tylko pedałuje i wybiera trasy, ale integruje się z ludźmi, nawiązuje kontakty, prowadzi media społecznościowe i odpisuje na wiadomości. Jest wyjątkowa i jestem jej bardzo wdzięczna.
Gumbo z polskim akcentem
Ania pochodzi z Jaworzna, gdzie ukończyła szkołę muzyczną pierwszego stopnia. Twierdzi, że to była jej muzyczna baza, lecz dalej kontynuowała grę na skrzypcach jako samouk. Z Polski wyjechała w wieku 26 lat. Nie znajdowała tam odbioru, pragnęła czegoś więcej, Dziś śmieje się, że muzyczna inicjatywa grania na rikszy z pewnością nie byłaby dobrze przyjęta w rodzimym kraju.
Przez parę lat jeździła po świecie, lecz od pierwszej wizyty w Nowym Orleanie poczuła silny związek z tym miastem. Jest wielką fanką jazzu i bluesa Delty. Pomyślała wówczas, że kiedyś tam zamieszka. I zamieszkała – w 2013 roku.
– Wszyscy mamy takie miejsca, które nas w jakiś sposób wołają. Nowy Orlean wołał mnie bardzo długo – mówi.
Dziś, podobnie jak jej sześcioletnia córka, czuje się i Polką, i nowoorleanką.
– Nowy Orlean to takie gumbo, w którym wszyscy gotujemy się razem – śmieje się.
W Luizjanie rozporządzenie stay-at-home wygasło w połowie maja. Powoli otwierają się sklepy, restauracje i bary, lecz we francuskiej dzielnicy nie ma na razie turystów, a Jackson Square nadal świeci pustkami. Niepewną ciszę w mieście, które historycznie przeszło już tak wiele, przerywa tylko czasami dźwięk skrzypiec Anny Rożnowskiej, polskiej dziewczyny z Jaworzna.
Joanna Marszałek
[email protected]
Mobile Music Box na Facebooku: >>TUTAJ<<
Zdjęcia: Mobile Music Box/Facebook
Reklama