Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 25 września 2024 10:18
Reklama KD Market

Geraldine Baginski, aktywistka i nauczycielka, zginęła w pożarze własnego domu

Geraldine Baginski, aktywistka i nauczycielka, zginęła w pożarze własnego domu
„Geri była pomostem do utraconej epoki, kiedy Wicker Park był domem dla największej polskiej społeczności poza Warszawą ” – napisał o zmarłej w sobotę 23 maja nad ranem radny Brian Hopkins z 2. okręgu miejskiego. Znana dobrze na Helenowie, Geraldine Baginski zginęła w pożarze swojego rodzinnego domu przy 2124 W. Potomac w północno-zachodniej części Chicago. Geraldine „Geri” Baginski całe swoje życie spędziła w Chicago, najpierw przy ulicy Hermitage, a później w Wicker Park, dzielnicy, w której po II wojnie światowej osiadło wielu Polaków. W Wicker Park Geraldine zamieszkała z rodzicami  – imigrantami z Polski  – i siostrą Glorią. W domu mówiło się w języku polskim. Właśnie z dzieciństwa pozostała Geraldine możliwość rozumienia języka polskiego. Geraldine odebrała edukację w systemie amerykańskim: była uczennicą szkoły św. Heleny przy W. Augusta Blvd, później Holy Family Academy. Studia na DePaul University zakończyła uzyskaniem dyplomu nauczyciela języka hiszpańskiego. Geraldine Baginski uczyła w kilku chicagowskich szkołach, między innymi w Carl Schurz High School. Z tego okresu, tuż przed przejściem na emeryturę, zapamiętali ją i uczniowie, którzy zostawiają wiele komentarzy pod artykułami o zmarłej, jak i inni nauczyciele – koledzy z pracy. Michael Bildires, nauczyciel języka angielskiego, powiedział, że pamięta Geraldine jako nie tylko nauczycielkę, ale i „silną zwolenniczkę praw uczniów i sprawiedliwości społecznej”. „Była nauczycielką, której służba nie zakończyła się po przejściu na emeryturę” – powiedział Bildires. Duże zaangażowanie było charakterystyczne dla Geraldine nie tylko w szkole, ale i w społecznościach, w których funkcjonowała. „Była bardzo zaangażowana w życie swojej parafii św. Heleny” – mówi Elaine Coorens, znajoma Geraldine, autorka wspomnienia o niej na portalu oururbantimes.com . „Była zaangażowana w politykę, nie tylko na rzecz społeczności lokalnej, ale również dla miasta i kraju. Była zawsze gotowa pomóc i zaangażować się” – mówi Elaine, która wylicza również cechy Baginski. „Była bardzo rozmowna, miała wysoką świadomość potrzeby dbałości o własne zdrowie i formę, była wytrwała, nie była mściwa. Wiem, że uwielbiała tańczyć i ćwiczyć – regularnie chodziła do klubu fitness. Miała wyczucie stylu”. Była częstym gościem i uczestnikiem spotkań w Muzeum Polskim w Ameryce, a także cenioną obserwatorką i uczestniczką comiesięcznych spotkań komitetu Wicker Park, gdzie postrzegano ją jako osobę bezpośrednią i odważną w wyrażaniu swoich opinii. „Geri była pomostem do utraconej epoki, kiedy Wicker Park był domem dla największej polskiej społeczności poza Warszawą. Miała bezpośredni związek z dziedzictwem Wicker Park, a wiele z tego, co robiła, wynikało z jej chęci utrzymania tej części wspólnej historii tej okolicy przy życiu” – napisał we wspomnieniu o zmarłej radny Brian Hopkins z 2. okręgu miejskiego. W komentarzach dominuje opinia, że Geri Baginski była „uosobieniem wielkiego obywatela zaangażowanego w wiele spraw”. „Myślę, że tak, jak różnorodne były osoby i grupy, w które była zaangażowana, tak odejście Geri zostawia wielowymiarową pustkę” – mówi Elaine Coorens. „Zawsze mogłam zwrócić się do niej, kiedy próbowałam przypomnieć sobie kogoś lub coś, co wydarzyło się w ciągu ostatnich 40 i więcej lat w naszej ukochanej, historycznej dzielnicy Wicker Park. Była zadziorna i namiętna w tym, co było ‘słuszne’, będę tęsknić za stylową, kompetentną, rozważną panią”. Geraldine zginęła w pożarze na dzień przed swoimi 77. urodzinami. Przyczyny pożaru nie są znane, wiadomo jednak, że miał on źródło w kuchni i rozpoczął się bardzo wcześnie – o 2:30 nad ranem. Wspomnieniami o zmarłej dzielą się w sieci jej uczniowie i członkowie społeczności Wicker Park oraz Helenowa. Opłakuje ją najbliższa rodzina, m.in. Gloria Derengowski oraz siostrzeńcy Ronald i Michael z rodzinami. Katarzyna Korza [email protected]

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama