Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 23 listopada 2024 05:42
Reklama KD Market

10. rocznica katastrofy smoleńskiej w cieniu pandemii

Ze względu na panującą epidemię koronawirusa, obchody 10. rocznicy katastrofy smoleńskiej są skromne. Zarówno w Polsce, jak i w skupiskach Polonii na całym  świecie, odwołano zaplanowano wcześniej  publiczne uroczystości, które zostały ograniczone do złożenia wieńców i kwiatów pod pomnikami i tablicami pamiątkowymi upamiętniającymi tragedię z   10 kwietnia 2010 r. Zapadła też decyzja o przełożeniu wizyty delegacji rządowej  RP w Smoleńsku.

10 kwietnia 2010 r.  w katastrofie samolotu Tu-154, wiozącego delegację na uroczystości 70. rocznicy zbrodni katyńskiej, zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka Maria, najwyżsi dowódcy wojska i ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski.  Wśród ofiar był także Wojciech Seweryn z Chicago, syn zamordowanego w Katyniu oficera, działacz społeczny, rzeźbiarz  i twórca  Pomnika Katyńskiego na cmentarzu św. Wojciecha w Niles.  Wszyscy udawali się do Katynia, aby oddać hołd pomordowanym przez NKWD polskim oficerom. Katastrofa smoleńska była wielką, narodową traumą; przeżywanie żałoby stało się wielkimi narodowymi rekolekcjami – powiedział prezydent Andrzej Duda w wywiadzie dla „Naszego Dziennika”.  „W wielu Polakach obudziły się wtedy bardzo mocne, patriotyczne uczucia. Zrodziło się poczucie niezwykłej wagi tego wydarzenia, nie tylko dlatego, że zginęło wielu zasłużonych dla Ojczyzny rodaków, ale dlatego, że zginęli przedstawiciele całej klasy politycznej”  podkreśla Duda. „Każdy uczestnik tej delegacji, bez względu na poglądy, znalazł się w niej z pobudek patriotycznych. Tak, ta tragedia miała charakter wspólnotowy”  mówi prezydent. Jego zdaniem, Polacy zareagowali po katastrofie w sposób wyjątkowy. „Przychodzili przed Pałac Prezydencki, godzinami stali w kolejce, aby pokłonić się przed trumnami pary prezydenckiej. Ileż osób uczestniczyło w pogrzebach ofiar. To były tłumy”  wspomina Duda. Ocenił, że katastrofa była wielką narodową traumą. „Przeżywanie żałoby stało się wielkimi narodowymi rekolekcjami”  mówił prezydent. Podkreślił jednocześnie, że nie wszystkim podobało się to, że naród jednoczy się wokół wartości patriotycznych i religijnych, sięgających fundamentów naszej tradycji. „Stąd było to staranie o rozbicie tej wspólnoty. Pamiętamy, kto to robił”  dodał.

Przekonywał, że dla niego katastrofa smoleńska również była ogromnym przeżyciem. „Poza tym, że zginęli tam wielcy patrioci, to przecież zginęło w tej katastrofie wiele osób, które osobiście znałem, z którymi na co dzień współpracowałem, którzy wreszcie byli moimi przyjaciółmi. Prezydent Lech Kaczyński był moim wzorem, był moim nauczycielem, od którego uczyłem się polityki. Chociaż minęło 10 lat od tej tragedii, to przeżywam ją mocno i widzę wyrwę, jaka została po tych, którzy zginęli” – mówił Duda. Według niego, Lech Kaczyński „miał wizję, jak powinna wyglądać Polska, jak należy budować pozycję Polski za granicą, gdzie powinniśmy szukać sojuszników”. „To wszystko, co robimy obecnie, jest realizacją tamtej koncepcji prof. Lecha Kaczyńskiego, dostosowaną oczywiście do obecnych czasów” – zapewnił. Pytany, która z idei prezydenta Kaczyńskiego jest jego zdaniem najważniejsza, odpowiada: „polityka bez kompleksów”. „Prezydent Lech Kaczyński miał koncepcję polityki realnej. Wiedział, że nie jesteśmy mocarstwem, wiedział, w jakim miejscu Europy leżymy, jak dużym jesteśmy narodem i państwem. Miał jednocześnie świadomość naszej wielkiej historii i tego, że kilka razy przesądziliśmy o losach Europy” – podkreślił Andrzej Duda. Jego zdaniem, Lech Kaczyński „odrzucał porównanie Polski do ‘brzydkiej panny bez posagu’, jak to niektórzy mówili”. „Przypominał wszystkim, że jesteśmy silnym państwem mającym 38 milionów ambitnych obywateli. To myślenie powinniśmy kontynuować. Lech Kaczyński mówił, że Polska powinna ochronić słabszych i nie może bać się silnych. I taką politykę staram się realizować” – zapewnia obecna głowa państwa. Duda wspomina ponadto swój pobyt w Moskwie tuż po katastrofie. „Były dwa takie momenty, które najbardziej zapadły mi w serce i w pamięć. Kiedy byłem już na miejscu, w moskiewskim Centralnym Biurze Ekspertyz Medycyny Sądowej, zaprowadzono mnie do sali, gdzie znajdowały się ciała prawie wszystkich ofiar, w tym moich przyjaciół. Pożegnałem się wtedy z Kasią Doraczyńską, Pawłem Wypychem, Władysławem Stasiakiem. Pomodliłem się za nich. Potem byliśmy przy Pani Prezydentowej. Jej brat, dziś już nieżyjący, płk Konrad Mackiewicz nałożył Pani Marii na ręce różaniec, byliśmy przy zamykaniu trumny” – relacjonuje prezydent. „Drugi taki moment to ten, kiedy razem z panią Barbarą Borys-Szopą oraz bratem Pani Prezydentowej modliliśmy się przy trumnie pani Marii Kaczyńskiej” – opowiada. Andrzej Duda został też zapytany, czy widzi szansę na poznanie prawdy o tym, co zdarzyło się 10 kwietnia 2010 r. pod Smoleńskiem. „Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Mam przekonanie, że tym, co może dziś pomóc w wyjaśnianiu tej katastrofy, jest wrak samolotu i czarne skrzynki, a te dowody są nadal przetrzymywane przez Rosjan” – mówił Duda. Zauważa przy tym, że wrak jest polską własnością. „Stawia to wielki znak zapytania, jakie naprawdę są ich intencje. Można tylko wyrazić zdziwienie, że Rosjanie nie dążą do transparentności przy wyjaśnianiu katastrofy i nie chcą nam przekazać podstawowych dowodów” – dodał prezydent. Ocenia zarazem, że przy wyjaśnianiu przyczyn i przebiegu katastrofy przyjęto „niewłaściwą formułę prawną”. „Nie skorzystano z umowy polsko-rosyjskiej dotyczącej badania wypadków lotniczych z udziałem samolotów woskowych. Oparto się na tzw. konwencji chicagowskiej dotyczącej lotów cywilnych. Było to kuriozalne samo w sobie, bo samolot Tu-154M był maszyną wojskową, 36. Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego, który realizował ten lot, był formacją wojskową, piloci byli wojskowymi” – podkreśla Duda. Ocenił też, że ówczesny premier Donald Tusk, wyrażenie zgody na konwencję chicagowską, która oddawała śledztwo MAK (rosyjskiemu Międzypaństwowemu Komitetowi Śledczemu, PAP) było sprzeczne z polskim interesem. „To, co potem nastąpiło, było konsekwencją tej decyzji. Zastosowanie umowy polsko-rosyjskiej dawało nam duże możliwości, m.in. współdziałania w czynnościach śledczych” – wskazuje prezydent. Andrzej Duda wątpi też, by w miejscu katastrofy udało się kiedykolwiek postawić pomnik upamiętniający to zdarzenie. „Jest to bardzo wątpliwe. My musimy czcić pamięć ofiar u nas, w Polsce” – mówi prezydent. Śledztwo w sprawie katastrofy samolotu Tu-154M z 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku zostało wszczęte w dniu katastrofy przez Wojskową Prokuraturę Okręgową w Warszawie. Po reformie prokuratury przez rząd PiS śledztwo od zlikwidowanej wtedy prokuratury wojskowej przejęła Prokuratura Krajowa. Od marca 2016 roku sprawą zajął się Zespół Śledczy Nr I Prokuratury Krajowej. Zespołem kieruje odsunięty w 2011 r. od śledztwa smoleńskiego prokurator Marek Pasionek. (tos, PAP)
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama