W Stanach Zjednoczonych umrze 100-200 tys. osób zakażonych koronawirusem; przypadków zakażenia SARS-Cov-2 będą miliony - ocenił w niedzielę dyrektor amerykańskiego Narodowego Instytutu Alergii i Chorób Zakaźnych dr Anthony Fauci.
W rozmowie ze stacją CNN immunolog zastrzegł, że są to jedynie szacunki, a epidemia dynamicznie się rozwija.
W ostatnich tygodniach Fauci niemal codziennie występuje na konferencjach w Białym Domu i udziela wywiadów amerykańskim mediom. Cieszy się powszechnym szacunkiem; media nazywają go "najsłynniejszym lekarzem Ameryki" i "skarbem narodowym".
W sobotę w Stanach Zjednoczonych liczba ofiar śmiertelnych epidemii koronawirusa przekroczyła próg 2 tys. Liczba zgonów podwoiła się w niecałe trzy doby. W niedzielę rano było to już ponad 2,1 tys. zmarłych.
Eksperci i lokalne władze ostrzegają, że punkt szczytowy epidemii w USA jeszcze nie nastąpił. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) obawia się, że Stany Zjednoczone, zamieszkane przez blisko 330 milionów osób, mogą stać się kolejnym epicentrum pandemii.
Obecnie większość zgonów rejestrowana jest w stanie Nowy Jork. Duże ogniska choroby występują też w stanach Waszyngton, Kalifornia, Michigan, Luizjana i New Jersey.
Zdaniem doktor Debory Birx, przewodzącej grupy zadaniowej powołanej przez Biały Dom w związku z epidemią koronawirusa, nawet regiony USA z małą liczbą przypadków zakażenia muszą przygotować się na rozwój epidemii. "Żaden stan, żadna aglomeracja nie będą oszczędzone" - powiedziała Birx w rozmowie z telewizją NBC.
Amerykańscy lekarze i lokalne władze w dramatycznych apelach proszą o pomoc i dostawy sprzętu ochronnego oraz urządzeń medycznych.
Z Waszyngtonu Mateusz Obremski (PAP)
Reklama