Liczba osób, u których zdiagnozowano w Stanach Zjednoczonych koronawirusa, przekroczyła już 100 tysięcy. W trzy dni liczba zakażonych w USA podwoiła się - jeszcze we wtorek wynosiła ona 50 tys.
Od czwartku USA są krajem, w którym wykryto najwięcej zakażeń. Według danych z piątku Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa w USA koronawirusa zdiagnozowano u 101707 osób. Zmarło w sumie 1544.
Jak pisze agencja AFP, Światowa Organizacja Zdrowia (WHA) obawia się, że Stany Zjednoczone z prawie 330 milionami mieszkańców mogą stać się kolejnym epicentrum pandemii. Obecnie większość zgonów rejestrowana jest w stanie Nowy Jork, którego gubernator Andrew Cuomo przewiduje, że szczyt zakażeń będzie miał miejsce za około 21 dni.
W piątek stacja CNN podała, że na stan Nowy Jork przypada niemal połowa wszystkich przypadków zakażenia koronawirusem. Gęstość zaludnienia, spóźniona reakcja władz miasta i stanu oraz wielu podróżnych przyczyniają się do wyjątkowo szybkiego rozwoju epidemii.
Duże ogniska choroby występują też w stanie Waszyngton, w Kalifornii, Michigan, Luizjanie i w New Jersey.
Na ratunek gospodarce kraju Kongres USA uchwalił pakiet stymulacyjny na czas epidemii. To największa pomoc finansowa dla gospodarki w historii Stanów Zjednoczonych; media nazywają pakiet o wartości ponad 2 bln dolarów "mamucim". Ustawę podpisał już prezydent USA Donald Trump.(PAP)
Reklama