Zostawiać buty i okrycia wierzchnie przed domem, by uniknąć ryzyka wniesienia koronawirusa - taką radę dał Włochom we wtorek członek Rady Wykonawczej Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) i doradca Ministerstwa Zdrowia w Rzymie Walter Ricciardi.
W wywiadzie telewizyjnym podkreślił, że wirus może utrzymywać się także na butach. "Pozostawianie ich oraz okryć poza domem, to dobra norma higieniczna"- zaznaczył włoski ekspert. Ricciardi przypomniał, że są naukowe dowody na to, że koronawirus pozostaje na różnych powierzchniach i że ich dotknięcie może wywołać zakażenie.
Dlatego, dodał, "bardzo ważna jest też praktyka dezynfekcji ulic i innych powierzchni". Restrykcyjne kroki wprowadzone ostatnio w niektórych krajach europejskich w ramach walki z epidemią koronawirusa zostały zastosowane za późno - taką opinię wyraził we wtorek dyrektor departamentu chorób zakaźnych we włoskim Instytucie Zdrowia Giovanni Rezza.
W wywiadzie dla rzymskiego Radia Capital Rezza oświadczył, że surowe kroki w niektórych państwach Europy zastosowano tak późno, jak w epicentrum epidemii w chińskim mieście Wuhan, gdzie - jak dodał - "wyloty stamtąd zostały zatrzymane, kiedy wirus już krążył".
"Zablokowanie wszystkiego, kiedy trwa już epidemia w krajach europejskich, nie wydaje mi się czymś wielkim. Włoskie kroki były bardziej odważne. Ryzykowaliśmy nawet wojnę gospodarczą z innymi państwami, które nie chciały wszystkiego zamknąć" - powiedział przedstawiciel Instytutu Zdrowia.
Skomentował także nowe dane, wskazujące na wzrost hospitalizacji wśród młodych osób, wymagających intubacji.
"Kiedy rośnie ogólna liczba zachorowań, to wraz z nią także przypadki dotychczas bardziej rzadkie, czyli młodych ludzi" - zaznaczył. To zaś - dodał - "idzie w parze z odsetkiem osób umieszczanych na intensywnej terapii".
Następnie Rezza podkreślił, że gdy zaczyna się dokonywać wyborów na takim oddziale, to ich podstawą jest średnia oczekiwana długość życia.
"Wiemy, że osoby w bardzo zaawansowanym wieku mogą nie odnieść korzyści z metod intensywnej terapii, a zatem jest tendencja, by intubować raczej tych, którzy mają większą oczekiwaną długość życia przed sobą" - wyjaśnił Rezza.
Przyznał, że sytuacja w szpitalach na północy Włoch jest "dramatyczna", i wyraził nadzieję na wzrost liczby łóżek na intensywnej terapii zarówno tam, jak i na południu kraju.
Z Rzymu Sylwia Wysocka (PAP)
Reklama