Prezydent USA Donald Trump wyjaśnił w czwartek, że wprowadzony przez jego administrację zakaz podróży z krajów UE nie był konsultowany z władzami tych państw, bo trzeba było działać szybko. Zapowiedział, że być może trzeba będzie przedłużyć obowiązywanie restrykcji.
Trump tłumaczył swoją decyzję podczas spotkania w Gabinecie Owalnym z premierem Irlandii Leo Varadkarem. Pytany przez dziennikarzy o swoją decyzję, aby zakazać wstępu do USA podróżnym ze strefy Schengen, powiedział, że nie konsultował decyzji z europejskimi partnerami ze względu na presję czasu.
"Musieliśmy działać szybko" - oświadczył prezydent, cytowany przez agencję Reuters. Dodał później, że choć ma nadzieję, iż restrykcje co do podroży z Europy i Chin będą mogły zostać zniesione "bardzo szybko", może się jednak okazać, że konieczne będzie ich przedłużenie. Na mocy środowej decyzji Trumpa zakaz obowiązuje przez 30 dni.
Wprowadzone przez władze USA restrykcje spotkały się z krytyką szefów instytucji UE.
"Koronawirus to globalny kryzys, który nie ogranicza się do żadnego kontynentu i wymaga współpracy, a nie jednostronnych działań. Unia Europejska krytykuje fakt, że decyzja USA o zakazie podróży została podjęta jednostronnie i bez konsultacji" - napisali we wspólnym oświadczeniu Ursula von der Leyen i Charles Michel, przewodniczący Komisji Europejskiej i Rady Europejskiej.
Amerykański prezydent oświadczył ponadto, że jak na razie nie przewiduje ograniczenia podróży wewnątrz Stanów Zjednoczonych, ale takie rozwiązanie jest możliwe, jeśli pojawią się większe ogniska epidemii w poszczególnych miejscach.
Zakaz podróży z krajów strefy Schengen nie dotyczy obywateli USA. Jak zapowiedział jednak w czwartek Trump, Amerykanie powracający z Europy będą poddawani kwarantannie. Nie podał jednak szczegółów na temat tej procedury. (PAP)
Reklama