Minister finansów USA Steven Mnuchin powiedział w środę, że początkowo wpływ epidemii na gospodarkę był na świecie niedoceniany, a epidemię można porównać do "huraganu, którego koszty trzeba ponieść", ale rząd podejmie kroki, by wesprzeć gospodarkę.
Mnuchin dodał, że obecna sytuacja jest "podobna do stanu po atakach 11 września", a resort finansów blisko współpracuje teraz z Międzynarodowym Funduszem Walutowym i Bankiem Światowym, by znaleźć rozwiązanie problemów, jakie niesie ze sobą epidemia.
Administracja liczy na to, że w ciągu 48 godzin osiągnie porozumienie z Kongresem w sprawie alokacji środków na walkę ze skutkami koronawirusa i wdroży "pierwszą fazę bodźców", mających pobudzić gospodarkę - oznajmił.
Mnuchin powiedział, że wprowadzenie zapowiadanych we wtorek ulg od podatku dochodowego może stanowić zastrzyk finansowy dla gospodarki wart 200 mld dolarów. Podkreślił, że pomocy potrzebują teraz małe i średnie przedsiębiorstwa, których pracownicy musieli nałożyć sobie kwarantannę oraz takie sektory, jak turystyka czy linie lotnicze.
Minister oznajmił, że "nie widzi potrzeby interwencji na rynkach akcji", jednak regulatorzy rynku bankowego rozważają, jakie działania krótkoterminowe można podjąć w ramach walki ze skutkami epidemii.
W środę spadały ponownie indeksy nowojorskiej giełdy; do godz. 15 czasu lokalnego Dow Jones stracił 3,54 proc., a S&P 500 3,54 proc.
Doradca prezydenta do spraw bezpieczeństwa Robert O'Brien oświadczył, że Chiny niewłaściwie zachowały się na początku epidemii koronawirusa i starały się uciszyć lekarzy ostrzegających przed epidemią, co sprawiło, że reakcja świata jest opóźniona o dwa miesiące.
AFP podaje wyniki sondażu stowarzyszenia Institute for Supply Management (ISM), z którego wynika, że około 75 proc. amerykańskich przedsiębiorstw ma problemy związane z przerwaniem łańcucha dostaw, a blisko 16 proc. już teraz skorygowało w dół prognozy zysków, średnio o 5,6 proc.
Dziennik "The Hill" podał we wtorek, że administracja prezydenta Donalda Trumpa zaczęła w trybie awaryjnym podejmować kroki, by nie dopuścić do załamania gospodarczego i "uniknąć grożącej recesji", gdy w poniedziałek Indeks Dow Jones Industrial Average stracił ponad 2 tys. pkt., czyli najwięcej od załamania finansowego w 2008 roku. A panika na rynku akcji niesie ze sobą spore ryzyko dla gospodarki.
Dodatkowym niebezpieczeństwem są dalsze spadki cen ropy, które mogą wywołać "falę bankructw w krajowym przemyśle energetycznym, gdzie koszt produkcji baryłki ropy jest często wyższy niż w Arabii Saudyjskiej i innych krajach eksportujących ropę" - ostrzegł "The Hill". (PAP)
Reklama