Rośnie presja na Republikanów ws. wezwania Boltona w procesie Trumpa
- 01/28/2020 09:34 PM
Po wycieku fragmentów niewydanej jeszcze książki Johna Boltona, byłego doradcy Donalda Trumpa, rośnie presja na parlamentarzystów Partii Republikańskiej, by zgodzili się na jego zeznania w senackim procesie prezydenta USA - odnotowują amerykańskie media.
Senator Mitt Romney z Partii Republikańskiej ocenił w poniedziałek, że "rosną szansę", iż co najmniej czterech Republikanów zagłosuje w Senacie za wezwaniem Boltona do złożenia zeznań. Tylu właśnie parlamentarzystów tego ugrupowania potrzebują senaccy Demokraci, by przegłosować swój postulat przesłuchania byłego doradcy prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego. Dotychczas otwarcie za świadkami opowiadało się dwóch Republikanów - obok Romneya, senator Susan Collins.
Wielu przedstawicieli prezydenckiej partii w Senacie chce wciąż szybkiego procesu bez świadków. W poniedziałek jednak Republikanie omawiali jak wyglądałby prace Senatu z ewentualnymi dodatkowymi zeznaniami - informuje Reuters, powołując się na wewnętrzne partyjnie źródło.
O "wewnętrznej kłótni" u Republikanów pisze portal The Hill. Odnotowuje on, że przywódca większości republikańskiej w Senacie Mitch McConnell apelował w poniedziałek do swoich partyjnych kolegów i koleżanek o powściągliwość w komentarzach, wskazując, że zeznania świadków znacznie przedłużą proces.
Amerykańską sceną polityczną wstrząsnęły niedzielne doniesienia "New York Timesa", który dotarł do treści nieopublikowanej jeszcze książki Boltona.
Według gazety Bolton napisał w niej, że Trump powiedział mu w sierpniu, że zamierza wstrzymywać amerykańską pomoc wojskową dla Ukrainy aż władze w Kijowie nie ogłoszą konkretnego śledztwa. Dotyczyć ono miało ewentualnej korupcji w firmie gazowej Burisma, w której w przeszłości zatrudniony był Hunter Biden, syn Joe Bidena, faworyta do uzyskania nominacji Demokratów w tegorocznych wyborach prezydenckich.
Trump w poniedziałek zaprzeczał, by powiedział takie słowa Boltonowi. "Nie widziałem manuskryptu, ale mogę powiedzieć, że nic nigdy nie mówiłem Johnowi Boltonowi" - zapewniał na konferencji prasowej przed Białym Domem.
Głosowanie w Senacie ws. wezwania świadków - szczegółnie po wycieku treści książki Boltona - będzie kluczowym momentem procesu Trumpa - odnotowują media w USA. Odbędzie się ono prawdopodobnie w piątek lub sobotę.
Zdaniem Demokratów manuskrypt stanowi potwierdzenie wniosków śledztwa w Izbie Reprezentantów.
Po jego przeprowadzeniu kontrolowana przez Demokratów Izba Reprezentantów w grudniu 2019 roku przegłosowała dwa artykuły impeachmentu Trumpa, stawiając go tym samym w stan oskarżenia. Jeden z artykułów zawiera zarzut nadużycia władzy poprzez wywieranie nacisku na Ukrainę, by wszczęła śledztwo dotyczące Burismy.
Ich argumenty nie przekonują obrońców Trumpa. Zgodnie z ustalonym regulaminem procesu w poniedziałek kontynuują oni przedstawianie swojego stanowiska w Senacie. W swoich wypowiedziach skupiają na podkreślaniu, że Demokraci nie znaleźli niczego nagannego w zachowaniu Trumpa, a pozbawić go urzędu chcą wyłącznie z tego powodu, że nie zgadzają się z nim politycznie.
"Żyjemy w konstytucyjnej republice, gdzie mamy głębokie problemy oraz podziały polityczne. One nie powinny być podstawą impeachmentu" - mówił osobisty prawnik Trumpa Jay Sekulow. Podkreślał też, że zdaniem obrony prezydent USA "za każdym razem" przestrzegał prawa, a proszenie przywódcę innego państwa o zajęcie się sprawami korupcji "nie stanowi złamania konstytucji".
Zdaniem Republikanów Demokraci nie mieli podstaw, by wszcząć tak poważną procedurę jak impeachment prezydenta. "Zamiast zjawiska raz na wiek, tak jak było, prezydencki impeachment stał się bronią przeciwko politycznym przeciwnikom" - stwierdził broniący Trumpa były specjalny prokurator Kenneth Starr.
W swojej obronie Republikanie koncentrują się na czterech argumentach.
Po pierwsze, że z transkryptu rozmowy Trumpa z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim nie wynika, że rozmawiano o warunkowości wstrzymania pomocy dla Ukrainy. Po drugie, że post factum i Trump i Zełenski deklarują, że nie wywierano żadnej presji na władze w Kijowie. Po trzecie, że strona ukraińska nie wiedziała o wstrzymaniu pomocy wojskowej w trakcie rozmowy prezydentów. I po czwarte, że ostatecznie pomoc została odblokowana, a Ukraina nie musiała w tym celu podejmować żadnych działań.
Wiele wskazuje, że Senat przychyli się do tej argumentacji. Do usunięcia prezydenta z urzędu potrzeba większości dwóch trzecich, czyli 67, głosów w Senacie. Z uwagi na przewagę Republikanów w izbie Kongresu oczekuje się, że Trump zostanie uniewinniony.
Demokraci mają nadzieję, że na arytmetykę w Senacie wpłynąć mogą zeznania Boltona. Ten deklarował na początku stycznia, że jest gotów zeznawać, jeśli Senat wyda wezwanie pod rygorem odpowiedzialności karnej (subpoena). Wcześniej odmówił złożenia zeznań w trakcie dochodzenia Demokratów w niższej izbie parlamentu.
Bolton uznawany jest za jednego z kluczowych świadków w sprawie tzw. afery ukraińskiej. Według zeznań urzędników administracji USA miał być on bardzo zaniepokojony żądaniami otoczenia Trumpa, by Ukraina ogłosiła śledztwa w sprawie firmy gazowej Burisma i domniemanej ingerencji Kijowa w amerykańskie wybory prezydenckie w 2016 roku. We wrześniu przestał pracować w Białym Domu; Trump mówił, że go zwolnił, Bolton deklarował, że zrezygnował sam.
Z Waszyngtonu Mateusz Obremski (PAP)
Reklama