,,Panie Banaś, pobudka, czas wstać, ludziom odpowiedź dać: rezygnacja, czy nie” – pytała pod koniec listopada Beata Mazurek. Melodyjnie to ujęła, ale ,,Pancerny Marian” nie zamierza tańczyć, jak mu zagrają. Zaczyna za to poważnie grać na nerwach Jarosławowi Kaczyńskiemu. 4 grudnia oświadczył, że nie poda się do dymisji.
Byłem gotów złożyć urząd prezesa NIK, z przykrością stwierdziłem jednak, że moja osoba stała się przedmiotem brutalnej gry politycznej – oświadczył 4 grudnia prezes Najwyższej Izby Kontroli Marian Banaś. Rozwiał w ten sposób wątpliwości i uciął spekulacje, które w ostatnich dniach trzymały w napięciu partię rządzącą, opozycję i media.
Szach mat, Panie Prezesie, żadnej dymisji nie będzie! Sprawa Banasia ewidentnie wymknęła się spod kontroli Jarosława Kaczyńskiego. Anonimowi politycy PiS mówią nawet o ,,otwartej wojnie” między szefem NIK a prezesem Prawa i Sprawiedliwości.
Choć może wydawać się, że Banaś trzyma partię rządzącą w szachu, de facto jesteśmy świadkami sytuacji patowej. Jedno jest pewne: w tej rozgrywce zwycięzcą jest opozycja, która od samego początku ostrzegała przed ,,Pancernym Marianem”. Teraz tylko przygląda się z boku potyczkom na linii Nowogrodzka-NIK, zajadając popcorn i zacierając ręce. Im dłużej bowiem trwa skandal wokół Banasia, tym wyższy polityczny rachunek zapłaci PiS.
Może lepiej było nie wyłączać mikrofonu posłowi Kropiwnickiemu, gdy ostrzegał przed Marianem z sejmowej mównicy. Czasem i wroga warto posłuchać.
,,Kryształowy człowiek”
Marian Banaś? Toż to kryształowy człowiek – przekonywało Polaków jeszcze niedawno Prawo i Sprawiedliwość. Już wtedy szefostwo partii wiedziało, że do kryształowej czystości mu daleko.
Obecny szef NIK w przeszłości pełnił urząd podsekretarza stanu w Ministerstwie Finansów, był też szefem służby celnej, sekretarzem stanu, szefem Krajowej Administracji Skarbowej, a tuż przed objęciem obecnego stanowiska – ministrem finansów w rządzie Morawieckiego. Za każdym razem, gdy obejmował któryś z tych urzędów musiał zostać dokładnie sprawdzony.
Gdy w Sejmie trwała debata nad mianowaniem Banasia, Centralne Biuro Antykorupcyjne prowadziło kontrolę jego oświadczeń majątkowych. Zajmował się tym osobiście sam szef CBA. W końcu trzeba było zapewnić, że niewygodne fakty nigdy nie ujrzą światła dziennego.
Wszystko zapewne upiekłoby się zgodnie ze sprawdzonym przepisem, gdyby nie dociekliwi i niezależni dziennikarze. Niech żyją wolne media!
Polityczny pat
Politykę często porównuje się do gry w szachy. Ta partia nie udała się jednak PiS-owi całkowicie. Kaczyński chciał postawić w NIK swojego pionka, a wpuścił sobie na pole Hetmana. Sytuacja stała się patowa, bo ruchu nie może już cofnąć. Szefa Najwyższej Izby Kontroli może odwołać tylko sąd, albo własne widzimisię. Chcąc przymusić króla do abdykacji zwolniono jego syna Jakuba ze stanowiska dyrektora banku. Choć on sam zapewnia, że była to jego suwerenna decyzja. Ale kto w to uwierzy!
Mimo szantażu nie udało się zmusić szefa NIK do odejścia – wręcz przeciwnie. To tylko rozwścieczyło finansowego wilka. Premier uspokaja, że ma „plan B”. To jednak ewidentna próba majstrowania przy konstytucji, a to już chodzenie po kruchym lodzie.
Prawdziwy plan B mają Banasiowie. Nawet jak syn i ojciec stracą pracę, to zawsze zostanie im prowadzenie krakowskiego hotelu na godziny. A może jakaś spółka z nieograniczoną odpowiedzialnością wespół z mafią?
Tomasz Winiarski
Amerykanista, dziennikarz relacjonujący wydarzenia z USA, korespondent mediów krajowych i polonijnych. Publicysta i felietonista. Miłośnik i propagator amerykańskiego stylu życia. Jego artykuły, wywiady i komentarze publikowane są w ogólnopolskiej prasie drukowanej oraz internetowej m.in. w Tygodniku Katolickim „Niedziela”, „Gazecie Polskiej”, „Dzienniku Gazecie Prawnej”, miesięczniku „Gazeta Bankowa”.
Na zdjęciu: Marian Banaś
fot. LESZEK SZYMANSKI/EPA-EFE/Shutterstock
Reklama