Wolność w wychowaniu często rozumiana jest jako pełna swoboda, żadnych ograniczeń. Równie często nazywana jest wychowaniem bezstresowym i utożsamiana z sytuacjami jak w anegdocie o matce jadącej ze swoim dzieckiem tramwajem. Dziecko machało intensywnie nóżkami i kopało kobietę siedzącą naprzeciwko. W końcu kobieta nie wytrzymała i poprosiła chłopca, aby przestał ją kopać, na co odezwała się mama dziecka informując, że jej syn może robić, co chce, ponieważ jest wychowywany bezstresowo. Na najbliższym przystanku wychodził młody mężczyzna, który wcześniej zauważył tą sytuację i zanim opuścił wagon, wyjął z ust gumę, przykleił ją młodej mamie do kurtki i powiedział: „Ja też byłem wychowywany bezstresowo”.
Drogi Rodzicu, chcę nakłonić cię do przyjrzenia się bliżej dziecięcej i wychowawczej wolności, aby zobaczyć, że nie zawsze słuszne jest utożsamianie wolności z bezstresowym wychowaniem.
Zacznijmy od początku, czyli od momentu narodzin, kiedy dziecko jest całkowicie zależne od rodziców, a przede wszystkim od matki i to, czego najbardziej potrzebuje, to ciepło, czułość, poczucie bezpieczeństwa i bycia kochanym. Sytuacja ta nie trwa jednak wiecznie, ponieważ w drugim roku życia maluch zauważa, że on i mama to dwie różne osoby. To czas, kiedy pojawiają się pierwsze symptomy dążenia do samodzielności, czyli pierwsze sprzeciwy, stawianie na swoim, powszechniej znane jako „bunt dwulatka”. Rodzic po raz pierwszy spotyka się z sytuacją kiedy jego dziecko próbuje decydować samo o sobie.
Kolejna próba wolnościowa następuje kiedy dziecko idzie do przedszkola. Jest to czas głodu, ale nie tego związanego z pustym brzuszkiem, tylko głodu poznawania, doświadczania świata, eksperymentowania z nowymi czynnościami, szczególnie że umożliwia to szereg nowych kompetencji. Rodzic musi być niezwykle czujny i jednocześnie obdarzyć dziecko zaufaniem i wsparciem, aby te próby przebiegały bezpiecznie.
Kiedy dziecko osiąga wiek szkolny, przychodzi czas kolejnej próby. Tym razem nasze pociechy „uwalniają się” spod kontroli rodzicielskiej, bo na znaczeniu zyskują koledzy i koleżanki. Kiedy zapewnimy dzieciom odpowiednio dużo swobody, będą one nadal odkrywać swoje możliwości, rozwijać swoje zdolności, nowe zainteresowania, a także próbować swoich sił z pierwszymi odpowiedzialnymi zadaniami.
Wiek nastoletni to kolejny czas na „uwolnienie” dziecka. Naszym podstawowym zadaniem jako rodziców jest pozwolenie, aby na podstawie dotychczasowych doświadczeń zaczęło decydować, co jest dla niego ciekawe, co go interesuje, a co za tym idzie, kim chce zostać w przyszłości.
Na każdym z tych etapów rodzice stają twarzą w twarz z wieloma wyzwaniami, a według mnie na plan pierwszy wysuwają się następujące:
– wolność oceny własnych potrzeb, decydowania o sobie ( w co się ubieram, czym się zajmuję) – pozwalając na to, umożliwiamy dziecku wsłuchiwanie się w potrzeby własnego organizmu, a co za tym idzie – na realizowanie celów własnych, a nie innych ludzi,
– wolność do powiedzenie „nie” – to bardzo ważne, aby dziecko wiedziało i miało możliwość odmowy, tak samo jak my czasem mówimy „nie” swojemu dziecku. Kiedy nasza pociecha nie ma ochoty się kąpać, warto się zastanowić, czy w tym momencie jest to dla nas najważniejsza rzecz na świecie, czy też możemy odpuścić. Pozwólmy dziecku podjąć decyzję lub wyznaczmy granice,
– wolność doświadczania uczuć – czasem boimy się emocji dziecka, nie wiemy co z nimi zrobić, próbujemy zaprzeczać broniąc w ten sposób przede wszystkim siebie. Jednocześnie wywyłamy dziecku informacje, że nie powinno czuć tego, co czuje, że źle czuje, a przecież nikt nie może tego wiedzieć lepiej od niego. Z drugiej strony możemy powiedzieć: dziękuję, że mi o tym mówisz, to dla mnie ważne by wiedzieć, jak się czujesz w takich sytuacjach,
– wolność do próbowania i popełniania błędów – ochrona dziecka przed wszystkimi niebezpieczeństwami i zagrożeniami może przynieść wiele szkody, kiedy bowiem rodziców nie będzie, dziecku może brakować umiejętności, aby sobie poradzić,
– wolność do wzrastania i rozwijania się w swoim własnym tempie bez sztucznego wspomagania, naciągania i porównywania z innymi dziećmi – takie podejście uwalnia nas i dziecko od presji ciągłego wyścigu.
Niezależnie od wszystkiego warto pamiętać, że wolność dziecka kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność kogoś innego, a także tam, gdzie może być zagrożone życie lub zdrowie samego dziecka i jego otoczenia.
Rodzic, który będzie zaprzeczał potrzebie autonomii swojego dziecka, musi być przygotowany na walkę, a może zamiast walczyć, lepiej byłoby towarzyszyć dziecku w tych przemianach, szczególnie że wolności jest jedną z ważniejszych, a także wrodzonych potrzeb nie tylko dziecka, ale również człowieka jako takiego. Nikt z nas nie lubi, kiedy inni narzucają nam swoje zdanie, chcą kierować naszym życiem. Dokładnie tak samo dzieje się z dzieckiem. Warto uświadomić sobie, że nie wychowujemy dziecka dla siebie, tylko po to, aby w przyszłości było samodzielnym człowiekiem.
Iwona Kozłowska
jestem pedagogiem, mediatorem, a także Praktykiem i Masterem Emotion NLP. Od 2006r. pracuję z dziećmi, młodzieżą, a także ich rodzicami, nieustannie poszerzając swój warsztat pracy.
Po godzinach natomiast jestem całkiem zwyczajną mamą, której również zdarza się nadepnąć na rozrzucone klocki, czy też mierzyć się z wyzwaniami pod tytułem: „Nie chcę jeszcze iść się myć!”, lub „Jeszcze tylko 5 minut…”
Moją wielką pasją jest odkrywanie i wspieranie potencjału jaki drzemie w każdym dziecku i w każdym rodzicu. Głęboko wierzę, bo widzę to na swoim przykładzie, że nawet mając dzieci u boku, można realizować swoje marzenia i cele. Jednocześnie, takim podejściem można „zarażać” swoje dziecko, następnie je wspierać, a później wzajemnie się motywować i czerpać ze swoich doświadczeń.
Prowadząc MamoKompas pomagam mamom sprawić, aby ich podróż wychowawcza była przyjemna, ciekawa i wzbogacająca!
fot.Pixabay.com
Reklama