W ostatnim czasie dwie legendarne postaci polskiego życia politycznego, które łączy wysoki poziom kontrowersji i duża częstotliwość żenujących wypowiedzi, dopuściły się czynu zasługującego na ostre słowa potępienia prosto spod pióra felietonisty piszącego te słowa. O kim mowa? Jeden prezydentem już był, choć sztuka ta udała mu się tylko raz. Drugi wciąż o tym marzy, bo choć wielokrotnie już próbował, starania te zawsze kończyły się niepowodzeniem. Sam zainteresowany pozostawał zaś raczej podprogowym folklorem politycznym, aniżeli liczącym się graczem. Panie i Panowie oto: Lech Wałęsa i Janusz Korwin-Mikke. Przedstawiać ich specjalnie nie trzeba, wszak osoby to barwne i rozpoznawalne. Niestety, dosyć często trzeba rugać ich za bezprecedensową głupotę, chamstwo, liczne kłamstwa lub haniebne wypowiedzi, niejednokrotnie stojące w sprzeczności z polską racją stanu.
Na pierwszy ogień bierzemy dawnego przywódcę Solidarności lub jak kto woli byłego współpracownika komunistycznej służby bezpieczeństwa – kapusia i tajnego współpracownika służb PRL. Są to zarzuty stawiane mu od lat. Agenturalna przeszłość rzecz jasna, bo solidarnościowego życiorysu nikt się tutaj nie czepia. Na ich potwierdzenie dowodów jest już tak wiele, że z obroną Wałęsy coraz częściej problem mają nawet jego najwięksi sympatycy. Lech Wałęsa dorobił się już czegoś na kształt statusu “politycznej bomby”, której nikt nie chce mieć u siebie na pokładzie. Nie wiadomo bowiem, kiedy były prezydent ponownie się odpali, by “zabłysnąć” kolejną swoją mądrością. Często pogrążając środowisko, któremu w danej chwili akurat kibicuje. Bo to też jest rzecz zmienna. Chciałoby się rzec – łaska Bolka na pstrym koniu jeździ.
Dzień po pogrzebie zmarłego niedawno Marszałka Seniora Kornela Morawieckiego, na konwencji wyborczej Koalicji Europejskiej (PO i przybudówki – red.), swoje “5 minut przy mikrofonie” miał także Lech Wałęsa. Były prezydent, nie zważając zupełnie na trwającą w rodzinie Morawieckich żałobę i dobre obyczaje, w typowo dla siebie grubiański sposób, stwierdził wprost, że Kornel Morawiecki był zdrajcą. Te słowa niewątpliwej hańby, motywował Wałęsa faktem założenia przez Kornela Morawieckiego “Solidarności Walczącej” w trakcie trwania Stanu Wojennego. Dla mnie to powód do chwały i odznaczeń państwowych, gdy obywatel stanowczo sprzeciwia się totalitarnej władzy, która wypowiada wojnę własnemu narodowi. Widać nie dla Wałęsy. On, bohatera walki z komunistyczną okupacją nazywa zdrajcą. Hańba! Co więcej, potworna to hipokryzja, gdy o zdradę oskarża prawdziwy zdrajca. Jeżeli potwierdzą się niezwykle wiarygodne i trudne do zanegowania zarzuty, iż Wałęsa to w istocie komunistyczny kapuś działający pod pseudonimem operacyjnym “TW Bolek”, były przywódca Solidarności ma szansę zostać naczelnym hipokrytą III RP. Zastanawia również, dlaczego więcej wyrozumiałości miał Wałęsa dla Jaruzelskiego i Kiszczaka, których ocenę pozostawił Bogu, samemu wstrzymując się od tego typu osądów. Nie nazwał ich zdrajcami, mordercami, zbrodniarzami. Chętnie za to pozował do wspólnych fotografii, podawał ręce i uśmiechał się wymieniając życzliwością. Granda! Zachowanie niezrozumiałe, chyba że weźmiemy poprawkę na agenturalną przeszłość Wałęsy. Wówczas wszystko staje się jasne i klarowne. Przerażające, aczkolwiek całkowicie przewidywalne, było również to, jak te słowa hańby przyjęła zgromadzona na sali publika – wyborcy Koalicji Obywatelskiej i sympatycy PO. Otóż reakcją były gromkie brawa… Żenada i wstyd. Maski opadły. Słowa: “wy stoicie tam, gdzie kiedyś stało ZOMO” same cisną się teraz na usta. Chcę, żeby to wybrzmiało jasno – panie Wałęsa jest pan zerem i tchórzem, który nie ma odwagi uderzyć się w piersi i opowiedzieć narodowi całą prawdę. Przykro patrzeć, jak wali się symbol i upada legenda walki z komuną. Nasz eksportowy towar i osobistość znana w świecie. Niestety, najprawdopodobniej od samego początku był to farbowany lis, agent prowadzony na smyczy Kiszczaka. Cel? Obalić komunę, ale na tejże komuny warunkach. Ustawka! Trzeba będzie przepisywać podręczniki do historii. Słowa hańby wypowiedziane przez Wałęsę skrytykował sam syn byłego prezydenta – Jarosław Wałęsa, któremu ojciec udzielił poparcia w nadchodzących wyborach (zaraz po tym jak wycofał je dla KO, a następnie przekazał PSL-owi, by po chwili znowu się rozmyślić).
Drugi bohater tego felietonu –Janusz Korwin-Mikke – stwierdził w jednym z niedawnych wywiadów, że Polska, której sojusz z USA zdaniem polityka rzekomo nie jest dwustronny tak jak sojusz Waszyngtonu z Jerozolimą, powinna wyjść z NATO i zawrzeć sojusz z Rosją. To dopiero słowa hańby! Korwin właśnie wykrzyczał wprost, że jest zagrożeniem polskiego bezpieczeństwa narodowego i naszej racji stanu. Właściwie zabrzmiał tak jak rosyjski agent wpływu, przedstawiciel piątej kolumny Kremla. Niektórzy się śmieją, że Korwin-Mikke zawsze przed wyborami odpala tzw. “protokół 1 proc.”, by przypadkiem nie wejść do Sejmu. Prawda jest jednak taka, że jest to polityk prorosyjski, a zatem ekstremalnie groźny dla Polski. Jego haniebny tok rozumowania widać też po słowach, w których krytykuje stacjonowanie wojsk USA na terytorium Polski, ponieważ jak sam podkreślił jest to “złamanie porozumienia, na mocy którego Rosja wyraziła zgodę na wstąpienie Polski do NATO”. Rozumiecie Państwo? Zdaniem Korwina-Mikke Moskwa ma prawo wyrażać lub nie zgodę na to, co dzieje się z Polską. Co to w ogóle za koncepcja? Czyżby Janusz Korwin-Mikke zapomniał, że od 30 lat nie jesteśmy już rosyjską strefą wpływów? Przykro, że polityk ten niszczy ruch wolnościowy w naszym kraju, swoimi słowami hańby skutecznie zniechęcając Polaków do idei wolnościowych. Korwin to rak polskiej myśli wolnościowej. My wolnościowcy, konserwatywni liberałowie i zwolennicy amerykańskiego kapitalizmu, a nie europejskiego socjalizmu, musimy takich “liderów” odrzucać, poszukując przywódców pro-amerykańskich i pro-zachodnich. Tak właśnie postrzegam polską rację stanu.
Tomasz Winiarski
Amerykanista, dziennikarz relacjonujący wydarzenia z USA, korespondent mediów krajowych i polonijnych. Publicysta i felietonista. Miłośnik i propagator amerykańskiego stylu życia. Jego artykuły, wywiady i komentarze publikowane są w ogólnopolskiej prasie drukowanej oraz internetowej m.in. w Tygodniku Katolickim „Niedziela”, „Gazecie Polskiej”, „Dzienniku Gazecie Prawnej”, miesięczniku „Gazeta Bankowa”.
Na zdjęciu: Janusz Korwin-Mikke
fot.EPA
Reklama