Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 25 września 2024 16:19
Reklama KD Market

Prezes na wózku. Od wrodzonej słabości po ewidentną siłę

Prezes na wózku. Od wrodzonej słabości po ewidentną siłę
Biała koszula i garnitur, rzeczowe odpowiedzi i szybkie decyzje. Na wózku przemierzył ocean, by promować swój wizerunek na amerykańskim rynku, podglądać lokalne rozwiązania dotyczące dostępności, lecz przede wszystkim rozwijać swoje przedsiębiorstwo. Adrian Furman w dzieciństwie chciał być królem, a dziś nazywany jest Stephenem Hawkingiem biznesu. Stworzył największą w Polsce firmę tworzoną i zarządzaną przez osoby z niepełnosprawnością, a teraz chce dokonać tego na skalę światową. Z Adrianem Furmanem podczas jego przystanku w Chicago rozmawiała Joanna Marszałek. Joanna Marszałek: Adrian Furman to… Adrian Furman: – Przede wszystkim Grupa AF Sp. z o.o. działająca na terenie Polski, zajmująca się IT i marketingiem oraz consultingiem. Z drugiej strony to spółka amerykańska Poland IT Lab LLC. Jest jeszcze trzecia, najnowsza gałąź mojej działalności, pod szyldem której tu jestem – to Fundacja „Biznes bez Barier”, której celem jest aktywizacja zawodowa i społeczna osób z niepełnosprawnościami i usuwanie barier cyfrowych oraz architektonicznych. Czy tak szeroka działalność ma jakiś wspólny cel? Tak, moim życiowym celem jest stworzenie największej na świecie firmy tworzonej i zarządzanej przez osoby z niepełnosprawnościami. Udało mi się osiągnąć ten cel na poziomie Polski – w mojej firmie zatrudniam obecnie 33 osoby, z których 80 proc. to osoby z niepełnosprawnościami. 150 osób na pokładzie powinno dać mi status największej na świecie firmy stworzonej i zarządzanej przez osoby z niepełnosprawnościami. Jest Pan w Chicago w ramach trasy Toronto-Chicago-Nowy Jork. Jak wypada Wietrzne Miasto pod względem dostępności dla osób z niepełnosprawnościami i jak na tym tle wygląda Polska? – Chicago jest świetnie dostosowane do potrzeb osób z niepełnosprawnościami, nawet w miejscach, gdzie bym się tego nie spodziewał. Podczas rejsu Architecture Tour mile zaskoczyły mnie małe podjazdy na statek. Specjalne taksówki, dzięki którym mogę się poruszać, są tu łatwo dostępne. Obok wszystkich drzwi obrotowych są automatyczne drzwi, przez które osoba na wózku wjedzie bez problemu. Fenomenalna sprawa. Tutaj mógłbym poruszać się sam i wszędzie bez niczyjej pomocy. W Polsce mamy do czynienia z wyspami dostępności na oceanie niedostępności. Przykładem – moje rodzinne miasto Świdnica, gdzie jest 5 szkół licealnych, spośród których żadna nie ma zwykłej windy. Markety w Polsce są tak zaprojektowane, że z powodu różnych barierek muszę przejeżdżać między kasami, żeby wjechać do głównej części sklepu. Najbliższe 10 lat w Polsce upłynie nad wdrażaniem ustawy o dostępności i ciągłymi jej nowelizacjami.   Ustawy, w której wdrażanie również ma Pan swój wkład. – Zgadza się. Oprócz działalności biznesowej postanowiłem zaangażować się również w polską ustawę o dostępności, która weszła w życie 19 września. Ta ustawa to odpowiednik American Disability Act, ADA, która u was działa od 30 lat i jak widać skutecznie. Ustawa o dostępności jest koordynowana przez Ministerstwo Inwestycji i Rozwoju. Na wzór ADA została powołana rada dostępności, której jestem członkiem. Mam referencje od ministra Jerzego Kwiecińskiego, które pozwalają mi rozmawiać o ADA, aby móc przenieść dobre wzorce z rynku amerykańskiego na polski. Jest Pan nazywany „Stephenem Hawkingiem biznesu”. To bardzo śmiałe porównanie. Skąd się ono wzięło? – Pierwszy raz użyła go w odniesieniu do mnie dziennikarka podczas wywiadu na giełdzie papierów wartościowych półtora roku temu. Stephen Hawking akurat wtedy zmarł i dużo się o nim mówiło. Jednocześnie ja bardzo mocno postawiłem wówczas na mój wizerunek. Stephen Hawking, jak sam mówił, był jednym z tysięcy profesorów fizyki, ale jedynym na wózku. Podobnie jest ze mną, z tym że moją „fizyką” jest biznes. Odniosła się również do tego w liście ambasador Georgette Mosbacher, zauważając, że przekułem wrodzoną słabość w ewidentną siłę. Na tym zbudowałem swoją rozpoznawalność.
Adrian Furman z wizytą w redakcji "Dziennika Związkowego"fot.Ewa Malcher
Na jaką branżę powinny postawić osoby z niepełnosprawnością? – Wszystkie prace zdalne nie wymagają mobilności. Oczywiście cała branża IT, branża UX/UI, czyli dawni graficy i zdecydowanie tłumacze. Oprócz angielskiego, języki związane z Unią Europejską. Wiem, że w Polsce jest trudno o dobrego tłumacza. Osoba z dobrą znajomością języka niemieckiego na poziomie tłumacza nie będzie miała żadnego problemu ze znalezieniem pracy w ogóle nie wychodząc z domu. Dodatkowo – handlowcy. Dobry handlowiec jest wart tyle, co dobry programista. I nie trzeba wychodzić z domu, żeby dobrze sprzedawać. Czy szuka Pan tego typu fachowców na rynku amerykańskim? – Zdecydowanie tak. Tak naprawdę cały czas poszukuję modelu biznesowego dla mojej amerykańskiej działalności. Cel, który mi przyświeca, wychodzi poza Polskę, zarówno kapitałowo, jak i personalnie i produktowo. Interesuje mnie sprzedaż oprogramowania, które mogę zrobić polskimi rękami, stwarzając stanowiska pracy dla osób z niepełnosprawnościami, czy to w Polsce, czy w Stanach Zjednoczonych, i mieć przewagę cenową. Zdecydowanie najbardziej przydaliby się fachowcy od IT i marketingu, którzy pokazaliby mi skuteczną ścieżkę do zaistnienia na amerykańskim rynku IT. Jaki jest najczęstszy nietakt, który popełniają ludzie w kontakcie z osobą niepełnosprawną? – Największym problemem jest, gdy osoba wysoka stoi naprzeciwko mnie i sprawia, że cały czas muszę zadzierać głowę do góry. Nie dość że muszę zadzierać głowę, to jeszcze wysilać ucho, zwłaszcza podczas dłuższej rozmowy lub w głośnym miejscu publicznym. Taka osoba powinna albo kucnąć, albo usiąść. Rzadziej się zdarza, że ktoś wiesza się na wózku z niewiadomych powodów, czy uparcie trzyma rączkę wózka. Wiem od innych osób, że też tego nie lubią. Jak zmotywować osoby, które niepełnosprawność spotkała na emigracji, co jest dodatkowym wyzwaniem w i tak już trudnej sytuacji? – Niepełnosprawność to nie koniec świata. Trzeba pamiętać, że wszyscy jesteśmy w jakimś stopniu niepełnosprawni. Znajoma psycholog twierdzi, że nie ma ludzi zdrowych, są tylko źle zdiagnozowani (śmiech). Czasem nawet duża niepełnosprawność jest kompletnie niewidoczna w działaniu. Warto pamiętać, że każdy z nas może kiedyś usiąść na wózku, choćby będąc osobą starszą. Stąd przepisy dotyczące dostępności służą tak na prawdę całemu społeczeństwu. Dziękuję za rozmowę. Zdjęcia z archiwum Adriana Furmana/Grupy AF

GrupaAF-Adrian-Furman-net-15

GrupaAF-Adrian-Furman-net-15

DZW_0883

DZW_0883

DZW_0879

DZW_0879


Podziel się
Oceń

ReklamaDazzling Dentistry Inc; Małgorzata Radziszewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama