Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 25 września 2024 16:22
Reklama KD Market

Pozostał chaos. Życie po samobójstwie

Pozostał chaos. Życie po samobójstwie
Jej uśmiech jest blady, głos cichy, jej postura krucha, a twarz zorana troskami. Jednocześnie jest w niej trudna do opisania siła, determinacja, aby się nie dać. Bo jeśli nie złamała kogoś samobójcza śmierć najbliższej osoby – męża i ojca trójki dzieci – to już chyba nic nie jest w stanie złamać. W Miesiącu Zapobiegania Samobójstwom o trudnej chorobie, trudnej żałobie i jeszcze trudniejszej rzeczywistości opowiada Monika*. Ze zdjęcia uśmiecha się wysoki, przystojny mężczyzna w sile wieku. W jego objęciach żona, troje dzieci w wieku szkolnym. Cała rodzina w koszulkach ulubionej drużyny. – Był wielkim fanem sportu, a my kibicowaliśmy wraz z nim – wspomina Monika. Zdjęcie zrobione było niecałe dwa lata przed śmiercią Stefana. Małżeństwem byli blisko dwadzieścia lat. Zaimponował jej, pomógł uwierzyć w siebie, wystartować w Ameryce. Urzekło ją, że był miły, opiekuńczy i rodzinny. – Rodzinnych facetów trudno znaleźć – twierdzi Monika. Na początku układało się świetnie. Na świat przyszły dzieci, mieli dom na przedmieściach, on pracował, ona zajmowała się domem. Stefan był bardzo związany z dziećmi, a one go uwielbiały. Depresja pojawiła się po około ośmiu latach małżeństwa. Telefon do policjanta – Zaczął być apatyczny, ciągle zmęczony, kładł się na kanapie, nic mu się nie chciało. Spał w ciągu dnia, a w nocy nie mógł spać. Nie chciało mu się nic robić z dziećmi, nie miał chęci do życia. Po paru miesiącach poszedł do lekarza, który od razu przepisał leki antydepresyjne – opowiada czterdziestolatka. Początkowo leki zdawały się pomagać, jednak z biegiem lat choroba nasilała się. Monika dziś widzi, że zaczęła również przybierać inne formy. Kiedyś dużo rozmawiali, ona zawsze była obok, chciała wiedzieć, przez co przechodzi mąż. Z czasem zaczęli się od siebie oddalać. Gdy wspomniała o zmianie lekarza lub psychoterapii, denerwował się. Był przekonany, że wystarczy wizyta u lekarza raz na pół roku. Monika przyznaje, że zaczęła czuć się bezsilna. – W te ostatnie lata między nami było fatalnie. Ludzie nie zdają sobie sprawy, jak trudno jest żyć z osobą chorą na depresję. Zwłaszcza, gdy nie chce się leczyć. Depresja Stefana trwała około dziesięciu lat. Zawsze była przeciwko posiadaniu broni przez męża. Kupił ją mimo wszystko, ale nie trzymał w domu. Pamiętnego dnia z Moniką skontaktowała się osoba zaniepokojona wiadomością od Stefana, w której przepraszał za to, co zrobił. Zadzwonili na policję. Ta wszczęła śledztwo w sprawie zaginionej osoby. Monika pamięta, jak z dziećmi siedziała przed domem w towarzystwie policjantów w nadziei, że mąż jak zwykle podjedzie samochodem pod dom. Zamiast tego zadzwonił telefon jednego z funkcjonariuszy. Policjant oddalił się, lecz gdy ręką złapał się za tył głowy, ona już wiedziała. Spojrzała na dzieci – one też już wiedziały. Demony w głowie – Poza domem ukrywał swoją chorobę. Nie był specjalnie towarzyski, zawsze trzymaliśmy się razem i z dziećmi. Nikt nie wiedział, co się z nim dzieje. Że za uśmiechniętą twarzą szczęśliwego męża i ojca, który „ma wszystko”, kryją się demony w głowie. Dzieci, gdy były młodsze, niewiele rozumiały, lecz później widziały, że coś jest nie tak. Na pogrzebie jego koledzy, dorośli mężczyźni, płakali jak małe dzieci. A to przecież byli tylko znajomi… – Monika snuje swoją opowieść z zauważalnym bólem. Gdy już było po wszystkim, Monika znalazła w rzeczach męża niezaczęte opakowania leków. Podejrzewa, że nie brał ich przez parę miesięcy. Nie pilnowała, czy je przyjmuje, bo był przecież dorosłym facetem. Gdy w przeszłości w rozmowach przewijał się temat samobójstwa, podkreślał, że nigdy by czegoś takiego nie zrobił. Choćby dlatego, że szalenie kochał swoje dzieci. – Większość ludzi nadal nie rozumie, na czym polega kliniczna depresja. „Weź się w garść, przecież masz wszystko, nic ci nie jest” – mówią. Tymczasem jest to choroba, jak każda inna, tym bardziej zdradliwa, bo dla otoczenia jej objawy nie są oczywiste. Co musi dziać się w głowie człowieka, żeby zrobić coś takiego… – zastanawia się kobieta, która przyznaje, że półtora roku po śmierci męża nadal nie do końca dociera do niej, że go nie ma. Rak? Nie, samobójstwo Mimo że o chorobach psychicznych mówi się w ostatnich latach coraz więcej, w przypadku samobójstwa na rodzinie zawsze pozostaje skaza. Reakcje otoczenia potrafią być niedelikatne, a nawet chamskie. – Mówią, że im przykro. „Rak?”, pytają. „Nie, samobójstwo”, odpowiadam. A na ich twarzach od razu widać zakłopotanie. Rodzice koleżanek córki nagle nie chcieli, by ich dzieci utrzymywały z nią kontakt. Bo nagle nie jesteśmy już tą rodziną, która w niedzielę uśmiechnięta idzie do parku na lody. Jesteśmy rodziną, w której ojciec się zabił. Młodzież potrafi być wyjątkowo chamska. Nastolatki potrafią zażartować: „mam zły dzień, chyba się zabiję”. Tymczasem moje dzieci już do końca życia będą przeżywać to, co stało się z ich ojcem. Również ze strony niektórych członków rodziny Monika zamiast wsparcia otrzymała przykre komentarze. Monika przyznaje, że dzieci są dla niej sensem i celem życia. Wiedziała, że musi wziąć się w garść i pokazać im, że warto żyć i szukać szczęścia. – One są przerażone, że mnie stracą. Nie spuszczają mnie z oka. Jedno przyznało mi otwarcie, że boi się, że i ja popełnię samobójstwo. Syn zrobił się wyjątkowo opiekuńczy. Najmłodsze zaś ciągle przybiega w trakcie zabawy tylko po to, żeby przytulić się do mamy. Tłumaczę więc, że tata podjął swoją decyzję, że nie była ona najlepsza. Że to się już stało i nie możemy tego zmienić. Że ja nie mam depresji i nigdy nie odbiorę sobie życia. Że mogą być o mnie spokojne. Co wcale nie zmienia faktu, że każde z nich lepiej lub gorzej radzi sobie ze śmiercią ojca. Plan i narzędzia – Każda osoba z depresją jest ewaluowana pod kątem myśli samobójczych – wyjaśnia psycholog Katarzyna Pilewicz z Psychological Counseling Center. – U osób z głęboką depresją te myśli mogą się pogłębiać i przybrać charakter obsesji. Racjonalnie myśląc, człowiek może mówić, że nigdy nie zrobi tego swoim dzieciom czy żonie, jednak w momencie, gdy w głowie zaczyna wytwarzać się plan, a dodatkowo osoba ta ma środki do wykonania go, wówczas zaczyna się niebezpieczeństwo. To moment, aby – czasami nawet wbrew woli tego człowieka – hospitalizować go w szpitalu psychiatrycznym. – Z rozmów z osobami, które mają za sobą próby samobójcze, wiem, że akt samobójstwa to bardzo intensywny impuls agresji wobec siebie, taki przypływ fali nienawiści. Jeżeli w chwili wystąpienia tego impulsu jest już plan i narzędzia (np. broń, lekarstwa), to w tym jednym nieracjonalnym momencie nawet osoba wcześniej zapowiadająca, że nigdy tego nie zrobi, może targnąć się na swoje życie. Parę minut później mogłoby to się nie zdarzyć. Pilewicz wspomina przypadek pacjenta, który postanowił zrealizować plan zastrzelenia się nocą na plaży. Gdy zmierzał w stronę plaży z pistoletem, potknął się – i wówczas się otrząsnął, zmienił zdanie i wrócił do samochodu. Pod ścisłym nadzorem Dr Pilewicz ostrzega przed całkowitym zaufaniem do leków antydepresyjnych. – Leki antydepresyjne zaczynają działać po trzech tygodniach. Przepisując pacjentowi dany lek, nawet lekarz nie wie tak naprawdę, jak on będzie działać. Uważna obserwacja pacjenta i monitorowanie efektów ubocznych na początkowym etapie przyjmowania leków są niezwykle ważne. Między innymi dlatego, że  paradoksalnie, jednym z najczęstszych początkowych skutków ubocznych antydepresantów jest nasilenie myśli samobójczych, które mogą doprowadzić do śmierci. Przyjmowanie jakichkolwiek, nawet najsłabszych leków psychotropowych wymaga stałej i uważnej kontroli lekarza – ostrzega psycholog. – Zmienia się sytuacja życiowa, zmienia się choroba, czasami wymagana jest zmiana leków. Warto też pamiętać, że leków psychotropowych nie można nigdy samemu odstawić. Trzeba z nich powoli schodzić pod nadzorem lekarza. Nagłe odstawienie leków psychotropowych powoduje zachwianie równowagi chemicznej w mózgu, co może spowodować nawrót choroby ze zdwojoną siłą lub napływ myśli samobójczych. Blizny na zawsze – Ludzie powszechnie nie lubią spotykać się z tragedią. Lecz pamiętajmy, że w rodzinach, gdzie doszło do samobójstwa, blizny pozostaną na zawsze. Ta ogromna tragedia często pozostawia bliskich z niesłusznym poczuciem winy, a nieraz gniewem i żalem wobec osoby, która odebrała sobie życie. Czasem sama rodzina zmarłego zaczyna się izolować od świata, pogrążać w bólu. Nie wolno wtedy pozwolić, by została sama. Wsparcie przyjaciół i bliskich jest wówczas nieocenione. Przy szpitalach i kościołach działają grupy wsparcia dla osób, które straciły bliskich wskutek samobójstwa. Dla osób, które nie dają sobie rady, równie ważna może być terapia – podpowiada psycholog. Po śmierci męża Monika z dziećmi przeprowadzili się, dzieci zmieniły szkoły. Odsunęła od siebie nieżyczliwe osoby i trzyma się z dala od tych, którzy oceniają jeszcze zanim zdążą wysłuchać. Do profesjonalnej pomocy w postaci leków, terapii i lekarzy podchodzi z rezerwą. Nieraz starła się z terapeutami dzieci, bo albo od progu chcieli przepisywać im tabletki, albo forsowali niezdrową, zdaniem Moniki, postawę nastawienia tylko na „ja”. Pomaga jej śmiech, wygłupy z dziećmi, praca fizyczna, kopanie w ogródku, aktywność na świeżym powietrzu. A gdy trzeba, rzuca wszystko i jedzie z dzieckiem do szpitala, gdy ono sobie nie radzi. – Osoba, która popełnia samobójstwo, może odcina swój ból i cierpienie, ale nawet nie zdaje sobie sprawy, jaki chaos pozostawia w życiu bliskich. Swoją świeżą jeszcze historię Monika chciała opowiedzieć po to, aby ludzie przestali wstydzić się depresji i samobójstwa, a chorobę psychiczną zaczęli traktować jak każdą inną chorobę. I jak przy każdej innej chorobie, skutecznie szukali pomocy dla siebie lub swoich bliskich. * Imię bohaterki oraz jej męża zostały zmienione na jej życzenie. Joanna Marszałek [email protected] – Samobójstwa są dziesiątą najczęstszą przyczyną śmierci w USA. W Illinois – jedenastą. – Co roku w Illinois wskutek samobójstwa umiera ponad tysiąc osób. – Ryzyko samobójstwa jest o 50 proc. większe u osób cierpiących na depresję. – Około 90 proc. osób, które odbierają sobie życie, miało zdiagnozowane co najmniej jedno zaburzenie psychiczne. – W Illinois mężczyźni są trzy razy bardziej narażeni na śmierć wskutek samobójstwa, niż kobiety. – Wskaźnik samobójstw jest wyższy wśród osób w średnim wieku, zaś wskaźnik prób samobójczych– wśród młodzieży. – Samobójstwa wśród młodzieży w wieku 10-19 lat wzrosły w latach 2007-2016 o 56 proc. – Krajowa gorąca linia ds. zapobiegania samobójstwom czynna jest całą dobę pod numerem: 1-800-273-TALK (8255). (źródło: Illinois Department of Public Health)   fot.Pexels.com

Podziel się
Oceń

ReklamaDazzling Dentistry Inc; Małgorzata Radziszewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama