Komandosi odbili amerykańskiego lekarza z rąk talibów
W nocy z soboty na niedzielę czasu lokalnego siły specjalne USA zaatakowały kryjówkę talibów we wschodnim Afganistanie, w której przetrzymywano uprowadzonego pięć dni wcześniej amerykańskiego...
- 12/10/2012 02:30 PM
W nocy z soboty na niedzielę czasu lokalnego siły specjalne USA zaatakowały kryjówkę talibów we wschodnim Afganistanie, w której przetrzymywano uprowadzonego pięć dni wcześniej amerykańskiego lekarza. Podczas akcji zginął jeden z członków elitarnej jednoski NAVY SEAL, zabito też siedmiu rebeliantów. Odbity Amerykanin za kilka dni powinien wrócić do Stanów Zjednoczonych.
Doktor Dilip Joseph został porwany piątego grudnia z miasta Sarobi, leżącego niedaleko Kabulu. Od trzech lat pracował tam jako konsultant medyczny dla organizacji misyjnej Morning Star Development, która ma pomaga w odbudowie Afganistanu. Wraz z Josephem uprowadzono dwóch innych pracowników organizacji.
Przez kilka dni po porwaniu służby specjalne USA miały namierzać doktora i zbierać informacje na temat miejsca jego przetrzymywania. Bardzo pomocni okazali się lokalni przywódcy i starszyzna, którzy pośredniczyli w negocjacjach z porywaczami.
Amerykanie w ostatnich dniach ustalili, iż porywacze ( prwadopodobnie przemytnicy) będą chcieli zabić Dilipa Josepha. W związku z tym dowódca sił USA w Afganistanie gen. John Allen, miał wydać rozkaz jak najszybszego ataku. Operacja została przeprowadzona w nocy z soboty na niedzielę. Jej szczegóły nie są znane, ale miały w niej brać udział siły specjalne USA wspierane przez afgańskie wojsko.
Jak poinformował sekretarz obrony USA Leon Panetta w czasie akcji śmierć poniósł jeden z komandosów, 28-letni Nicholas D. Checque. Podczas walki zabito także siedmiu rebeliantów.
Lekarz przeszedł już badania medyczne i ma niedługo zostać odesłany do domu, do Colorado Springs. Mimo incydentu z uprowadzeniem Josepha organizacja Morning Star Development nie zmaierza wycofać się z Afganistanu i kontynuowac swoją misję.
tz
Reklama