O ojczyznę swoją obawiam się coraz bardziej. Widmo zbliżających się wyborów parlamentarnych, które prezydent RP Andrzej Duda rozpisał na dzień 13. października tylko to uczucie potęguje. Główne partie polityczne, które tutaj nad Wisłą rozdają karty, całkowicie straciły już poczucie jakiejkolwiek odpowiedzialności fiskalnej. Zamiast tego prześcigają się w kolejnych obietnicach socjalnych. A to wprowadzimy kolejne zapomogi, a to uchwalimy tzw. „drugą trzynastkę” dla emerytów. Pomysłów na to, jak uczynić z Polski socjalistyczne „Eldorado” nie brakuje. Niestety koniec takich eksperymentów jest zawsze taki sam. Wenezuela 2.0! Kuba 2.0! Boliwia 2.0! Słowem, socjalizm bis! Z tych skądinąd pięknych krajobrazowo państw Ameryki Południowej i Środkowej, powinniśmy papugować to, co u nich najlepsze – pstrokate koszule i kapelusze Panama, zwyczaj picia yerba mate, kulturę luzu i sjesty, rum i doskonałe cygara. Nie zaś importować groźne marksistowskie idee, które przecież już raz boleśnie tutaj w Polsce testowaliśmy.
Nadwiślańscy politycy pamiętają ten mroczny czas PRL-u. Słowo „socjalizm” do dzisiaj wzbudza strach w polskich sercach powodując przyspieszone ich bicie oraz zapalając lampkę alarmową w umysłach naszych rodaków. Toteż całe to rozdawnictwo publicznych pieniędzy, tą fiskalną swawolę pakują polscy politycy w złudne i mylące sreberko – piękne w teorii słówka, które ze słusznie minionym systemem już tak bardzo się nie kojarzą. I to jest właśnie ich jedyny cel – by się nie kojarzyć. Właśnie dlatego zamiast „polityki socjalistycznej” mamy „politykę solidarności społecznej”. Sprytny zabieg, nieprawdaż? Równie jednak sprytny, co niebezpieczny. Ogłupia wszak suwerena, który omamiony taką nowomową może zupełnie nie zauważyć, że właśnie wprowadza się mu tutaj w kraju nad Wisłą rozwiązania rodem z ustroju socjalistycznego. Owszem, to bardzo europejskiej myślenie. Kraje Unii Europejskiej lubują się wszak w identycznym rozdawnictwie – zabierz bogatemu, daj biednemu. Tak, bogaty będzie miał mniej pieniędzy, ale biednemu również ich ubędzie. Dlatego jest to podwójnie złe rozwiązanie! Szkoda, że nasi rodzimi włodarze i polityczni liderzy zamiast brać przykład z republikańskiej Ameryki, ślepo i z uporem maniaków kopiują niebezpieczny i szkodliwy model europejskiego państwa opiekuńczego. Zarzuty tutaj przedstawione dotyczą zarówno partii władzy, jak również głównej siły opozycyjnej i zjednoczonej lewicy. Jarosław Kaczyński w niedawnym wystąpieniu stwierdził, że przedsiębiorca, który nie jest wstanie poradzić sobie z kolejnymi obciążeniami i wymogami „dzielenia” się swoimi zyskami z państwem i społeczeństwem, choćby w formie ekstremalnie groźnych zmian w ustawie o składkach ZUS, może nie nadaje się do prowadzenia działalności gospodarczej. Przykro mi było tego słuchać, bo zdradza to kompletne oderwanie od biznesowych realiów pana prezesa. Niestety, jest to także przejaw buty i braku zrozumienia podstawowych faktów – to przedsiębiorcy, szczególnie ci mali, są filarem dobrobytu kraju. To mały biznes w dużej mierze utrzymuje społeczeństwo i zasila skarb państwa. Dlatego tak nierozsądne są buńczuczne posunięcia, choćby takie jak sztuczne podnoszenie płacy minimalnej do pułapu 4 tysięcy złotych miesięcznie i to bez konsultacji z pracodawcami. To są obietnice składane przez polityków władzy, lecz zapłacić za nie będą musieli polscy przedsiębiorcy. Łatwo obiecywać coś, czego sfinansowanie na swoje barki będą musieli wziąć inni. Polityka nie ma być jednak łatwa, a odpowiedzialna. Najłatwiej zbudować dobrobyt na papierze – właśnie poprzez wysokie podnoszenie płacy minimalnej przy pomocy ustawy – ot tak, jedynym podpisem. Będzie to jednak dobrobyt fikcyjny, który szybko przerodzi się w osłabienie wzrostu gospodarczego i dobicie wielu małych biznesów. Wzrost cen i inflacja spowodują, że wysokie w teorii pensje, w rzeczywistości nie będą miały tak dużej siły nabywczej, jak to się dzisiaj może niektórym wydawać. Odpowiedzialnie zaś jest budować dobrobyt poprzez stwarzanie dogodnych warunków dla prywatnego biznesu – tak by mógł on się zdrowo rozwijać. To jest jednak dużo trudniejsze, a nasi rodzimi politycy, jak już wiadomo, takich trudów wolą unikać.
Jedyną zaś zmianą, która może się pojawić, jeżeli obecna klasa polityczna utrzyma swój socjalistycznych kurs, będzie zmiana w kierunku modelu państwa pod tytułem „Wenezuela 2.0”. Polscy politycy muszą wreszcie zrozumieć, że dobrobyt narodu buduje się od dołu do góry, nigdy na odwrót. Polacy zaś mają być bogaci dzięki swojej pracy i biznesowi, a nie dlatego, że ktoś im sypnie z góry jakiś zasiłek czy inny socjalny dodatek. To prosta droga do inflacji, gospodarczego zastoju i uczynienia z obywateli niewolników zależnych od łaski i niełaski panów polityków. Amerykańska Polonio – Polska Cię dzisiaj potrzebuje. Wy – Polacy żyjący w Ameryce – macie doświadczenie funkcjonowania w systemie zdrowego kapitalizmu, który stworzył pojęcie „amerykańskiego snu”. Dlatego tak bardzo liczę na Wasze głosy w najbliższych wyborach. Wybierajcie mądrze i w zgodzie z własnym sumieniem i poglądami.
Tomasz Winiarski
Amerykanista, dziennikarz relacjonujący wydarzenia z USA, korespondent mediów krajowych i polonijnych. Publicysta i felietonista. Miłośnik i propagator amerykańskiego stylu życia. Jego artykuły, wywiady i komentarze publikowane są w ogólnopolskiej prasie drukowanej oraz internetowej m.in. w Tygodniku Katolickim „Niedziela”, „Gazecie Polskiej”, „Dzienniku Gazecie Prawnej”, miesięczniku „Gazeta Bankowa”.
fot.Ramon de la Rocha/EPA-EFE/Shutterstock
Reklama