Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 23 listopada 2024 07:17
Reklama KD Market

Najtrudniejszy wybór Baćki

Białoruś wkracza w rok wyborczy. W listopadzie 2019 odbędą się wybory do parlamentu, zaś wiosną 2020 roku wybory prezydenckie. Pod rządami Alaksandra Łukaszenki wybory stały się czysto administracyjnym rytuałem, jednak tym razem wiąże się z nimi – z punktu widzenia reżimu – większe ryzyko. Z jednej strony Rosja coraz mocniej naciska na integrację i ogranicza pomoc gospodarczą dla Białorusi, z drugiej Łukaszenka musi już myśleć o następcy i o tym, że bez reform obecny model gospodarczy Białorusi jest skazany na bankructwo. Oczywiście już wiadomo, że przytłaczające zwycięstwo w wyborach parlamentarnych odniesie obóz rządzący, zaś w przyszłym roku Alaksandr Łukaszenka zostanie wybrany w pierwszej turze na kolejną, szóstą już kadencję prezydencką. Tutaj nawet nie trzeba fałszerstw, nazywany często Baćką (ojczulkiem) prezydent wciąż cieszy się popularnością większości rodaków. Jednym z powodów tej popularności jest zapewnienie Białorusinom poczucia stabilności ekonomicznej, socjalnej, ale i politycznej – na tle choćby sąsiednich Ukrainy i Rosji. Jednym z głównych pytań jest, czy reżim dopuści opozycję do wyborów w większym stopniu, niż dotąd. W obecnym 110-osobowym parlamencie zasiada tylko 2 deputowanych, który można uznać za opozycję. Jeśli jednak Łukaszenka myśli o poprawie relacji z Zachodem, konieczna jest choćby symboliczna liberalizacja kursu w polityce wewnętrznej. Obecnie dialog Mińska z UE jest ostrożnie ożywiany. Strony wzajemnie się odwiedzają i uczestniczą w szeregu formatów dialogu. Na jesieni Mińska ma odwiedzić odchodząca szefowa unijnej dyplomacji Federica Mogherini. Obie strony są też bliskie podpisania umowy o uproszczeniu reżimu wizowego, zaś banki z UE zwiększają swoje inwestycyjne portfolio na Białorusi. Rosyjska kroplówka jak narkotyk To jednak relacje z Rosją, a nie z UE, będą kluczowym czynnikiem w roku wyborczym. Choć Moskwa naciska na pogłębianie integracji w ramach Państwa Związkowego Rosji i Białorusi, władzom w Mińsku z oczywistych powodów do tego się nie spieszy. Można oczekiwać, że Moskwa wzmocni swoje działania na Białorusi przed wyborami prezydenckimi (kwiecień lub maj 2020). Biorąc pod uwagę duży udział rosyjskich mediów w przestrzeni informacyjnej na Białorusi, Łukaszenka może się obawiać zmasowanej kampanii informacyjnej niekoniecznie mu sprzyjającej. W przeszłości już zdarzały się takie propagandowe uderzenia w Baćkę w kluczowych momentach. Jednak Łukaszenka cieszy się dobrym zdrowiem i może spokojnie przygotowywać grunt pod transfer władzy w przyszłości. Obecnie największym bólem głowy dla najdłużej rządzącego przywódcy Europy jest sytuacja gospodarcza. Choć po kryzysie lat 2014-2016 w ostatnich latach Białoruś znów notuje wzrost gospodarczy (2,5 proc. PKB w 2017 roku, 3 proc. PKB w 2018 roku), to jest to stanowczo za mało, żeby gonić inne gospodarki regionu. Wzrost rzędu 8 proc. rocznie z poprzedniej dekady jest nierealny. Gospodarka białoruska wymaga zdecydowanych reform. Dotychczasowy model ekonomiczny, w którym kluczową rolę odgrywa pomoc Rosji, nie gwarantuje Białorusi niepodległości. Jeśli Alaksandr Łukaszenka chce skutecznie oprzeć się wchłonięciu jego kraju przez sąsiada, musi zacząć wprowadzać reformy. Różne „cudowne środki” na utrzymanie stabilności czy rozwój, w rodzaju budowanej elektrowni atomowej w Ostrowcu czy chińskich inwestycji w ramach Inicjatywy Pasa i Szlaku, nie uratują w dłuższej perspektywie czasowej Białorusi i jej gospodarki opartej na nieefektywnych metodach planowania i zarządzania wywodzących się z sowieckiego modelu nakazowo-rozdzielczego. Gospodarczo Białoruś ciągle pozostaje uzależniona od największego partnera handlowego – Rosji. Dochody przynoszą jedynie nieliczne przedsiębiorstwa głównie z sektora petrochemicznego oraz przemysł zbrojeniowy. Na dodatek dochody z przetwórstwa ropy naftowej mogą w najbliższych latach mocno spaść. Dotychczas białoruski budżet otrzymywał potężny zastrzyk dolarów z zyskownej sprzedaży do Europy produktów wytwarzanych w dwóch nowoczesnych rafineriach (Nowopołock, Mozyrz) ze sprowadzanej taniej rosyjskiej ropy. Jednak w Rosji wprowadzany jest właśnie tzw. manewr podatkowy w sektorze naftowym, który powoduje, że z roku na rok rosyjska ropa dostarczana na Białoruś będzie coraz droższa. Do tego Moskwa szantażuje Mińsk ograniczeniem pomocy gospodarczej w postaci właśnie tanich węglowodorów czy otwarcia rynku na białoruskie produkty, jeśli Łukaszenka nie będzie integrował Białorusi z Rosją. Gra na czas Prezydent stoi przed trudnym wyborem. Może utrzymać ekonomiczną stabilność Białorusi gwarantowaną subsydiami rosyjskimi, ale tylko pod warunkiem powolnego wchłonięcia tego kraju przez Rosję. Jeśli jednak chce zachować realną władzę i niepodległość, Łukaszenka musi znaleźć odpowiedź na zakręcenie kurka z rosyjską pomocą. Jest tylko jedno wyjście: transformacja gospodarcza. To oznacza redukcję potężnego obciążenia dla Białorusi, jakim jest utrzymywanie na powierzchni przynoszących straty państwowych zakładów i reforma sektora rolnego (likwidacja kołchozów). Konieczne byłaby likwidacja lub prywatyzacja wielu przedsiębiorstw. Ale z tym wiąże się ogromne ryzyko socjalno-polityczne. Nieunikniony w razie urynkowienia gospodarki wzrost bezrobocia i spadek realnych dochodów ludności oznaczać będzie wzrost potencjału społecznych protestów i antyrządowych nastrojów. To również oznacza uderzenie w jeden z filarów reżimu Łukaszenki, czyli w kadrę zarządzającą państwowymi zakładami („czerwoni dyrektorzy”). Nieuniknione w razie reform zwiększenie roli sektora prywatnego również budzi obawy w rządzącej elicie. Siłowicy podpowiadają Łukaszence, że naturalną konsekwencją wzmocnienia małego i średniego biznesu będzie w przyszłości pojawienie się z jego strony coraz śmielszych postulatów nie tylko liberalizacji gospodarczej, ale też samego systemu politycznego. Jeśli nie ma zgody na prywatyzację czy wręcz likwidację firm państwowych, można rozważać opcję pozyskiwania inwestorów zagranicznych drogą sprzedaży pakietów mniejszościowych w przedsiębiorstwach. Tyle że na takie rozwiązanie nie ma zbyt wielu chętnych – przeważa obawa przed ręcznym sterowaniem gospodarką przez polityków w Mińsku oraz koniecznością utrzymania socjalu w tych firmach, m.in. poziomu zatrudnienia. Od roku działa rząd zwolennika reform premiera Siarhieja Rumasa. Wprowadzane są ostrożne zmiany w sektorze prywatnych przedsiębiorstw, w przypadku sektora IT można wręcz mówić o boomie. Z pewnością dużą zaletą jest polityka banku centralnego. Łukaszenka nie jest jednak na razie gotów na głębsze reformy. Być może zdecyduje się na to dopiero po wyborach. Do tego czasu trzeba szukać oszczędności (to nie będzie łatwe w roku wyborczym) i starać się o utrzymanie choćby części rosyjskich subsydiów. Krótko mówiąc, Łukaszenka jest skazany nadal na lawirowanie i grę na czas w relacjach z coraz bardziej zniecierpliwioną Rosją. Grzegorz Kuczyński dyrektor programu Eurasia w Warsaw Institute. Ukończył historię na Uniwersytecie w Białymstoku i specjalistyczne studia wschodnie na Uniwersytecie Warszawskim. Ekspert ds. wschodnich, przez wiele lat pracował jako dziennikarz i analityk. Jest autorem wielu książek i publikacji dotyczących kuluarów rosyjskiej polityki. The Warsaw Institute Foundation to pierwszy polski geopolityczny think tank w Stanach Zjednoczonych. Strategicznym celem tej organizacji jest wzmocnienie polskich interesów w USA przy jednoczesnym wspieraniu unikalnego sojuszu między dwoma narodami. Jej działalność koncentruje się na takich zagadnieniach jak geopolityka, porządek międzynarodowy, polityka historyczna, energetyka i bezpieczeństwo militarne. The Warsaw Institute Foundation została założona w 2018 roku i jest niezależną organizacją non-profit, inspirowaną bliźniaczą organizacją działającą w Polsce – Warsaw Institute. The Warsaw Institute Foundation is Poland's first geopolitical think tank in the United States. The strategic goal of this organisation is to bolster Polish interests in the U.S. while supporting the unique alliance between the two nations. Its activity focuses on such issues as geopolitics, international order, historical policy, energy, and military security. Established in 2018, The Warsaw Institute Foundation is an independent, non-profit organization inspired the twin Poland-based Warsaw Institute.

The Hardest Choice of Batka

Belarus is entering an election year. The country’s parliamentary elections will be held in November 2019, whereas the next presidential election is scheduled for spring 2020. Under the rule of Alexander Lukashenko, elections have become purely administrative rituals, however, this time, they might involve – from the regime’s perspective – a greater risk. On the one hand, Russia is putting more pressure on Belarus for further bilateral integration while at the same time reducing its economic assistance for the neighbour; on the other hand, Lukashenko has to start thinking about his future successor and the fact that without substantial reforms, the current economic model of Belarus is doomed to bankruptcy. Of course, it is already known that the ruling camp will claim an overwhelming victory in the upcoming parliamentary elections and next year Alexander Lukashenko will be elected President of Belarus in the first round of voting for another, already the sixth presidential term. Electoral fraud is not even necessary here. The president, who is often called “Batka” (“Father”), is still popular among most fellow countrymen. One of the reasons for Lukashenko’s continuing popularity is the ability to provide Belarusians with a sense of economic, social and political stability – at least when compared to the neighbours, Ukraine and Russia. One of the main questions is whether the regime will allow the opposition to have a bigger part in the upcoming elections than usual. Currently, there are only two deputies who could be considered as the opposition in the 110-seat parliament. If, however, Lukashenko is thinking about improving relations with the West, then even a symbolic liberalisation of the country’s domestic politics is a must. At present, the dialogue between Minsk and the EU is being cautiously revived. The two sides are paying visits to each other and holding a series of bilateral talks. Federica Mogherini, the departing head of EU diplomacy, is to visit Minsk in autumn. Moreover, the sides are close to signing a visa facilitation agreement and EU banks are gradually expanding their investment portfolios in Belarus. Russian drip like a drug However, the relations with Russia, and not the EU, will be a key factor in the election year. Although Moscow is pushing for greater integration within the Union State of Russia and Belarus, the authorities in Minsk are in no hurry to do so for obvious reasons. It can, therefore, be expected that Moscow will intensify its activities in Belarus before the next presidential election (April or May 2020). Taking into account a large number of the Russian media in Belarus’ information sphere, Lukashenko may face a mass disinformation campaign which may not necessarily support him. Such propaganda attacks on Batka have already occurred in the past before key events. However, Lukashenko enjoys good health and, therefore, can peacefully prepare the ground for the transfer of power in the future. For now, the biggest headache for Europe’s longest-ruling leader is the economic situation. Although after the 2014-2016 crisis, Belarus has again recorded economic growth in recent years (2.5% of GDP in 2017, 3% of GDP in 2018), it is definitely not enough to chase other economies in the region. The 8% increase per year from the previous decade is unattainable. The Belarusian economy requires fundamental reforms. The current economic model, in which Russia’s aid is of key importance, does not guarantee Belarus independence. If Alexander Lukashenko truly wants to prevent Belarus from being swallowed by the neighbour, he has to introduce reforms. Using various “miraculous means” to maintain stability and development, such as the first nuclear power plant currently being built in the city of Astravyets or Chinese investments under the Belt and Road Initiative, will not, especially in the long run, save Belarus and its economy, which is based on ineffective planning and governance methods inherited from the Soviet command-and-distribution model. Economically, Belarus is still highly dependent on its largest trade partner – Russia. Only a few enterprises, mainly from the petrochemical sector and the arms industry, bring profits. Moreover, profits from crude oil refining may decrease significantly in the coming years. Until now, the Belarusian budget has been receiving a huge injection of dollars from profitable sales of products made from cheap Russian-imported oil in two modern Belarusian refineries (Novopolotsk and Mazyr) for the European market. However, Russia is currently implementing the so-called tax manoeuvre in the oil sector, which will make its oil sent to Belarus become more and more expensive year by year. Added to this is the fact that Moscow will not hesitate to blackmail Minsk by reducing its economic support in the form of cheap hydrocarbons or by opening the market to Belarusian products if Lukashenko does not integrate Belarus with Russia. Playing for time The president is faced with a difficult choice. He may maintain the economic stability of Belarus guaranteed by Russian subsidies, but only on the condition that Russia gradually swallows the country. However, if Lukashenko wants to maintain real power and independence, then he must find an answer to turning off the Russian aid tap. There is only one way out: economic transformation. This means reducing a huge burden for Belarus, which is the maintenance of loss-making state-owned enterprises, and reforming the agricultural sector (the liquidation of collective farms widely known as kolkhozes). Either the liquidation or privatisation of many enterprises would be necessary. However, this involves a huge socio-political risk. The marketisation of the economy means an inevitable increase in unemployment and a decrease in real income of the population which, in turn, will result in more potential social protests and general anti-government sentiment. This also means hitting one of the pillars of Lukashenko’s regime, that is, a group managing state-owned enterprises (“red directors”). The inevitable increase in the role of the private sector raises concerns among the ruling elite. The siloviki say to Lukashenko that the natural consequence of strengthening small and medium business will be the future emergence of bolder demands on his part not only for the liberalisation of the economy, but also of the entire political system. If there is no agreement on the privatisation or even the liquidation of state-owned enterprises, then attracting foreign investors by selling minority stakes in the enterprises may be considered. However, such a solution is not very popular – there is a great fear of the manual control over the economy by the politicians in Minsk and the necessity to maintain social welfare in these enterprises, including the level of employment. The government of Prime Minister Syarhey Rumas, who is a great supporter of reforms, has been in power for a year now. Careful changes are being introduced in the private enterprise sector, and in the case of the IT sector one can even speak of a boom. The central bank’s policy is certainly a great advantage. Lukashenko, however, is not ready yet for more substantial reforms. Perhaps he will consider changes after the elections. Until then, Belarus needs to look for savings (which will not be easy in the election year) and try to keep at least part of Russian subsidies. In short, Lukashenko has no other choice but to weasel and play for time in relations with increasingly impatient Russia. Grzegorz Kuczyński   Na zdjęciu: Aleksandr Łukaszenko fot.SERGEI GAPON/POOL/EPA-EFE/Shutterstock
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama