Paryż chce zastąpić Berlin w roli głównego politycznego partnera Moskwy w Europie. Pierwszy krok? Przejęcie inicjatywy w tzw. formacie normandzkim. Ułatwi to zmiana na stanowisku prezydenta Ukrainy. Bliższego Niemcom Petra Poroszenkę zastąpił Wołodymyr Zełenski, który już wyraźnie orientuje się na Francję. Co na to Kreml? Władimirowi Putinowi to odpowiada. Może rozgrywać Berlin i Paryż, zaś ostatecznym celem – oprócz Ukrainy – i tak jest zniesienie unijnych sankcji. Skoro Angela Merkel do tego nie doprowadziła, to może skuteczniejszy będzie Emmanuel Macron?
Fort de Bregancon to letnia rezydencja prezydenta Francji na Lazurowym Wybrzeżu. 19 sierpnia Emmanuel Macron zaprosił tu prezydenta Rosji. Rozmowy dotyczyły wszystkich najważniejszych kwestii międzynarodowych, ale najwięcej i bardzo podobnie Macron i Putin mówili o szansach na zakończenie kryzysu na Ukrainie. Francuski prezydent poinformował też, że w maju 2020 r. uda się do Moskwy na obchody 75. rocznicy zwycięstwa nad hitlerowskimi Niemcami. Nie brakowało innych ciepłych gestów. Macron określił Rosję jako „wielkie mocarstwo oświeceniowe” i kraj „liberalizmu politycznego” – co wzbudziło tym większe zdumienie, że właśnie na ulicach Moskwy policja i Rosgwardia regularnie pałuje demonstrantów. Komentując spotkanie, francuskie media dość jednomyślnie uznały powitanie Putina w Forcie de Bregancon za „wyciągnięcie ręki do Moskwy”.
Ukraina poligonem resetu?
Francja najwyraźniej chce zastąpić Niemcy w roli głównego europejskiego uczestnika procesu pokojowego dotyczącego Donbasu. Tak można interpretować ostatnie wydarzenia, nie tylko spotkanie Macrona z Putinem, ale też niedawne rozmowy telefoniczne ws. Donbasu w trójkącie Macron-Putin-Zełenski. Pod koniec czerwca temat ten był też poruszany w rozmowach premierów Francji i Rosji. Edouard Philippe zaapelował do Dmitrija Miedwiediewa, by „wykorzystał nowy kontekst polityczny na Ukrainie” po zmianie na stanowisku szefa tego państwa. Nie można wykluczyć, że Paryż będzie teraz wywierał presję na nowe władze w Kijowie, by także one realizowały porozumienia mińskie – które w dużej części w razie wejścia w życie będą bardzo niekorzystne dla Ukrainy. Nic dziwnego, że Putin w Fort de Bregancon podkreślił, że Rosja będzie popierać format normandzki (Niemcy-Francja-Ukraina-Rosja. W ostatnich miesiącach nastąpiły bowiem zmiany powodujące, że ten format może okazać się bardziej użyteczny dla Kremla, niż w poprzednich latach. Przede wszystkim doszło do zmiany prezydenta Ukrainy, a Wołodymyr Zełenski jest zdeterminowany aby doprowadzić do pokoju – zapewne przy ustępstwach wobec Rosji. Pomóc w tym może Macron, zaś Niemcy wydają się słabnąć w tym formacie.
W dążeniu do uzyskania najważniejszej pozycji w Europie Macron chce wystąpić w roli autora pokojowego rozwiązania konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. Kreml nie ma nic przeciwko temu, licząc, że przy walnym udziale Macrona, przy zdecydowanie bardziej miękkim stanowisku Zełenskiego od jego poprzednika, „pokój” w Donbasie może być osiągnięty na warunkach rosyjskich. Przy Poroszence i Merkel nie udało się tego osiągnąć. Koniec konfliktu na wschodzie Ukrainy ułatwiłby powrót Rosji do grupy G7, z której została wykluczona z powodu aneksji Krymu. Za tym miałoby też pójść zniesienie sankcji.
Duch generała de Gaulle’a
Ostatnio Paryż wyraźnie gra na zbliżenie z Moskwą – szczyt w Fort de Bregancon nie jest tego jedynym przejawem. W czerwcu francuski premier przyjął w Hawrze (Normandia) swego rosyjskiego odpowiednika, a w Strasburgu Paryż był głównym promotorem powrotu Rosji do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. Większość francuskich polityków bliska jest poglądom przedstawionym choćby przez byłego ministra spraw zagranicznych Huberta Vedrina. Na łamach „Le Figaro” uznał sankcje za nieskuteczne, a winą za aneksję Krymu obarczył „amerykańską wolę rozszerzenia NATO na Ukrainę”.
Przyjmując swego rosyjskiego odpowiednika na kilka dni przed szczytem G7 w Biarritz nad Atlantykiem, Macron ustawił się w roli mediatora w samym centrum sceny międzynarodowej i przede wszystkim, korzystając z osłabienia Londynu i Berlina, jako główny przywódca Europy. Prezydent Francji postanowił wykorzystać wewnętrzne problemy Angeli Merkel i sytuację po ostatnich wyborach do Parlamentu Europejskiego. Celem Macrona może być wręcz pozbawienie Berlina statusu najważniejszego europejskiego partnera Rosji. Oczywiście ma też własne kalkulacje – znane są jego ambicje zdobycia pozycji najważniejszego przywódcy europejskiego, nieformalnego przedstawiciela UE w rozmowach i z Rosją, i z USA, i z Chinami. Macron ustawia się jako lider, który zmieni porządek międzynarodowy. Tak należy rozumieć jego słowa o konieczności przekształcenia architektury bezpieczeństwa w Europie. Macron stwierdził, że „Europa nie mieści się całkowicie w tym, czym jest Zachód i musi odkryć swą suwerenność”. To obrona tzw. trzeciej drogi, powrót do koncepcji generała Charlesa de Gaulle’a. Problem w tym, że realizacja „trzeciej drogi” w Europie oznacza rozbicie sojuszu euroatlantyckiego, który przez tyle dekad gwarantował bezpieczeństwo i rozwój. To jednocześnie szerokie otwarcie drzwi i zaproszenie „podpalacza” Putina do europejskiego domu.
Wizyta Władimira Putina we Francji wzmocni tylko jego agresywne stanowisko. Kolejny europejski kraj wyciąga rękę do Putina i chce „normalizować” stosunki (co oznacza de facto jednostronne ustępstwa wobec Rosji), mimo że Moskwa nie uczyniła absolutnie nic, aby spełnić warunki postawione przez Zachód w 2014 roku, gdy wprowadzał sankcje za aneksję Krymu. Krymu nie oddano i nie odda się, w Donbasie rozdawane są rosyjskie paszporty. Gdy słabnie popularność Putina, jego przyjęcie w wakacyjnej rezydencji prezydenta Francji wykorzystywane już jest jako dowód na koniec międzynarodowej izolacji Rosji i faktyczny powrót do wąskiego grona głównych rozgrywających świata. Jednocześnie należy pamiętać o strategicznym celu Rosji, jakim jest osłabienie sojuszu euroatlantyckiego. Kreml może z premedytacją zacząć przesuwać nacisk w polityce europejskiej na relacje właśnie z Francją. Niemcy mogą pozostać głównym gospodarczym partnerem, ale perspektywy zacieśniania relacji dwustronnych nie są już tak różowe, jak jeszcze rok temu. Są problemy z realizacją Nord Stream 2, niejasna jest przyszłość polityczna w Berlinie, słabną chadecy i SPD. Berlin nie spełnił też oczekiwań Moskwy jeśli chodzi o problem ukraiński, Merkel nie naciskała wystarczająco na Kijów ws. realizacji porozumień mińskich. Wraz z porażką Petra Poroszenki można uznać, że wpływy niemieckie na Ukrainie słabną. Nie jest przypadkiem, że po ostatniej eskalacji walk w Donbasie, przed rozmową telefoniczną z Putinem, Wołodymyr Zełenski zadzwonił nie do Merkel, a do Macrona.
Grzegorz Kuczyński
dyrektor programu Eurasia w Warsaw Institute. Ukończył historię na Uniwersytecie w Białymstoku i specjalistyczne studia wschodnie na Uniwersytecie Warszawskim. Ekspert ds. wschodnich, przez wiele lat pracował jako dziennikarz i analityk. Jest autorem wielu książek i publikacji dotyczących kuluarów rosyjskiej polityki.
The Warsaw Institute Foundation to pierwszy polski geopolityczny think tank w Stanach Zjednoczonych. Strategicznym celem tej organizacji jest wzmocnienie polskich interesów w USA przy jednoczesnym wspieraniu unikalnego sojuszu między dwoma narodami. Jej działalność koncentruje się na takich zagadnieniach jak geopolityka, porządek międzynarodowy, polityka historyczna, energetyka i bezpieczeństwo militarne. The Warsaw Institute Foundation została założona w 2018 roku i jest niezależną organizacją non-profit, inspirowaną bliźniaczą organizacją działającą w Polsce – Warsaw Institute.
The Warsaw Institute Foundation is Poland's first geopolitical think tank in the United States. The strategic goal of this organisation is to bolster Polish interests in the U.S. while supporting the unique alliance between the two nations. Its activity focuses on such issues as geopolitics, international order, historical policy, energy, and military security. Established in 2018, The Warsaw Institute Foundation is an independent, non-profit organization inspired the twin Poland-based Warsaw Institute.
Reklama