To nigdy się nie kończy. W czasie 45 lat trwania naszego małżeństwa przeprowadzaliśmy się 15 razy. Przeprowadzaliśmy się na drugi koniec miasta, na drugi koniec stanu i kraju. Przeprowadzaliśmy się do Indiany, Illinois, Alabamy, Kentucky, Georgii i Wirginii, gdzie mieszkamy do dziś. Odkąd przeprowadziliśmy się do Wirginii 10 lat temu, mieszkaliśmy w dwóch różnych miastach i trzech różnych domach. Bywało też tak, że z powodów zawodowych moja żona Linda mieszkała w jednym stanie, a ja w drugim.
Kiedy opowiadam o naszych przeprowadzkach, ludzie najczęściej są zaskoczeni. Dla mnie zaskakujące jest ich zaskoczenie. Zajrzałem w dostępne statystyki i okazuje się, że 15 przeprowadzek to prawie średnia amerykańska. Przeciętny Amerykanin, jak wynika z badań US Census Bureau, przeprowadza się statystycznie 11,7 raza w ciągu swojego życia.
A kiedy się przeprowadza, zabiera ze sobą mnóstwo rzeczy. Czytałem ostatnio w „Time Magazine” artykuł o tym, że w przeciętnym amerykańskim gospodarstwie domowym jest osiem tysięcy funtów przedmiotów. Ja i moja żona mamy prawdopodobnie jeszcze więcej i jest to głównie moja wina. Zbieram książki. Bierzesz do ręki książę i jest lekka, chyba że to coś rozmiarów „Trylogii” Sienkiewicza, ale lekkość znika, kiedy masz do czynienia z pudełkiem pełnym książek. Takie pudełko waży średnio 40 funtów, a moja kolekcja mieści się z reguły w 135 pudełkach. To jakieś 5,4 tysiąca funtów, czyli dwie i pół tony książek. Ale to ja. Inni ludzie niosą ze sobą inne ciężary.
Pakują te swoje 8-10 tysięcy funtów rzeczy i przenoszą się te 11,7 raza, zastanawiając się, tak jak ja, jaki jest sens tych przeprowadzek. Czy przeprowadzamy się w pogoni za lepszą pracą, ładniejszym widokiem, milszymi sąsiadami, większym salonem, lepszym dystryktem szkolnym, a może dlatego, że przeprowadzanie się jest wpisane w nasze DNA? Może od zawsze towarzyszy naszej historii. Może ludzie tacy jak ja i ty są nomadami od momentu, kiedy Bóg wyrzucił nas z raju i kazał rozpocząć wędrówkę?
Zanim skończę, chcę żebyście wiedzieli, że to nie ja w naszym domu odpowiadam za większość pakowania i noszenia ciężarów. To moja żona Linda. Pakuje swoje rzeczy i moje rzeczy (wszystkie książki!), przygotowuje wszystkie pudełka do załadunku i przewozu. Ona jest lokomotywą naszych przeprowadzek, a ja tylko wagonem.
Wszystko to przypomina mi opowieść mojej mamy, jak to przeprowadzaliśmy się z obozu dla uchodźców w Niemczech do Ameryki. Mama opowiadała, że kiedy poprosiła ojca, żeby pomógł jej pakować nasz dobytek przed podróżą, on wziął łyk wódki i zawinął wszystkie nasze ubrania w prześcieradło, jakby Ameryka znajdowała się po drugiej stronie ulicy.
Myślę, że jeśli chodzi o przeprowadzki, to beztroskę odziedziczyłem po ojcu. Zaczynam pakować pudełko, a następne, na czym się łapię, to że wystukuję na klawiaturze kolejny tekst. Na przykład ten.
Packing and Moving
It never stops.
In the 45 years my wife and I have been married, we have moved about 15 times. We’ve moved across town and across the state and across the country. We have moved to Indiana, Illinois, Alabama, Kentucky, Georgia, and Virginia, our present home. Since we moved to Virginia ten years ago, we have lived in 3 different houses and two different cities. There were even times when my wife Linda moved to one state and I moved to another because of job demands.
When I tell people about all these movies, they always seem surprised.
What surprises me is that they seem surprised. The statistics I’ve looked at suggest that 15 moves isn’t that different from what most Americans do. The average American, according to a study conducted by the US Census Bureau, moves 11.7 times in his lifetime.
And when they move, they move a lot of stuff. I read an article recently in Time Magazine about how the average American household has about 8,000 pounds of stuff. My wife and I probably have more, and it’s all my fault. I’m a book collector. You pick up a book, and it feels light, unless it’s something like Henryk Sienkiewicz’s Trilogy, but that lightness disappears when you have a box of books. That box will weigh about 40 pounds, and I typically move with about 135 boxes of books. That probably comes to about 5,400 pounds, 2 and a half tons. But that’s just me. Most people will have other stuff that weighs them down.
They will pack and move their 8,000 or 10,000 pounds 11.7 times and wonder, as I do, what the point of moving is. Do we move to get a better job, a better view, a better set of neighbors, a better living room, a better school district, or do we move because moving is fixed solid in our DNA? Or does it go back even further and deeper in our collective history?
Maybe people like you and me have been nomads ever since God threw us out of the Garden of Eden and told us to take a hike.
PS. Before I end this, I better tell you I’m not the one in the family who does most of the heavy lifting and packing. It’s my wife Linda who does it. She packs up her stuff and my stuff (all those books!), boxes it all and preps it for each and every move. She’s the moving engine, and I’m the caboose.
It all reminds me of a story my mom told about the time we moved from the refugee camps in Germany to America. She said when she asked my dad in the refugee camp to help her pack to come to America, he took a little drink of vodka and bundled all the clothes together in a bedspread like America was just across the street.
I think I inherited some of my dad's foolishness when it comes to moving. I start packing a box up, and I end up typing at the computer--just like this.
John Guzlowski
amerykański pisarz i poeta polskiego pochodzenia. Publikował w wielu pismach literackich, zarówno w USA, jak i za granicą, m.in. w „Writer’s Almanac”, „Akcent”, „Ontario Review” i „North American Review”. Jego wiersze i eseje opisujące przeżycia jego rodziców – robotników przymusowych w nazistowskich Niemczech oraz uchodźców wojennych, którzy emigrowali do Chicago – ukazały się we wspomnieniowym tomie pt. „Echoes of Tattered Tongues”. W 2017 roku książka ta zdobyła nagrodę poetycką im. Benjamina Franklina oraz nagrodę literacką Erica Hoffera, za najbardziej prowokującą do myślenia książkę roku. Jest również autorem dwóch powieści kryminalnych o detektywie Hanku Purcellu oraz powieści wojennej pt. „Road of Bones”. John Guzlowski jest emerytowanym profesorem Eastern Illinois University.
—
John Guzlowski's writing has been featured in Garrison Keillor’s Writer’s Almanac, Akcent, Ontario Review, North American Review, and other journals here and abroad. His poems and personal essays about his Polish parents’ experiences as slave laborers in Nazi Germany and refugees in Chicago appear in his memoir Echoes of Tattered Tongues. Echoes received the 2017 Benjamin Franklin Poetry Award and the Eric Hoffer Foundation's Montaigne Award for most thought-provoking book of the year. He is also the author of two Hank Purcell mysteries and the war novel Road of Bones. Guzlowski is a Professor Emeritus at Eastern Illinois University.
fot.123 RF