Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 16 listopada 2024 15:26
Reklama KD Market

Wylot marszałka

Już wiadomo, że głośna w ostatnich dniach afera lotnicza z byłym marszałkiem sejmu Markiem Kuchcińskim w roli głównej, nie zaszkodziła specjalnie partii Jarosława Kaczyńskiego. Co innego samemu marszałkowi, bowiem polityk PiS został zmuszony do dymisji. Pożegnał się ze stanowiskiem, które czyniło z niego drugą osobę w państwie. Upadek to zatem z wysoka. Z pewnością zabolał. Trzeba znać jednak priorytety, umieć poświęcić się dla wyższego dobra, kto wie może i najwyższego (politycznie). Dobro partii jest w tym momencie na pierwszym miejscu! Podobnie zresztą jak sama partia, która dalej mocno prowadzi we wszystkich przedwyborczych sondażach. W niedawnym badaniu opinii publicznej przeprowadzonym na zlecenie dziennika „Rzeczpospolita” przez instytut IBRiS, Prawo i Sprawiedliwość zdobyło poparcie na poziomie 41,2 proc. głosów, co biorąc pod uwagę dużo słabszy wynik opozycji (Koalicja Obywatelska otrzymała zaledwie 27 proc.) daje partii rządzącej 243 mandaty oznaczające samodzielną większość sejmową. Czasem to wydaje się już naprawdę komiczne, bo wszystkie afery – te większe i te mniejsze – które mozolnie stara się wyciągać przeciwko PiS-owi opozycja, zdają się nie mieć na Prawo i Sprawiedliwość żadnego niemal negatywnego oddziaływania, albo wręcz poprawiają notowania tej partii. Jak to możliwe? Powodów jest kilka. Polacy to mądry naród, jednak umęczony zaborami, okupacjami, propagandą III RP oraz biedą i nędzą. Wielu z nich myśli zatem na zasadzie: ok, obie główne partie polityczne – PiS i PO – kradną na oko tak samo, ale PiS przynajmniej się z nami dzieli. I w tym miejscu proszę sobie dopisać programy socjalne 500 i 300 „plus”, trzynaste emerytury, podwyżkę płacy minimalnej, zwiększenie kwoty wolnej od podatku dla najbiedniejszych czy likwidację umów śmieciowych i podatku PIT dla młodych etatowców. Te zabiegi robią tym większe wrażenie im większa była bieda w społeczeństwie. Młody Polak może w Warszawie liczyć na początek na maksymalnie 2 tysiące złotych! Często na umowie-zlecenie, etat to ciągle marzenie! Jak żyć w stolicy, gdzie koszty są ogromne, za takie śmieszne pieniądze? Albo pomogą rodzice, albo będzie się klepało biedę. Inny powód jest taki, że afery te, nawet wówczas, gdy oburzą społeczeństwo, są przez partię władzy natychmiast przekuwane w coś pozytywnego. Działa to na zasadzie: ok, nasz polityk nabroił (na przykład Kuchciński), no ale zrobił tak, bo system jest zły i na to mu pozwalał – brzmi narracja PiS-u. No więc, my się teraz za ten system weźmiemy i go naprawimy. I będzie dobrze. Panie obywatelu kochany, proszę się nie martwić, będzie pan zadowolony! W tym samym momencie opozycja totalna całkowicie sprzeciwia się reformom PiS-u, wszak nazwa „totalna” do czegoś zobowiązuje, prawda? W ten oto sposób do obywateli wysyła się komunikat – może i PiS ma coś za uszami, ale teraz przynajmniej ukarał winnych i zamierza naprawić system, by to się więcej nie powtórzyło. Co robi partia Grzegorza Schetyny? Znowu jest w defensywie, musi odpierać zarzuty, że przecież za czasów rządów PO-PSL również dochodziło do niemal identycznych nadużyć władzy i również związane one były m.in. z lataniem samolotami rządowymi na koszt podatnika. Tyle tylko, że tamtejsza władza nikogo wówczas nie ukarała i nie zabrała się za łatanie systemu, który na taką swawolę po prostu pozwalał. Skala prywaty, jakiej dopuścił się Kuchciński jest hańbą dla ekipy rządzącej, która obiecywała wyższe standardy i służbę ojczyźnie, a nie rozpasanie przy korcie znane z czasów rządów PO-PSL. Sprawy nie polepszają ordynarne kłamstwa byłego marszałka, który upierał się, że samolotem rządowym nie latał z rodziną. Szybko okazało się to wierutnym kłamstwem. Potem wyszło na jaw, że latał także z partyjnymi kolegami, którzy nie powinni korzystać z takich przywilejów, bo są szeregowymi posłami! No cóż, cytując klasyka, taki mamy klimat. Niech dowodem na to będzie fakt, że były premier Donald Tusk też popuszczał sobie pasa na koszt podatnika. W trakcie swoich rządów regularnie kursował na trasie Warszawa – Gdańsk. Do domu wracał na weekendy, które zaczynały się dla niego już w piątkowe popołudnie i trwały błogo aż do poniedziałkowego popołudnia, kiedy premier, oczywiście na koszt podatnika, wracał do stolicy, by trochę jednak popracować. Owszem, nie były to loty w procedurze HEAD, na którą pokusił się Kuchciński, ale w kwestii generowania kosztów i skali buty władzy, przyznają Państwo, że różnica jest niewielka. O tuskowych wojażach do Ameryki Południowej, gdzie w rodzinnym gronie i na koszt podatnika (a jakże) zwiedzał Machu Picchu już chyba wspominać nie muszę. Różnica między Kuchcińskim, a Tuskiem jest jednak wyraźna. Po pierwsze konstytucyjnie marszałek sejmu jest wyżej niż prezes rady ministrów, po drugie ten pierwszy za swoją swawolę zapłacił dymisją, a ten drugi nie. No dobrze, tego drugiego zwolnili obywatele w wyborach, ale skubany upadł na cztery łapy dostając ciepłą posadkę w Brukseli. Da się? No pewnie! Ku chwale ojczyzny! Tomasz Winiarski Amerykanista, dziennikarz relacjonujący wydarzenia z USA, korespondent mediów krajowych i polonijnych. Publicysta i felietonista. Miłośnik i propagator amerykańskiego stylu życia. Jego artykuły, wywiady i komentarze publikowane są w ogólnopolskiej prasie drukowanej oraz internetowej m.in. w Tygodniku Katolickim „Niedziela”, „Gazecie Polskiej”, „Dzienniku Gazecie Prawnej”, miesięczniku „Gazeta Bankowa”. Na zdjęciu: Marek Kuchciński fot.MARCN OBARA/EPA-EFE/Shutterstock
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama