Zeszyty, kredki, ołówki i… kuloodporny plecak. Czy tak ma wyglądać wyprawka szkolna w dzisiejszej amerykańskiej rzeczywistości? A jednak to nie żart – w sezonie zakupów szkolnych kuloodporne plecaki pojawiły się na sklepowych półkach, również w rejonie Chicago. Czy takie wyposażenie stało się smutną koniecznością czy też chwytem marketingowym, opartym na strachu i ludzkiej tragedii? Odpowiedzi szukamy u producentów, ekspertów i polonijnych rodziców.
Wyglądają jak zwyczajne plecaki i choć nie zdobią ich motywy i postacie bajkowe, dostępne są w różnych kolorach. Na półkach niektórych dużych sieciówek, a także w internecie, w sezonie zakupów poprzedzających nowy rok szkolny pojawiły się kuloodporne plecaki. Są praktyczne, zaskakująco lekkie, dostępne w całej gamie kolorów i wcale nie wyglądają jak część uzbrojenia żołnierza jadącego na wojnę – zapewnia producent plecaka Guard Dog Security Proshield, dostępnego m.in. w sieci sklepów Office Max. Firma dodaje, że plecak waży tylko funt więcej od normalnego plecaka i kosztuje od 99 do 119 dolarów.
Obok gazu pieprzowego i paralizatora
Wzrost kuloodpornych produktów codziennego użytku nastąpił wraz ze wzrostem liczby strzelanin w szkołach i innych miejscach publicznych. Kuloodporne plecaki nie są nowością. Zaczęto produkować je w 2013 r. w odpowiedzi na „rosnące zapotrzebowanie”, jednak Guard Dog Security Proshield to pierwsza linia plecaków zaprojektowana specjalnie z myślą o rodzicach robiących zakupy szkolne. Producent twierdzi, że kuloodporne plecaki są towarem na tyle popularnym, że wyprzedają się kilka razy w roku. Oprócz balistycznych plecaków firma produkuje również gaz pieprzowy i paralizatory.
Inna firma produkująca plecaki kuloodporne, Bullet Blocker, twierdzi, że pod koniec lata kuloodporne produkty, oprócz rodziców, kupują sami licealiści i studenci, a także nauczyciele. W przeciwieństwie do plecaków dostępnych w papierniczych supermarketach, Bullet Blocker nie sprzedaje swoich plecaków dużym sieciówkom, tylko rozprowadza je online. Wyjaśnia, że produkty balistyczne mają pięcioletni termin ważności i producent nie chce, by zalegały one w sklepowych magazynach, co mogłoby naruszyć ich jakość.
Certyfikat nie-kuloodporności
Kuloodporny plecak obok przyborów szkolnych na sklepowych półkach wywołuje mieszane uczucia wśród polonijnych matek. „Takie czasy zwariowane”, „Wariactwo, ale wariatów teraz na pęczki”, „Strzeżonego Pan Bóg strzeże” – odpowiedziały zapytane o opinię na facebookowej grupie. Wielu zastanawia się, jaką ochronę zapewnia tak naprawdę plecak. „Plecak, jak sama nazwa wskazuje, nosi się na plecach. W jaki sposób taki plecak miałby ochronić dziecko w razie strzelaniny? Czy podczas sytuacji kryzysowej właściciel takiego plecaka rzuca się na podłogę i stara się nim jakoś przysłonić… Ale jak i co przysłaniać? Plecy, głowę…?” – pyta Irena Maj.
Do kuloodpornych plecaków dołączony jest „certyfikat kuloodporności” oparty na standardach agencji rządowej National Institute of Justice (NIJ). Zgodnie z nimi, znajdujący się w plecaku pancerz gwarantuje ochronę na poziomie 3A, czyli chroni przed pociskami 9 mm dużej prędkości i pociskami z nabojów .44 Magnum.
Kuloodporność plecaka zaczyna mijać się z celem w obliczu faktu, że najczęstszą bronią używaną w masowych strzelaninach w szkołach jest karabin AR-15. Eksperci podkreślają, że powyższe plecaki nie są w stanie zapewnić ochrony przed tego typu bronią. Ich producenci tłumaczą zaś, że wyższe poziomy ochrony wiążą się z bardzo ciężkimi i bardzo twardymi pancerzami.
Plecak czy w nogi?
Pozostaje jeszcze kwestia efektu psychologicznego, jaki mogą wywołać tego typu plecaki szkolne u ich właścicieli. Co z takim plecakiem zrobi sześcio- czy siedmiolatek? Jak wytłumaczyć mu, do czego on służy? Czy w sytuacji kryzysowej będzie miał czas, by zdjąć go i się osłonić? – chcą wiedzieć polonijne matki. – Wytłumaczenie uczniowi instrukcji obsługi takiego plecaka mija się z celem – uważa psycholog Katarzyna Pilewicz z Psychological Counseling Center. W sytuacjach prawdziwego zagrożenia życia kierujemy się podstawowym instynktem przetrwania. Albo zamarzamy udając martwych, albo uciekamy, ile sił w nogach. Plecak leżący gdzieś pod ławką nie jest naszym priorytetem. Natomiast wiedza, gdzie uciekać i jak się chować, przyniesie więcej korzyści.
– Młodsze dzieci mają żywą wyobraźnię i trudności z rozróżnieniem, co jest rzeczywiste, a co udawane. Bujna wyobraźnia jest przyczyną, dla której dzieci mogą nagle zacząć bać się rzeczy czy sytuacji, które wcześniej nie wywoływały żadnego lęku. Zakup kuloodpornego plecaka może wzbudzić niepotrzebne lęki i stale wywoływać u dziecka poczucie zagrożenia i niepokoju. Jest to zupełnie niepotrzebne, bo w szkole najlepiej skupić się na nauce – dodaje psycholog.
Szkoła – pole bitwy
Szkoła to nie pole bitwy, lecz miejsce rozwoju intelektualnego. Łatwo o tym zapomnieć, spoglądając na statystyki. Tylko od początku tego roku w całych Stanach Zjednoczonych doszło do co najmniej 22 strzelanin w szkołach, w których ktoś został zabity lub ranny – policzyło CNN. W zeszłym roku tylko w dwóch strzelaninach, w liceum w Parkland na Florydzie i w Santa Fe High School w Teksasie, śmierć poniosło 37 uczniów. W najkrwawszej w naszych czasach strzelaninie szkolnej, w szkole podstawowej Sandy Hook w Newton w stanie Connecticut, mężczyzna zabił w 2012 roku 26 osób, w tym 20 pierwszoklasistów.
Trudno oceniać rodziców, którzy chcąc zapewnić bezpieczeństwo swoim dzieciom, chwytają się wszystkich sposobów, w tym zakupu kuloodpornych plecaków. Nawet jeżeli stanowią one tylko iluzję bezpieczeństwa i bardziej zaspokajają potrzebę rodzica, niż stanowią faktyczną, skuteczną ochronę. Faktyczna i skuteczna ochrona leży dziś bowiem w rękach legislatorów, którzy zdają się sami być odporni na przelew krwi w amerykańskich szkołach.
Joanna Marszałek
[email protected]
fot.Guard Dog Security
Reklama