Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 16 listopada 2024 14:35
Reklama KD Market

Trochę szacunku!

1 sierpnia 2019 roku, Warszawa. Gdy piszę te słowa, zbliża się godzina „W”, oficjalny moment rozpoczęcia największego zrywu niepodległościowego II Wojny Światowej. Godzina wybuchu  Powstania Warszawskiego. Stolica, jak co roku, zatrzyma się w swoim codziennym pędzie, by w zadumie i skupieniu minutą ciszy oddać cześć swoim bohaterom. Na ulicach całego miasta wybrzmi głośne wycie syren alarmowych wzywających do pamięci, wzywających do szacunku, wzywających do zatrzymania się tak jak stoimy. Wielka rozpiera mnie duma, gdy widzę, że na ten apel reagują niemal wszyscy – stają samochody, autobusy, tramwaje. Przechodnie i rowerzyści. Zatrzymają się zapewne także ludzie na elektrycznych hulajnogach, które stały się tutaj nad Wisłą symbolem nowoczesności i najnowszym krzykiem mody. Lud stolicy pamięta, dzisiaj tak mocno, jak nigdy wcześniej. Z roku na rok ta pamięć staje się coraz silniejsza, coraz bardziej wyrazista, masowa i wszechobecna. Coś wspaniałego! Przemijający czas jest bezlitosny i niezwyciężony. To z pewnością jedna z ostatnich już okazji, by osobiście przeżyć tak silne duchowe i patriotyczne uniesienie, by podać rękę żyjącym jeszcze weteranom powstańczych walk. Spojrzeć w ich dumne i pewne siebie oczy i powiedzieć im w twarz najprostsze, a jakże cenne słowo: dziękuję. Parafrazując słowa księdza Jana Twardowskiego – śpieszmy się oddawać hołd Powstańcom, tak szybko odchodzą. Bohaterstwo „warszawskich dzieci”, jak śpiewamy w piosence, jest dla nas obecnie żyjących niezwykle istotnym symbolem. Pamięć o nich winna być chroniona w sposób wyjątkowy. Ona nie jest ani prawicowa, ani lewicowa. Nie pisowska i nie peowska, tylko nasza wspólna, polska, narodowa. Ma to być element spajający całe polskie społeczeństwo. Niestety różnie z tym dzisiaj bywa. Musimy stanowczo protestować za każdym razem, gdy stajemy się świadkami prób politycznego lub ideologicznego wykorzystania pamięci o bohaterach polskiego podziemia niepodległościowego. Niestety zakusy na takie perfidne „spożytkowanie” heroizmu tych osób, a także emocji i podziwu, które wzbudzają w polskich sercach, stale się pojawiają. Prawdę mówiąc, takich skandalicznych przypadków, swego rodzaju lansowania się na tych symbolach, niestety przybywa. Przez długi czas w naszej przestrzeni publicznej trwała debata nad problemem zagarniania i przywłaszczania symboli kojarzonych z polskim ruchem oporu. Środowiska skrajnej, nacjonalistycznej prawicy, często niestety faszyzującej, romansującej z kibolami, wandalami i bandytami w kominiarkach, zaczęły wykorzystywać te symbole na użytek własnej propagandy. Wówczas zastanawialiśmy się, jak bronić tych naszych narodowych świętości, by nie były one kojarzone z politycznymi ekstremistami biegającymi po ulicach z kijami bejsbolowymi w rękach. To była profanacja tych symboli! Co mogliśmy uczynić? Trzeba było po prostu odpowiednio dbać i promować Znak Polski Walczącej, te dwie święte dla nas litery – AK, oraz inne odznaczenia i symbole z czasów naszych walk o niepodległość. One muszą być obecne w masowej świadomości, pojawiać się w tzw. mainstreamie. Bo wiadomo jak to jest – na złodzieju czapka gore. Jeżeli będą pozostawione samym sobie, niewykorzystane i zapomniane, to pojawią się środowiska, niekoniecznie chwalebne, które chętnie po nie sięgną na własny użytek. Od razu wyprowadzę Państwa z ewentualnego błędu – to nie jest tak, że tylko ta radykalna, ekstremistyczna prawica bezcześci pamięć o naszych bohaterach i zagarnia na własny użytek ich symbolikę. Co to, to nie! Dzisiaj wiele innych środowisk, często mniej radykalnych, ma chrapkę, by lansować się na tle słynnej „Kotwicy”. Poseł Platformy Obywatelskiej Piotr Misiło stał się obiektem ostrej krytyki, gdy w jakimś totalnym odpływie umysłowej bystrości zdecydował się sprofanować symbol Polski Walczącej. Chciał zapewne zapunktować, wpisać się w lewicową nowomowę, pokazać jaki to on jest nowoczesny i postępowy. No niestety, nie wyszło i biedak tylko na tym stracił. Krytyka wszak spadła na niego również ze strony partyjnych kolegów. Poseł umieścił znak Polski Walczącej na tle flagi LGBT i obrazek ten perfidny upublicznił w swoich mediach społecznościowych. To profanowanie najświętszego po fladze i godle, symbolu narodu polskiego. To kradzież czegoś, co jest wspólnym dobrem całego społeczeństwa. Symbolika polskiego ruchu oporu powinna kojarzyć się wyłącznie z bohaterstwem tamtego pokolenia. Z walką o naszą wolność i suwerenność. To ma być symbol pozbawiony konotacji partyjnych, ideologicznych czy światopoglądowych. W przeciwnym razie dopuszczamy się plucia w twarz żyjącym jeszcze świadkom tego narodowego heroizmu. Dlatego powiadam wszystkim potencjalnym rabusiom symboli oraz ich adwokatom – wara wam od naszych świętości! Okażcie trochę szacunku! Cześć i chwała bohaterom! Tomasz Winiarski Amerykanista, dziennikarz relacjonujący wydarzenia z USA, korespondent mediów krajowych i polonijnych. Publicysta i felietonista. Miłośnik i propagator amerykańskiego stylu życia. Jego artykuły, wywiady i komentarze publikowane są w ogólnopolskiej prasie drukowanej oraz internetowej m.in. w Tygodniku Katolickim „Niedziela”, „Gazecie Polskiej”, „Dzienniku Gazecie Prawnej”, miesięczniku „Gazeta Bankowa”.   fot.Marcin Obara/EPA-EFE/Shutterstock
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama