Ubiegły upalny weekend nie należał w Chicago do spokojnych. W ulicznych strzelaninach zginęło dziewięć osób, a 32 odniosło obrażenia.
Ostatnia śmiertelna weekendowa strzelanina przypominała scenę z gangsterskiego filmu akcji. W niedzielę 14 lipca, około godz. 1.55 pm do samochodu zaparkowanego w tylnej uliczce w okolicy 2000 East 69th Street podjechał inny pojazd, który zatrzymał się, a po chwili z jego wnętrza padły strzały. W ostrzelanym samochodzie było dwóch mężczyzn. 26-latek został trafiony w plecy i zmarł po przewiezieniu do University of Chicago Medical Center, a 32-latek z ranami postrzałowymi tułowia i uda jest w stanie krytycznym.
Do podobnej sytuacji doszło w sobotę wieczorem w okolicy 8500 South Escanaba Avenue w dzielnicy South Chicago. Ok godz. 11 pm do siedzących w zaparkowanym samochodzie dwóch mężczyzn podeszło dwóch napastników, którzy otworzyli ogień. 26-letni Matthew Mason został trafiony w głowę, a 31-letni Maurice Jackson w szyję. Obaj zmarli po przewiezieniu do szpitala. Mordercy zbiegli z miejsca zbrodni.
W ulicznych weekendowych strzelaninach, do których dochodziło głównie w południowych i zachodnich dzielnicach Chicago zginęło łącznie dziewięć osób, a co najmniej 32 odniosło obrażenia. Tydzień wcześniej, w długi weekend towarzyszący Świętu Niepodległości na ulicach Chicago zginęło pięć osób, a 63 zostało rannych.
(gd)
fot.JOSHUA LOTT/EPA-EFE/REX/Shutterstock
Reklama