Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 11:46
Reklama KD Market

Kilka słów o motywacji

Lisa Nalbone, amerykańska edukatorka, pisze, że kiedy rodzice pytają, jak motywować dzieci, ona odpowiada: „Wcale”. Jak to możliwe, przecież bez opieki i zainteresowania rodzica, dzieci najprawdopodobniej spałyby przez pół dnia, a później siedziały przed telewizorem, komputerem, lub tabletem w nieposprzątanym pokoju. Tak jawi nam się sytuacja naszych dzieci, gdybyśmy przestali zachęcać je do różnych zadań, przydatnych w ich późniejszym życiu. Co więcej, taki scenariusz jest rzeczywiście możliwy, ale… wymaga dość dużych wysiłków motywacyjnych ze strony rodziców. Nadal nie tylko w wielu domach, ale również w szkołach dominuje system kar i nagród, oparty na podejściu behawiorystycznym, gdzie dziecko za właściwe zachowanie dostaje nagrodę, natomiast za niewłaściwe zostaje ukarane. Kiedy oferujemy dziecku nagrodę w zamian za określone zachowanie, budujemy w nim chęć do wykonania zadania, ale wyłącznie za określoną „cenę”. Na początku mogą to być naklejki na tablicę motywacyjną, cukierki, plusiki, uśmieszki, itp., ale jak długo taka motywacja jest w stanie się utrzymać? Co się wydarzy kiedy nagrody nie będzie? Jak pokazują badania, brak wynagrodzenia oznacza rezygnację z zadania, a efekt jest tym silniejszy, im bardziej dana czynność cieszyła wcześniej. Podobnie ma się sprawa z karami, czy groźbami, które przede wszystkim uczą bierności w obawie przed porażką. Jednocześnie warto pamiętać, że nagroda nie jest tożsama z pochwałą za włożony wysiłek, a kara to nie to samo, co konsekwencja danego zachowania. Kiedy zauważamy starania dziecka, jego pomysłowość, ciekawe rozwiązania, które stosuje, aby poradzić sobie z zadaniem, dajemy mu tym samym impuls wzmacniający chęć do pracy. Kiedy dziecko ponosi konsekwencje swojego postępowania (idzie późno spać, więc następnego dnia jest niewyspane, ma bałagan w pokoju, więc dłużej szuka swoich rzeczy), ma szansę wyciągnąć wnioski na przyszłość. Bardzo często rodzice dają dziecku polecenia typu: posprzątaj swój pokój, weź się za naukę, poczytaj książki zamiast wciąż grać. Wychodzimy z założenia, że jeżeli poprosiliśmy, to dziecko powinno zastosować się do polecenia, ale zapominamy o tym, że dzieci, podobnie jak i dorośli lubią widzieć sens i jakiś konkretny cel danej czynności. Z punktu widzenia dziecka: po co sprzątać, jak i tak się pobrudzi, po co się uczyć chemii, skoro nie zamierzam być chemikiem, po co czytać książki, skoro są filmy. Dzieci znacznie chętniej podejmą wysiłek, kiedy zrozumieją czemu ma on służyć. Pokój będzie szybciej sprzątany jeśli pokarzemy dziecku, że dzięki temu ma miejsce na zabawę (czasem dzieci mają trudność z ogarnięciem dużej ilości rzeczy, ale to zagadnienie na inny tekst), chemia może okazać się ciekawym przedmiotem, gdy młody człowiek uświadomi sobie, jak można ją wykorzystać w życiu, a sposobem na czytanie książek może być podsunięcie takich, które trafią w zainteresowania dziecka. Warto zwrócić uwagę, że jako rodzice powinniśmy być również bardzo precyzyjni w swoich prośbach. Kiedy zwrócimy się do dziecka „Posprzątaj w pokoju”, to niestety nie jest to jasny komunikat, a dziecko potrzebuje wiedzieć, co dokładnie ma zrobić, czy zależy nam na schowaniu zabawek, czy na pościeraniu kurzy z szafek, czy złożeniu klocków, którymi wcześniej dziecko się bawiło. Dość często spotykam się również z porównywaniem dziecka z innymi (Popatrz jak Ania świetnie sobie z tym poradziła, a Ty?), wyśmiewaniem, poniżaniem (Jesteś leniwa), lekceważeniem osiągnięć dziecka (To, co zrobiłeś do niczego się nie nadaje). Tego typu komentarze jedynie podcinają skrzydła, szczególnie, że najczęściej są wypowiadane, aby skrytykować, a nie podbudować, czy wzmocnić dziecko. Zbliżając się do końca, chcę jeszcze zwrócić Twoją uwagę Drogi Rodzicu na wyręczanie i pobłażanie. Często wydaje się nam, że to nic strasznego jeśli śpiesząc się zawiążemy dziecku sznurówki, ubierzemy je, nakarmimy, ale to dziecko dorasta i z jednej strony odbieramy mu tym samym szansę na wyćwiczenie sobie tych umiejętności, a z drugiej, dostaje ono od nas niewerbalny komunikat: „Do niczego się nie nadajesz”, „Nie masz co próbować, i tak sobie nie poradzisz.” Jako rodzice, chcemy wyposażyć dzieci w najlepsze cechy, które będą ułatwiały im późniejsze samodzielne życie. Jednocześnie w tym wyścigu motywacyjnym warto pamiętać, że dziecko jest takim samym człowiekiem jak my i nawet jeśli ma mnóstwo energii do zabawy, to może nie mieć akurat w tej chwili ochoty na sprzątanie, czasem może być mu przykro, bo właśnie pokłóciło się z kolegą. Zamiast więc zrzucać wszystko na lenistwo i lekceważenie, zobaczmy we własnym dziecku człowieka, który też czasem bywa zmęczony, w złym humorze, chory, zestresowany… A wracając do wypowiedzi Lisy Nalbone, jako rodzice możemy wspierać dzieci, aby odkrywały własną, wewnętrzną motywację i unikać działań, które będą tą motywację zmniejszać lub całkiem niszczyć. Tylko tyle i aż tyle! Iwona Kozłowska jestem pedagogiem, mediatorem, a także Praktykiem i Masterem Emotion NLP. Od 2006r. pracuję z dziećmi, młodzieżą, a także ich rodzicami, nieustannie poszerzając swój warsztat pracy. Po godzinach natomiast jestem całkiem zwyczajną mamą, której również zdarza się nadepnąć na rozrzucone klocki, czy też mierzyć się z wyzwaniami pod tytułem: „Nie chcę jeszcze iść się myć!”, lub „Jeszcze tylko 5 minut…” Moją wielką pasją jest odkrywanie i wspieranie potencjału jaki drzemie w każdym dziecku i w każdym rodzicu. Głęboko wierzę, bo widzę to na swoim przykładzie, że nawet mając dzieci u boku, można realizować swoje marzenia i cele. Jednocześnie, takim podejściem można „zarażać” swoje dziecko, następnie je wspierać, a później wzajemnie się motywować i czerpać ze swoich doświadczeń. Prowadząc MamoKompas pomagam mamom sprawić, aby ich podróż wychowawcza była przyjemna, ciekawa i wzbogacająca!   fot.Pixabay.com
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama