Obserwując niezwykle udaną wizytę prezydenta RP Andrzeja Dudy w Stanach Zjednoczonych czułem wielką dumę. Widziałem nie tylko to, że Polska jest za oceanem godnie reprezentowana, a jej prezydent wreszcie dobrze mówi po angielsku (Komorowski tej sztuki nigdy nie opanował). Byłem także spokojny o przyszłość, moim zdaniem ekstremalnie kluczowego, polsko-amerykańskiego sojuszu. To partnerstwo jest dla Polski kwestią być albo nie być – naszą racją stanu. To Amerykanie dali Polsce niepodległość po I wojnie światowej, dzisiaj to Amerykanie są tej niepodległości najlepszym gwarantem i strażnikiem. Nie oszukujmy się, że możemy w podobnym stopniu liczyć na Francję czy Niemcy. Nie wierzmy tym, którzy twierdzą, że kraje te mogą nam przyjaźń z Ameryką jakkolwiek zastąpić. Nie mogą! I nie chodzi już tylko o to, że Ameryka deklasuje ich w kwestii potencjału militarnego, gospodarczego, czy sojuszniczej wiarygodności. Ameryka reprezentuje konkretne wartości, styl życia oraz wizję cywilizacyjną, która jest po prostu lepsza niż to, co proponują nam rządzący Europą politycy – zwolennicy modelu państwa, w którym rząd mówi swoim obywatelom jak mają żyć. Zwolennicy państwa opartego na lewicowej, socjalistycznej ideologii, w której nie ma miejsca na chrześcijańskie wartości, a swobody i wolności obywatelskie są skrupulatnie wymazywane. Krok po kroku.
Polska powinna zatem trwać w sojuszu z USA – oazą kapitalizmu i wolności jednostki. Już nie tylko w sojuszu militarnym czy gospodarczym, a cywilizacyjnym właśnie! Spotkanie prezydentów Dudy i Trumpa w Waszyngtonie było obustronną deklaracją woli, by takie partnerstwo cywilizacyjne wspólnie budować i rozwijać. Tak jak Izrael jest proamerykańskim przyczółkiem na Bliskim Wschodzie, tak Polska jest nim tutaj w Europie. Jesteśmy dla republikańskiej Ameryki i prezydenta Trumpa modelowym wręcz partnerem i sojusznikiem. Wspieramy Waszyngton, wypełniamy natowskie zobowiązania, kupujemy amerykański sprzęt (ostatnio najnowsze myśliwce F-35) i witamy w naszym kraju siły zbrojne USA z otwartymi ramionami (Trump wyśle nam dodatkowy tysiąc żołnierzy), bo słusznie widzimy w nich bohaterów oraz ludzi, którzy w razie wojny pomogą obronić naszą ojczyznę. Wreszcie, jesteśmy najbardziej proamerykańskim narodem na Starym Kontynencie, a prezydent USA jest u nas witany jak w domu. Oczywiście taki stan rzeczy, to polsko-amerykańskie wielopoziomowe partnerstwo, ta wspólnota cywilizacyjna Polaków z Amerykanami, wybitnie nie podoba się Paryżowi i Berlinowi. Stolicom tym marzy się bowiem wspólna hegemonia na Starym Kontynencie, francusko-niemieckie kondominium wzajemnej adoracji. Daje to szansę na uciszenie mniejszych i słabszych graczy takich jak Polska. Oni chcą wyprzeć Amerykę z Europy, zbudować unijną armię, która zastąpi stacjonujące po tej stronie Atlantyku wojska amerykańskie i będzie podlegać wyłącznie rozkazom Berlina i Paryża. Za nic mają sobie nasze bezpieczeństwo, czego dowodem jest ich antyamerykańskie nastawienie, chęć sprzedawania sprzętu wojskowego Moskwie i chociażby budowa rurociągu Nord Stream II. W ich oczach nasz kraj jest koniem trojańskim Ameryki w Unii Europejskiej. Stolice te zapominają jednakowoż, że bez Ameryki nie byłoby dzisiaj wolnej i cywilizowanej Europy – zwyciężyłby tutaj niemiecki nazizm albo sowiecki komunizm. Może zatem bycie koniem trojańskim Ameryki w Europie to nie obelga, a wyróżnienie? Jeżeli podobnie jak autor tego felietonu, wierzycie Państwo w cywilizacyjną i moralną wyższość Ameryki nad Europą, to fakt bycia koniem trojańskim Waszyngtonu należy bezspornie uznać za komplement!
Zdjęcie z Gabinetu Owalnego przedstawiające uścisk dłoni Dudy i Trumpa stało się idealnym graficznym podsumowaniem całej bilateralnej wizyty. Zadało ostateczny kłam bajeczkom opozycji o izolacji Polski na arenie międzynarodowej. Zachowanie prezydenta USA, choćby podczas konferencji prasowej, na której miał tak dobry humor, że odpowiadał na zdecydowanie więcej dziennikarskich pytań niż zwykle, nie pozostawiało już żadnych wątpliwości – prezydenci Polski i USA przypadli sobie do gustu. W końcu nie każdy zagraniczny przywódca jest w Białym Domu witany jest przelotem eskadry samolotów U.S. Air Force. Duda i Trump – dwaj konserwatyści – mają świetne relacje, co jeszcze wielokrotnie odegra ważną rolę w negocjacjach dotyczących poszerzania współpracy Warszawy z Waszyngtonem i pozytywnie przełoży się na bardzo dobre stosunki pomiędzy naszymi krajami. Sam Trump przywoływał także swoje niezwykle pozytywne doświadczenie z wizyty w Polsce, gdzie został tak ciepło przyjęty, jak zwykli go witać jego najwierniejsi sympatycy na wiecach politycznych w Ameryce. Takiego powitania się po prostu nie zapomina i to również podkreślił publicznie prezydent USA. Wtedy pisałem, że jeszcze przed końcem swojej pierwszej kadencji w Białym Domu, Trump ponownie odwiedzi naszą ojczyznę, bo zakochał się w Polsce. Byłem w mniejszości. Większość komentatorów i ekspertów takiemu scenariuszowi nie dawała zbyt dużej wiary. A tu proszę – są ogromne szanse, że prezydent USA przyjedzie do Polski na obchody rocznicy wybuchu II wojny światowej. Trump bowiem ponad wszystko ceni sobie lojalność i nie zapomina, gdy ktoś wita go jak bohatera. Mamy szczęście, że wybory po obu stronach oceanu potoczyły się akurat w taki sposób, że w Polsce i w Ameryce u sterów państwa stoją oni – dwaj konserwatyści.
Tomasz Winiarski
Amerykanista, dziennikarz relacjonujący wydarzenia z USA, korespondent mediów krajowych i polonijnych. Publicysta i felietonista. Miłośnik i propagator amerykańskiego stylu życia. Jego artykuły, wywiady i komentarze publikowane są w ogólnopolskiej prasie drukowanej oraz internetowej m.in. w Tygodniku Katolickim „Niedziela”, „Gazecie Polskiej”, „Dzienniku Gazecie Prawnej”, miesięczniku „Gazeta Bankowa”.
fot.SHAWN THEW/POOL/EPA-EFE/Shutterstock
Reklama