Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
środa, 25 grudnia 2024 13:28
Reklama KD Market

Tolerancja represywna

Ulicami stolicy przeszła Parada Równości – wydarzenie organizowane przez środowisko LGBT i wspierane przez, jak to zwykłem już mawiać, towarzystwo lewicowo-liberalno-tęczowe. W tym roku po raz pierwszy marsz homoseksualistów oraz ich sojuszników miał oficjalny patronat prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego. Działacze LGBT oraz wspierający ich politycy i aktywiści społeczni twierdzą, że tego typu akcje to przejaw walki o tolerancję i chęć jej promowania wśród Polaków. W teorii brzmi pięknie, wszak tolerancja i szacunek do drugiego człowieka, nawet wówczas, gdy ma on odmienne od nas poglądy, a może przede wszystkim wtedy, to wielka cnota i rzecz w demokracji pożądana. Problem jednak w tym, że rzeczywistość ma niewiele wspólnego z tymi pięknymi hasłami, które ci ludzie wynoszą na swoje sztandary. A szkoda. W istocie mamy raczej do czynienia z tzw. „tolerancją represywną”. To taki fikuśny i przekorny rodzaj tolerancji, który z tolerowaniem nie ma zbyt wiele wspólnego. Zaraz, wróć, to znaczy ma jak najbardziej, ale jedynie w stosunku do ludzi i poglądów, z którymi zgadzają się środowiska lewicowo-liberalno-tęczowe. Tolerancja represywna szacunku, zrozumienia i tolerowania innych przekonań i środowisk nie przewiduje. Słowem: tolerujemy wszystko, co nie jest białym, heteroseksualnym Katolikiem o poglądach konserwatywnych. Doprawdy, iście to tolerancyjne podejście! Tak oto na ulicach Warszawy, przy tęczowym akompaniamencie, odegrano spektakl hipokryzji i zakłamania. Teatr podwójnych standardów, na deskach którego wystąpili działacze LGBT i cała masa wspierających ich tzw. „lewicowych postępowców”. Bezpardonowo dokonano redefinicji pięknego, acz ciągle przez niektórych niezrozumianego pojęcia, jakim jest „tolerancja”. No bo jak można krzyczeć na lewo i prawo o tolerowaniu odmienności i wszelkiej inności, jednocześnie drwiąc z ludzi wierzących, kpiąc z konserwatyzmu i przywiązania do tradycyjnych, chrześcijańskich wartości? Cytując klasyka: to się nie dodaje! Działacze LGBT, ateiści, słowem: lewicowcy, usta mają pełne frazesów, lecz za ich słowami nie idą czyny. A szkoda. Na warszawskiej Paradzie Równości doszło do sprofanowania chrześcijańskiej mszy świętej. Część uczestników marszu LGBT po prostu zakpiła sobie z religii chrześcijańskiej i jej wyznawców, odstawiając szopkę, która była niczym innym jak parodią katolickiego nabożeństwa. „Biskup” Szymon Niemiec, samozwańczy „pseudoksiądz” ze Zjednoczonego Ekumenicznego Kościoła Katolickiego, pseudo-religijnej wspólnoty, od której odcina się Episkopat i Polska Rada Ekumeniczna, jako współorganizator Parady Równości, w tęczowym ornacie „koncelebrował” – jak sam to określił – nie mszę świętą, a nabożeństwo ekumeniczne. To bezczelna prowokacja, którą Niemiec oraz jego liczni obrońcy z LGBT i lewicy próbują ubierać w piórka prawdziwego nabożeństwa! Pytam się, kogo oni chcą oszukać? Przecież sami nie wierzą w to, co mówią. Nie ma takiej opcji! Obok „biskupa” Szymona Niemca „nabożeństwo” na Paradzie Równości „koncelebrował” śmieszny pan w durszlaku na głowie! To przedstawiciel pastafarianizmu – parodii religii, której wyznawcy udają, że wierzą w „latającego potwora spaghetti” – ich wyimaginowany archetyp Boga. Cały ten cyrk z wiarą nie ma oczywiście absolutnie nic wspólnego. Jak ta ordynarna kpina z Chrześcijan, której dopuścili się wespół: „biskup” Niemiec i jego kolega z durszlakiem na głowie, ma się do pięknych  haseł o tolerancji? Tej samej, którą na swoje sztandary wynoszą działacze LGBT i lewica? Tolerancja represywna w pełnej krasie! Nieco wcześniej na podobnej imprezie środowiska LGBT, ordynarnie zakpiono z Najświętszego Sakramentu, potencjalnie również dopuszczając się obrazy uczuć religijnych milionów polskich katolików. Mężczyzna przebrany tak, by swoim strojem nawiązywać do ubioru księdza, trzymał na drzewcu rysunek waginy w koronie, stylizowany na Najświętszy Sakrament. Wokoło szły kobiety z tęczowymi aureolami na głowach. Całość była parodią procesji Bożego Ciała, w trakcie której katolicki ksiądz idzie z uniesionym ponad głową Najświętszym Sakramentem. Za ten prowokacyjny happening podczas Parady Równości w Trójmieście odpowiada grupa „Dziewuchy Dziewuchom”, sprawę bada już prokuratura. Marsz LGBT szedł pod hasłem: „Miłość może tylko łączyć”. Co to jednak za miłość, która zamiast ludzi łączyć stygmatyzuje ich i kpi z największej dla Katolików świętości? Oczywiście za profanację Najświętszego Sakramentu nie chcę obarczać winą wszystkich uczestników trójmiejskiej Parady Równości. Nie zamierzam wrzucać wszystkich działaczy i sympatyków LGBT do jednego wora z ludźmi, którzy bezpardonowo obrażają uczucia religijne. Problem jednak w tym, że to właśnie ci prowokatorzy tworzą dzisiaj bardzo czarny PR społeczności homoseksualnej, a środowisko LGBT i jego sympatycy robią zdecydowanie zbyt mało, by od takich prowokacji i drwin się odcinać. A szkoda. Tomasz Winiarski Amerykanista, dziennikarz relacjonujący wydarzenia z USA, korespondent mediów krajowych i polonijnych. Publicysta i felietonista. Miłośnik i propagator amerykańskiego stylu życia. Jego artykuły, wywiady i komentarze publikowane są w ogólnopolskiej prasie drukowanej oraz internetowej m.in. w Tygodniku Katolickim „Niedziela”, „Gazecie Polskiej”, „Dzienniku Gazecie Prawnej”, miesięczniku „Gazeta Bankowa”. fot.JAKUB KAMINSKI/EPA-EFE/Shutterstock
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama