Kilka dni temu w supermarkecie zdarzyło się coś, co naprawdę mnie zraniło. Byłem na zakupach z moją 9-letnią wnuczką, która nosi takie samo nazwisko jak ja, kiedy kasjerka zapytała ją, jak się nazywa. Kiedy moja wnuczka odpowiedziała, że nazywa się Lucy Guzlowski, kasjerka wybuchnęła śmiechem. Moja wnuczka to jeszcze dziecko i nie wzięła tego do siebie.
Ja wziąłem i poczułem się urażony, ale nic z tym nie zrobiłem, nie odezwałem się. Takie rzeczy przytrafiają mi się od kiedy w 1951 roku przyjechałem do Ameryki jako imigrant. Przez te lata nauczyłem się siedzieć cicho, kiedy ktoś zaczyna robić aferę z wymową mojego nazwiska. Ale nie zawsze milczę.
To, co przytrafiło się mojej wnuczce Lucy w supermarkecie kilka dni temu, przypomniało mi o pewnym zdarzeniu, które miało miejsce 12 lat temu, kiedy mieszkałem w miejscowości Valdosta, w Georgii. Mieszkaliśmy tam już od dłuższego czasu, a w naszym sąsiedztwie działała pralnia chemiczna, z której usług korzystałem od kilku lat. To była porządna pralnia, ubrania czyścili wyśmienicie i niedrogo.
Tyle że za każdym razem, kiedy oddawałem do czyszczenia górę brudnych ubrań, miała miejsce ta dziwna sytuacja. Za każdym razem kładłem ubrania na ladzie, a właścicielka odbierała zamówienie i pytała o moje nazwisko. Kiedy odpowiadałem, za każdym razem wybuchała śmiechem i pytała: „Skąd się biorą takie nazwiska?”. Kiedy tłumaczyłem, że Guzlowski to polskie nazwisko, znowu wybuchała śmiechem, kręciła głową i powtarzała: „Ojojoj”. To powtarzało się przez kilka lat, aż do ostatniego razu.
Tego dnia właścicielka pralni zapytała mnie znowu, co to za nazwisko ten „Guzlowski”. Odpowiedziałem, że polskie i dodałem: „Nigdy już nie przyjdę do tej pralni”. Właścicielka nie przeprosiła, nie zapytała „O co panu chodzi?” ani nie poprosiła żebym sobie nie szedł. Po prostu stała i patrzyła na mnie, jakby kompletnie nie miała pojęcia o co mi chodzi, a ja zebrałem z blatu moje pranie i wyszedłem z jej pralni.
Przypomniałem sobie to zdarzenie wczoraj, kiedy czekałem na coroczne badanie w gabinecie u mojego kardiologa. Mój lekarz akurat przeprowadzał tego dnia operację, więc badała mnie lekarka, której nigdy wcześniej nie spotkałem. Nazywała się Trazee. Doktor Trazee. Przeczytałem jej nazwisko na identyfikatorze i zapytałem, jak powinienem je wymawiać. Uśmiechnęła się i odpowiedziała, że rymuje się z „crazy” (szalony).
Chciałbym, żeby Guzlowski rymowało się z „crazy”. Chciałbym mieć gotową zabawną odpowiedź dla tych wszystkich ludzi, którzy śmieją się z mojego nazwiska.
Weird in America
Something happened a couple days ago at the supermarket that really hurt me.
I was shopping with my 9-year-old granddaughter who has the same last name I do, and a clerk asked her what her name is.
When my granddaughter said she was Lucy Guzlowski, the clerk started laughing at her last name.
My granddaughter is just a kid and didn't take offense.
I took offense, of course, but I didn’t do much, didn’t say anything. This kind of stuff has been happening to me since I came to America as an immigrant in 1951. What I’ve learned is to keep my mouth shut when somebody starts making a big deal of how my name is pronounced.
But I don’t always keep my mouth shut.
This thing that happened with my granddaughter Lucy in the supermarket here reminded me of something that happened about 12 years ago when I was living in Valdosta, Georgia.
We had been living there for a while, and there was a dry cleaner in the neighborhood that I had used for years and years. It was a good dry cleaner, the work they did was excellent and the prices were perfect.
But something odd would happen very time I’d go in with a batch of clothes that needed dry cleaning.
Every time, I would put the clothes on the counter, and the clerk would take the order and ask me for my last name. Every time, I would tell her, and she would start laughing and say with a big smile on her fact, “What kind of name is that?”
And every time I would say the same thing, “It’s Polish,” and she would just laugh some more and shake her head and say, “My, my, my.”
It was like that every time for years until the last time.
When she asked me what kind of name Guzlowski was, I said, “It’s Polish,” but this time I added, “I am never coming back to your dry cleaner.”
She didn’t apologize or say, “What do you mean?” or “Don’t go, please.” She just looked at me like she had no idea what I was talking about as I gathered my laundry together and walked out of her dry-cleaning business.
PS. I was thinking about writing all of this up yesterday while I waited in my cardiologist’s office for my yearly exam. It turned out he was in surgery that day, so I had my appointment with a doctor I had never met before. Her name was Dr. Trazee. I read it on her name tag, and I asked her, “How do you pronounce your last name?” She smiled and said, “It rhymes with crazy.”
I wish “Guzlowski” rhymed with “crazy.”
I’d love to have a funny respond ready for all the folks that like to laugh at my last name.
John Guzlowski
amerykański pisarz i poeta polskiego pochodzenia. Publikował w wielu pismach literackich, zarówno w USA, jak i za granicą, m.in. w „Writer’s Almanac”, „Akcent”, „Ontario Review” i „North American Review”. Jego wiersze i eseje opisujące przeżycia jego rodziców – robotników przymusowych w nazistowskich Niemczech oraz uchodźców wojennych, którzy emigrowali do Chicago – ukazały się we wspomnieniowym tomie pt. „Echoes of Tattered Tongues”. W 2017 roku książka ta zdobyła nagrodę poetycką im. Benjamina Franklina oraz nagrodę literacką Erica Hoffera, za najbardziej prowokującą do myślenia książkę roku. Jest również autorem dwóch powieści kryminalnych o detektywie Hanku Purcellu oraz powieści wojennej pt. „Road of Bones”. John Guzlowski jest emerytowanym profesorem Eastern Illinois University.
—
John Guzlowski's writing has been featured in Garrison Keillor’s Writer’s Almanac, Akcent, Ontario Review, North American Review, and other journals here and abroad. His poems and personal essays about his Polish parents’ experiences as slave laborers in Nazi Germany and refugees in Chicago appear in his memoir Echoes of Tattered Tongues. Echoes received the 2017 Benjamin Franklin Poetry Award and the Eric Hoffer Foundation's Montaigne Award for most thought-provoking book of the year. He is also the author of two Hank Purcell mysteries and the war novel Road of Bones. Guzlowski is a Professor Emeritus at Eastern Illinois University.