W ostatnich tygodniach Rosjanie złożyli szereg deklaracji, które jednoznacznie potwierdzają ich ambicje względem Arktyki. Aktywność ta z pewnością nie ucieka uwadze amerykańskiej administracji, finalizującej właśnie pracę nad nową arktyczną strategią kraju.
Zainteresowanie Waszyngtonu musi jednak skupiać się nie tylko na Rosji, ale również na Chinach, które coraz silniej akcentują swoją obecność w Arktyce.
O geopolitycznym i ekonomicznym znaczeniu Arktyki mówi się już od dawna, jednak wydaje się, że rywalizacja o ten region wkracza w nowy etap. Dzieje się tak za sprawą wielu czynników: przyspieszających zmian klimatycznych, rozwoju technologii (wydobywczych, transportowych) czy pojawienia się nowego globalnego gracza w postaci wspomnianej Chińskiej Republiki Ludowej. W rezultacie, arktyczna rozgrywka pomiędzy zainteresowanymi państwami dodatkowo zyskuje na intensywności i wcale nie musi koncentrować się na czynniku militarnym (choć np. Rosja ostentacyjnie wręcz wzmacnia swą obecność). Jej stawką są bowiem także surowce naturalne, kontrola nad otwierającymi się szlakami transportowymi oraz sam podział spornych obszarów morskich.
Rosyjskie ambicje
Szczególne ambicje względem Arktyki przejawia Rosja, posiadająca najdłuższą linię brzegową wzdłuż Oceanu Arktycznego i zgłaszająca swoje pretensje do największej części szelfu kontynentalnego (w tym również do samego Bieguna Północnego). Trzeba bowiem zaznaczyć, że podział wód pomiędzy państwa nadbrzeżne (Rosję, USA, ale także Kanadę, Danię czy Norwegię) nie został jeszcze dokonany, a obecnie to właśnie Rosja jest najbardziej zaawansowana jeżeli chodzi o procedowanie swojego wniosku przez stosowną komisję ONZ. Nie dalej zresztą jak na początku kwietnia owa komisja stwierdziła, że rosyjskie roszczenia do szelfu kontynentalnego w Arktyce mają swoje uzasadnienie geologiczne. W efekcie Rosjanie oczekują, że jeszcze w tym roku ONZ zdoła pozytywnie dla Kremla doprowadzić do końca całą procedurę.
Niemal jednocześnie, w pierwszym tygodniu kwietnia, szereg deklaracji złożyli również rosyjski prezydent Władimir Putin oraz wybrani urzędnicy i menadżerzy związani z sektorem naftowo-gazowym kraju. Wskazując na najważniejsze z nich, nie sposób pominąć kluczowej koncepcji Północnej Drogi Morskiej: korytarza transportowego wzdłuż arktycznych wybrzeży Rosji. Rosjanie liczą, że za sprawą topnienia pokrywy lodowej trasa ta stanie się w pełni konkurencyjną alternatywą dla Kanału Sueskiego, skracając docelowo transport morski między Zachodem a Azją o nawet 1/3 (stąd założenia Władimira Putina, że już do 2025 roku wolumen transportowanych ładunków wzrośnie z obecnych około 20 mln t/r do aż 80 mln t/r). W takim zaś przypadku to Moskwa miałaby czerpać z tego tytułu dywidendę polityczną: Rosja stara się bowiem wdrażać takie regulacje, które ograniczałyby międzynarodową swobodę żeglugi i dawałyby jej jak największą kontrolę nad arktycznym frachtem. Północna Droga Morska miałaby zresztą stanowić też podstawowy kanał eksportu surowców energetycznych. Docelowo sam Novatek ma produkować w Arktyce przynajmniej kilkadziesiąt mln t/r LNG (obecnie jest to blisko 20 mln t/r), zaś Rosnieft deklaruje budowę nowego klastra naftowego, zabezpieczającego produkcję nawet 100 mln t/r ropy naftowej.
Chińska aktywność
Podobne motywacje – chęć czerpania korzyści z nowych szlaków handlowych oraz ukrytych w Arktyce surowców naturalnych – są również udziałem Chin, które, pomimo braku bezpośredniego dostępu do regionu, zgłaszają swój akces do „arktycznego klubu”. Szczególnym wydarzeniem w tym zakresie stała się przy tym publikacja na początku ubiegłego roku pierwszej chińskiej strategii względem Arktyki. Autorzy dokumentu wpisali rzeczony region w rozwijaną przez Pekin koncepcję Nowego Jedwabnego Szlaku (a więc sieci powiązań transportowych kraju z Zachodem), założyli potrzebę inwestycji, a samą Chińską Republikę Ludową określili jako „państwo bliskie Arktyce”.
Chiny aktywnie rozwijają swoją flotę arktyczną (w zakresie lodołamaczy przewyższają już USA), ogłaszając również budowę własnego lodołamacza o napędzie atomowym. Warto dodać, że jak do tej pory tego typu jednostkami (choć nieznacznie mniejszymi) operuje wyłącznie Federacja Rosyjska. W ślad za tym idą też chińskie inwestycje (lub próby ich realizacji). Na chiński kapitał przypada 29,9% największego rosyjskiego projektu LNG – Jamał LNG – a obecnie prowadzone mają być negocjacje ws. drugiego kluczowego projektu Novatek, jakim jest Arctic LNG 2. Co nie mniej interesujące, Chińczycy pozostają też aktywni w odniesieniu np. do Islandii i przede wszystkim – duńskiej Grenlandii. Tą ostatnią Państwo Środka postrzega bowiem jako istotne, otwierające się dopiero, źródło surowców naturalnych (chociażby uranu, metali rzadkich, a w przyszłości także ropy czy gazu), inwestując tam w projekty wydobywcze czy infrastrukturę.
Czas na amerykańską odpowiedź?
Aktywność Rosji czy Chin w Arktyce kontrastuje ze słabiej rozwiniętą obecnością Stanów Zjednoczonych. Należy bowiem wskazać, że dziś USA posiadają jedynie 2 w pełni sprawne lodołamacze (ponad 20-krotnie mniej niż Rosja), nie mają własnego portu głębokowodnego oraz mimo rozwijanego od niedawna programu U.S. Extended Continental Shelf, nie są w stanie choćby złożyć wniosku o uznanie swoich roszczeń do arktycznego szelfu, nie będąc stroną Konwencji o prawie morza z 1982 roku (UNCLOS).
W ww. sytuacji nie dziwi, że z kręgów ekspercko-wojskowych wybrzmiewają nawoływania do budowy amerykańskiego potencjału w Arktyce. Najbliższą okazją do szerokiej debaty na ten temat stanie się z pewnością spodziewana w najbliższym czasie publikacja nowej amerykańskiej strategii względem regionu, co wymógł w zeszłym roku Kongres. Jeżeli spojrzeć na zapowiedzi ze strony urzędującej administracji, dokument ten ma odpowiadać na ekspansję Rosji i Chin, ze szczególnym naciskiem właśnie na aktywność Państwa Środka. To zaś wydaje się konieczne, bo geopolityczny potencjał w Arktyce z powodzeniem mogą zagospodarować właśnie dwaj wymienieni gracze.
Mateusz Kubiak
absolwent Studiów Wschodnich i Stosunków Międzynarodowych na Uniwersytecie Warszawskim. Pracuje jako analityk sektora energetycznego, zajmuje się również zawodowo regionem Kaukazu i Azji Centralnej.
The Warsaw Institute Foundation to pierwszy polski geopolityczny think tank w Stanach Zjednoczonych. Strategicznym celem tej organizacji jest wzmocnienie polskich interesów w USA przy jednoczesnym wspieraniu unikalnego sojuszu między dwoma narodami. Jej działalność koncentruje się na takich zagadnieniach jak geopolityka, porządek międzynarodowy, polityka historyczna, energetyka i bezpieczeństwo militarne. The Warsaw Institute Foundation została założona w 2018 roku i jest niezależną organizacją non-profit, inspirowaną bliźniaczą organizacją działającą w Polsce – Warsaw Institute.
The Warsaw Institute Foundation is Poland's first geopolitical think tank in the United States. The strategic goal of this organisation is to bolster Polish interests in the U.S. while supporting the unique alliance between the two nations. Its activity focuses on such issues as geopolitics, international order, historical policy, energy, and military security. Established in 2018, The Warsaw Institute Foundation is an independent, non-profit organization inspired the twin Poland-based Warsaw Institute.
Na zdjęciu: Uczestnicy wystawy “Arktyka: Terytorium dialogu” w Sankt Petersburgu fot.ANATOLY MALTSEV/EPA-EFE/Shutterstock
Reklama