Pukszta: jak wytłumaczyć "zamiłowanie" imigrantów do Demokratów?
Jak wytłumaczyć skłonność do głosowania na kandydatów dzisiejszej Partii Demokratycznej u obywateli USA urodzonych i wychowanych w Polsce przed rokiem 1989? Krótką pamięcią?
- 10/15/2012 03:45 PM
Parę dni temu dało sie zauważyć trochę szumu medialnego, wokół pomysłu amerykańskiego miliardera pochodzenia węgierskiego, Thomasa Peterffy, który wyda $5 – 10 milionów dolarów na jednominutową reklamę, w której w kontekście zbliżających sie listopadowych wyborów ostrzega społeczeństwo amerykańskie przed wyborem socjalizmu jako drogi do dobrobytu. Dzisiaj miałem okazję zobaczyć tę reklamę w programie CNN prowadzonym przez Candy Crowley, która już wkrótce będzie moderatorką drugiej debaty miedzy kandydatami na urząd prezydenta.
W finansowanej w całości z własnych środków reklamie, Peterffy mówi, że urodził się w socjalistycznym państwie i z własnego doświadczenia wie jaki wpływ na ludzi ma socjalizm. Twierdzi, że nie ma dla żyjących w takim ustroju nadziei, wolności i dumy z własnych osiągnięć. Socjalistyczne Węgry stawały się coraz biedniejsze i podobną sytuacje widzi teraz w USA. Peterffy dodaje też, że „źródłem zamożności w Ameryce jest dążenie jej mieszkańców do sukcesu. Jeśli odbierzesz im motywację, krytykując sukces, odbierzesz zasoby, które pozwolą też na pomoc tym, którzy są naprawdę w potrzebie.”
Niby proste i racjonalne. Ale też z racjonalnych politycznie względów, reklama ta będzie emitowana głownie w tzw. swing states, czyli Ohio, Wisconsin, Colorado. Rzadziej będzie można ją zobaczyć w stanach takich jak Illinois, Nowy Jork, czy Kalifornia. Może przedwcześnie, ale Republikanie uważają je za przegrane. A szkoda.
Bo w tych właśnie stanach mieszkają setki tysięcy imigrantów, uprawnionych do glosowania obywateli USA, którzy pochodzą z Węgier, Polski i innych postsocjalistycznych czy ciągle (w mniejszym lub większym stopniu) socjalistycznych części świata, i jest duże prawdopodobieństwo, ze z jakichś względów co najmniej połowa z nich ponownie zechce zagłosować na kandydata Partii Demokratycznej. To znaczy tej partii, która proponuje coraz większe upowszechnienie świadczeń socjalnych i poddanie coraz więcej sektorów gospodarki kontroli przez instytucje państwowe, jednym słowem - socjalizm.
Że ludzie urodzeni w USA, szczególnie młodzież, często w ramach naiwnego protestu lub populistycznie postępowego myślenia, wpadają w sidła teorii takich jak socjalizm, da się jeszcze jakoś wytłumaczyć. Głownie na myśl przychodzi w tym momencie już kiedyś cytowana przeze mnie (i na pewno wielu innych) fraza autorstwa Alexandra Pope, że „a little learning is a dangerous thing”,
Urodzonych tu emerytów polskiego, węgierskiego, rosyjskiego, itp., pochodzenia, jeśli zagłosują na kandydata Partii Demokratycznej, też może można jeszcze „usprawiedliwić”. Bo urodzili sie, wychowali, zaczęli uczestniczyć w procesie politycznym i wyrobili nawyki myślenia, kiedy sytuacja w kraju (recesja lat 30-tych XX wieku, okres II wojny św. i powojenny; lata 50-te i wczesne 6o-te) oraz Partia Demokratyczna były zupełnie inne.
Ale jak wytłumaczyć skłonność (potwierdzona np. wynikami sondażu opublikowanego przez Piast Institute) do głosowania na kandydatów dzisiejszej Partii Demokratycznej u obywateli USA urodzonych i wychowanych np. w Polsce przed rokiem 1989? Krótką pamięcią?
Może po prostu w wielu, zbyt wielu, przypadkach znalezienie ciepłej posadki w sektorze publicznym i uzależnienie się od rządowych źródeł dochodu powoduje brak wyobraźni, by dostrzec szczególnie długoterminowe skutki wiary w rządowa opiekę i ogólną – powodowany w moim przekonaniu - lenistwem i wygodnictwem niewiedzą?
A może to jednak bardziej oportunistyczna chęć identyfikowania się z tzw. elita. Wśród sympatyków Demokratów mnóstwo jest bowiem artystów, aktorów, dziennikarzy, pracowników naukowych, którym wydaje się, że uczestniczą w rządzeniu i mają intelektualną wyższość nad innymi, którym "wystaje słoma z butów".
Jeśli tak, to pewnie glownie nie do nich , ale w ich imieniu stroił miny, śmiał się, pogardliwie chichotał i wymachiwał (nie jednym a czasami dwoma) palcami, wiceprezydent Joe Biden podczas czwartkowej debaty z kongresmanem Paulem Ryanem.
Ktoś by pomyslał, że taka właśnie predyspozycja sporej części społeczeństwa do politycznej ignorancji i naiwności możliwa jest tylko w Ameryce. Tymczasem to także niemal lustrzane odbicie sytuacji w krajach tak historycznie doświadczonych, naukowo i kulturalnie zaawansowanych jak Polska. Wystarczy rzucić okiem na rezultaty niedawnych tam sondaży, z ktorych wynika, ze duży odsetek obywateli chciałby, aby następnym premierem był ...oportunista sprzed 1989 r., były członek dawnej PZPR, który prawie tak efektywnie jak były Prezydent USA Bill Clinton potrafi wmawiać jak dobry, pomocny i opiekuńczy może być rząd, jeśli tylko wyborcy demokratycznie opowiedzą się za jego partia.
Bogdan Pukszta
Bogdan Pukszta, współzałożyciel oraz dyrektor wykonawczy Polsko-Amerykańskiej Izby Gospodarczej. Jednocześnie partner zarządzający firmy ProMega Group Inc.,specjalizującej się w biznesowym doradztwie rynkowym oraz public relations. Absolwent Uniwersytetu Śląskiego oraz the University of Chicago. Przez wiele lat w Stanach Zjednoczonych pracował w szkolnictwie wyższym, m.in. zarządzając międzynarodową współpracą instytucjonalną oraz programami językowymi. Dodatkowo wykładał amerykańskie prawo imigracyjne i politykę. Doradca oraz inicjator wielu międzynarodowych misji gospodarczych i konferencji.
Reklama