Jeżeli prawdą jest powiedzenie, że pycha kroczy przed upadkiem, to nie wróżę Robertowi Biedroniowi zbyt długiej politycznej kariery. Jest on bowiem ucieleśnieniem kosmicznej wręcz megalomanii, która owładnęła nim do tego stopnia, że bliżej mu do politycznego celebryty, aniżeli rasowego polityka, który miałby choć minimalne zadatki do zostania mężem stanu. Zapatrzony jest w siebie były prezydent Słupska do tego stopnia, że stworzył ugrupowanie polityczne, które swym modelem doskonale wpisuje się w definicję tzw. “partii wodzowskiej”. To prawdziwa plaga na polskiej scenie politycznej. Biedroń stawia siebie w świetle jupiterów, problem w tym, że na tym zacnym miejscu nie bardzo chce widzieć kogoś jeszcze. Całą narrację buduje wokół swojej osoby i na niej właśnie skupia uwagę opinii publicznej i mediów. To on jest wielki pan lider i koniec kropka. Skąd my to znamy? Czy nie podobnie wyglądała partia “Ruch Palikota”, przechrzczona później dla zmyłki na “Twój Ruch”, coby ktoś nie pomyślał, że to prywatny folwark jakiegoś gościa? “Nowoczesna Ryszarda Petru” – przykładów z rodzimego podwórka jest Ci tu w bród.
W trakcie odbywającej się na warszawskim torwarze konwencji założycielskiej jego nowej partii, o skądinąd bardzo niepoważnej, groteskowej wręcz nazwie “Wiosna”, Biedroń raczył przedstawić swoich doradców. Zabrakło natomiast prezentacji liderów struktur regionalnych – ot partia jednego polityka-celebryty, otoczona satelitami w postaci doradców i spin doktorów. Taka formuła sprawdzić się może jedynie na krótką metę, ewentualnie w wyborach prezydenckich. Nie ma natomiast szans, by na dłużej zagościła na polskiej scenie politycznej. Czeka ją taki sam los, jak wszystkie poprzednie tego typu twory. Tak jak partia Palikota, a później partia Petru, tak i formacja Biedronia przeminie szybciej niż się niektórym wydaje. Poniesie sromotną polityczną klęskę po początkowym spektakularnym sukcesie w sondażach i trochę mniejszym we właściwych wyborach. Jeżeli już przy wyborach jesteśmy – lider “Wiosny” to tani polityczny hochsztapler, który ze swoich wyborców robi idiotów, traktując ich daleko niepoważnie. Najpierw zrzekł się mandatu radnego Słupska, gdzie swoją drogą nie spełnił jako prezydent wielu wyborczych obietnic, a także oskarżany był o lekceważenie problemu pedofilii w jednym z miejskich ośrodków. Teraz zamierza startować w eurowyborach, z góry informując, że w razie ewentualnej wygranej automatycznie zrzeknie się swojego mandatu. Toż to jakaś granda absolutna i bezpardonowa kpina z poważnych wyborców. To po co w ogóle startuje w tych wyborach? Chyba tylko celem ściągnięcia na siebie dziennikarskich fleszy i tak kochanych przez niego świateł jupiterów. A może jest w tym też finansowy spryt? Ktoś przecież ewentualny mandat po Biedroniu odziedziczy, a zatem komuś uda się wjechać do Parlamentu Europejskiego na plecach polityka-celebryty. Sprytne. Biedroń wszak woli chyba robić show wokół swojej osoby, niż faktycznie wziąć na swoje barki odpowiedzialność wynikającą ze sprawowania władzy. Jego program partyjny to w zasadzie puste obietnice i cała masa rozdawnictwa nie swoich pieniędzy, czyli co najwyżej “efekt programu”, a nie jego istota.
Wracając do doradców Biedronia. Mają oni skrajnie groźne dla Polski poglądy. Adam Traczyk obecną i słusznie mocno pro-amerykańską politykę naszego rządu określa mianem “poddaństwa”. Popiera także budowanie wspólnej armii UE, która byłaby de facto dublowaniem NATO i próbą zmniejszenia amerykańskich wpływów na Starym Kontynencie. Chrapkę ma na to zarówno Paryż, jak i Berlin. Warszawa słusznie się temu sprzeciwia. Z kolei inny doradca – dr hab. Maciej Gdula z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego, związany także ze skrajnie lewacką “Krytyką Polityczną”, chce reglamentować podróże samolotem, tak by na każdego obywatela przypadał roczny limit kilometrów, jakie może on wylatać. W skrócie: loty na kartki, czyli komunizm w pełnej krasie! Biedroń chce także odejść od węgla szybciej niż Niemcy, co tylko pokazuje, że składa on absolutnie irracjonalne obietnice. Jego program energetyczny oznaczałaby uzależnienie Polski od rosyjskiego gazu. W dodatku na swojej konwencji mówił o uznaniu śląskiej gwary za “język narodowy”. To oczywiste podsycanie nastrojów separatystycznych w Polsce, na czym zależy Rosji.
Nazwa “Wiosna” miała zapewne porwać serca społeczeństwa, bowiem ta pora roku kojarzy się ludziom z czymś wspaniałym, odwilżą po zime, powrotem życia i śpiewem ptaków. Niektórzy mają jednak na “Wiosnę” poważną alergię i nie kupują lewicowych idiotyzmów i socjalistycznych bzdur. Nie dają się nabrać na koszyczek pełen obiecanek cacanek bez pokrycia, które lekką ręką ochoczo składa samozwańczy zbawca polskiej polityki – pan celebryta, megaloman i populista Robert Biedroń.
Tomasz Winiarski
Amerykanista, dziennikarz relacjonujący wydarzenia z USA, korespondent mediów krajowych i polonijnych. Publicysta i felietonista. Miłośnik i propagator amerykańskiego stylu życia. Jego artykuły, wywiady i komentarze publikowane są w ogólnopolskiej prasie drukowanej oraz internetowej m.in. w Tygodniku Katolickim „Niedziela”, „Gazecie Polskiej”, „Dzienniku Gazecie Prawnej”, miesięczniku „Gazeta Bankowa”.
Na zdjęciu: Robert Biedroń
fot.Jakub Kaminski/EPA-EFE/REX/Shutterstock
Reklama