Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 16 listopada 2024 22:50
Reklama KD Market

Co myślę o Polakach używających słowa „Holokaust” / What I Think of Poles Using the Word Holocaust

Za dużo czasu spędzam na Facebooku, zwłaszcza na stronach poświęconych Polsce, drugiej wojnie światowej i Holokaustowi. Lubię rozmawiać z ludźmi zainteresowanymi drugą wojną i Holokaustem. Robię to od lat. I od lat tematem, który wzbudza dyskusje i spory, jest pytanie, kto powinien, a kto nie powinien być uważany za ofiarę Holokaustu. Kiedy widzę, że rozpoczyna się tego typu dyskusja, zwykle myślę o mojej mamie i jej wojennych przeżyciach. Moja matka – polska katoliczka – nie była kobietą wykształconą. Nie skończyła studiów ani nawet szkoły średniej. Potrafiła oczywiście czytać, ale nigdy nie przyszłoby jej do głowy, żeby czytać książki na temat kwestii, kto był, a kto nie był ofiarą Holokaustu. Kiedy dorastałem, mama nigdy nie mówiła, że była ofiarą Holokaustu. W ogóle nie mówiła dużo, a prawie wcale o tym, co stało się z jej rodziną. Jej matka i siostra z dzieckiem zostały zabite przez niemieckich żołnierzy i ukraińskich sąsiadów. Jej dwie ciotki zginęły w Auschwitz wraz ze swoimi żydowskimi mężami. Moja matka kilka lat spędziła w niemieckim obozie pracy. Żydzi i więźniowie innych narodowości cierpieli tam i umierali. Mama niewiele o tym opowiadała, a jeśli już, to nie używała słowa „Holokaust”. To zmieniło się, kiedy się postarzała. Pod koniec lat 90. zaczęła mówić o Holokauście. Myślę, że jednym z powodów było coraz częstsze używanie tego terminu nie tylko przez historyków i badaczy, ale przez zwykłych ludzi, którzy obejrzeli kilka filmów o Holokauście, takich jak „Lista Schindlera”, czy „Życie jest piękne”. Nieraz słyszałem, jak mama używała tego słowa, zwracając się zarówno do Żydów, jak i do chrześcijan. Może używała go jako swoistego skrótu. Robiła się coraz starsza i coraz trudniej przychodziło jej wyjaśnianie, że polscy katolicy byli w obozach śmierci i pracy, tak jak ich żydowscy sąsiedzi. Czy moja matka miała rację używając słowa „Holokaust”? Czy miała prawo go używać? Myślę, że miała do tego prawo. Kiedy mój ojciec próbował rozmawiać z moją mamą o tym, co przeżyła podczas wojny, brakowało mu słów. Czasami zaczynał płakać, a jedyne, co mógł powiedzieć to: „Ona bardzo wiele wycierpiała”. Jestem człowiekiem wykształconym i wiele czytałem na temat sporu o używanie terminu „Holokaust”. Potrafię przedstawić argumenty obydwu stron oraz w podstawowy sposób złożoność tego, co działo się podczas drugiej wojny światowej. Jedna strona sporu twierdzi, że Holokaust dotyczy jedynie Żydów, że Niemcy i ich sojusznicy starali się eksterminować Żydów, a to co Żydów spotkało, było odosobnionym doświadczeniem. Druga strona odpowiada, że miliony ludzi o nieżydowskim pochodzeniu, z wielu krajów Europy, cierpiały i umierały wraz z Żydami, oraz że słowo „Holokaust” powinno dotyczyć wszystkich, którzy cierpieli i umierali w obozach. Jeśli pytacie mnie, co myślę o używaniu słowa „Holokaust”, odpowiem, że przede wszystkim nigdy nie powiedziałbym mojej mamie, że nie była ofiarą Holokaustu. Myślę, że miała prawo opisywać swoje przeżycia tak, jak chciała. To ona tam była, ona tam cierpiała. Jeśli czuła, że dotknął ją Holokaust, nie mógłbym się z nią sprzeczać. Po drugie, wierzę, że to, co przytrafiło się Żydom, było inne niż to, co przytrafiło się nie-Żydom. To Żydzi zostali wybrani jako naród do natychmiastowej eliminacji. Cierpieli, głodowali, czekali, umierali, czekali, umierali. Nie-Żydzi, którzy nie zostali uznani za Aryjczyków, czyli Polacy, Rosjanie, Rumuni, Czesi i inni, nie byli przeznaczeni do niezwłocznej eksterminacji. Cierpieli, trwali, głodowali, czekali, umierali, czekali. Mój ojciec tak tłumaczył różnice pomiędzy obozami śmierci, do których Niemcy wysyłali Żydów, a obozami pracy, jak ten, do którego wysłali jego: Żydzi byli w obozach śmierci, on był w obozie powolnej śmierci. Wydaje mi się, że nie ma potrzeby marnować czasu na dyskusje, czy słowem „Holokaust” można opisać to, co przydarzyło się moim rodzicom i innym nie-Żydom. Myślę o martwych Żydach i martwych nie-Żydach. Wszyscy oni są martwi. To, co wiem o piekle, pochodzi głównie z lektury dzieła Dantego. W dantejskim piekle nikt nie jest w stanie uniknąć bólu. Wszyscy cierpią. Niektórzy bardziej. Niektórzy najbardziej. To, czego dowiedziałem się o bólu i cierpieniu, to że nie mogę osądzać cierpienia i bólu innych. Mogę jedynie próbować je złagodzić. To wszystko, co mogę zrobić. Pozwólcie, że napiszę jeszcze o jednej sprawie. Uważam, że wszyscy my, którzy rozmawiamy o tym, co stało się w mrocznych latach rządów Hitlera, o cierpieniu i Holokauście, który urządził, nie jesteśmy w stanie w pełni zrozumieć, co tak naprawdę się wydarzyło i jak to się działo. Pomimo najlepszych starań, nie możemy wiedzieć, jak wyglądał Holokaust. Jesteśmy tylko turystami w królestwie Holokaustu. Patrzymy, zastanawiamy się, płaczemy, patrzymy, odwracamy wzrok, znowu patrzymy.

What I Think of Poles Using the Word Holocaust

I spend too much time on Facebook, especially on sites devoted to Poland, World War II, and the Holocaust.  I like to connect with Poles and with people interested in the war and the Holocaust.  I’ve been doing it for years.  And for years, one of the things that always has generated discussion and argument is the question about who should and should not be considered a victim of the Holocaust.

When I see this argument starting, I generally think about my mom and her experiences in the war and what she made of them.

My mother – a Polish Roman Catholic -- wasn't an educated woman. She had no college, no high school even. She could read of course, but she would never think about reading the books that argue about who was and who was not in the Holocaust.

When I was growing up, she never said she was in the Holocaust. She wasn’t a talker, but she talked little about what happened to her family. Her mother and sister and the sister's baby were killed by German Soldiers and her Ukrainian neighbors. She had two aunts who died in Auschwitz with their Jewish husbands. My mother spent a couple years in a slave labor camp in Germany. There were Jews and non-Jews in her camp; people suffered and died there. She didn’t talk about any of this much, and when she did she didn’t use the word “Holocaust.” This changed as she got older. Toward the end of the 1990s, she started talking about how she was in the Holocaust. I think part of this might have come from the fact that people in general, not historians or academics but “just plain folks,” were using the term more often. They had seen Schindler’s List, Life is Beautiful, or other films about the Holocaust. I heard her using this word and saying that she was in the Holocaust. She said this to Christians and Jews alike. Maybe it was a sort of short hand for her. She was getting older and it was harder for her, I think, to try to explain to people that Polish Catholics also were in death camps and slave labor camps like their Jewish neighbors. Was my mother right to use this word “Holocaust”? Did she have a right to use this word? I think she had a right. When my father tried to talk about what happened to my mother during the war, he couldn’t say much. Sometimes, he would start crying, and all he could say then was, “She suffered so much.” I have an education, and I’ve read about the debate concerning the word “Holocaust.” I think I can lay out some of the arguments from each side in a rudimentary sort of way given the complexity of everything that happened in World War II. One side feels that the Holocaust is what happened to the Jews alone. This side feels that the Nazis and their anti-Semitic allies in all countries worked to eliminate the Jews, and that what happened to the Jews was unique. The other side of the argument has it that Non-Jews by the millions from all of Europe suffered and died alongside the Jews, and that the term Holocaust should apply to all of those who suffered and died in the camps. So, you ask, what do I think about using the word “Holocaust.” First, I’d have to say that I would never have told my mother that she wasn’t in the Holocaust. I think she had a right to describe her experiences in any way that she saw fit. She was there, she suffered. If she felt she was in the Holocaust, I wouldn’t argue with her. Second, let me say, that I believe that what happened to Jews was different from what happened to non-Jews. Jews were singled out for immediate destruction. They suffered, they starved, they waited, they died, they waited, they died. Non-Jews who were considered non-Aryan (the Poles, the Italians, the Russians, the Rumanians, the Czechs, and others) were not singled out for immediate destruction. They suffered, they lingered, they starved, they waited, they died, they waited. My father used to talk about the difference between the death camps that the Jews were in and the slave labor camps he was in this way: The Jews, he would say, were in the death camps; he was in the slow-death camps. To me, it doesn’t seem necessary to spend time discussing the word “Holocaust” and whether it’s applicable to what happened to my parents and other non-Jews. I think about the Jewish dead and I think about the non-Jewish dead. They are dead. What I know of hell comes to me primarily from my reading of Dante’s Inferno. In his hell, no one is untouched by pain. Everyone suffers. Some suffer more. Some suffer most. What I know of pain and suffering teaches me that I cannot judge the suffering and pain another feels. I can try to ease that pain and suffering. That is pretty much all I can do. Let me also say this, I think that all of us who talk about what happened in those dark years of Hitler’s ascendancy and power and the Holocaust and suffering he helped to bring about finally cannot fully understand what happened or what it felt like or what it was like. In this respect, all of us, despite our very best efforts, cannot know what the Holocaust was. We are finally tourists in the kingdom of the Holocaust. We look, we wonder, we cry, we look, we turn away, we look again. John Guzlowski amerykański pisarz i poeta polskiego pochodzenia. Publikował w wielu pismach literackich, zarówno w USA, jak i za granicą, m.in. w „Writer’s Almanac”, „Akcent”, „Ontario Review” i „North American Review”. Jego wiersze i eseje opisujące przeżycia jego rodziców – robotników przymusowych w nazistowskich Niemczech oraz uchodźców wojennych, którzy emigrowali do Chicago – ukazały się we wspomnieniowym tomie pt. „Echoes of Tattered Tongues”. W 2017 roku książka ta zdobyła nagrodę poetycką im. Benjamina Franklina oraz nagrodę literacką Erica Hoffera, za najbardziej prowokującą do myślenia książkę roku. Jest również autorem dwóch powieści kryminalnych o detektywie Hanku Purcellu oraz powieści wojennej pt. „Road of Bones”. John Guzlowski jest emerytowanym profesorem Eastern Illinois University. — John Guzlowski's writing has been featured in Garrison Keillor’s Writer’s Almanac, Akcent, Ontario Review, North American Review, and other journals here and abroad.  His poems and personal essays about his Polish parents’ experiences as slave laborers in Nazi Germany and refugees in Chicago appear in his memoir Echoes of Tattered Tongues.  Echoes received the 2017 Benjamin Franklin Poetry Award and the Eric Hoffer Foundation's Montaigne Award for most thought-provoking book of the year.  He is also the author of two Hank Purcell mysteries and the war novel Road of Bones.  Guzlowski is a Professor Emeritus at Eastern Illinois University.     fot.ANDRZEJ GRYGIEL/EPA/REX/Shutterstock
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama