Choć na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że Platformę i PiS – dwóch najpoważniejszych rywali i pretendentów do polskiego tronu – dzieli niemalże wszystko, każda nawet najdrobniejsza kwestia, nie jest to prawdą. Oba ugrupowania wywodzą się z tego samego postsolidarnościowego środowiska i zgadzają się w wielu kwestiach. Jedną z najważniejszych jest polska racja stanu, czyli przede wszystkim silny sojusz Warszawy z Waszyngtonem, członkostwo Polski w NATO oraz obecność amerykańskich wojsk na terenie Rzeczpospolitej. Zarówno PO, jak również PiS, zabiegały i nadal to czynią, by w naszym kraju stacjonował możliwie największy kontyngent żołnierzy z USA, a także by docelowo powstały tutaj stałe bazy amerykańskich sił zbrojnych. Niedawny szczyt NATO w Warszawie oraz rozmowy prezydentów Dudy i Trumpa ws. budowy słynnego „Fort Trump” zakończone podpisaniem wspólnej deklaracji o partnerstwie strategicznym, to kroki milowe na drodze do realizacji tego celu.
Cieszy mnie niezmiernie fakt, że w tak istotnej dla mojej ojczyzny kwestii, dwie największe partie polityczne mówią jednym głosem. Co więcej, jest to głos, który idealnie wpisuje się w poglądy większości naszego społeczeństwa. Nasi przywódcy, w przeciwieństwie do swoich francuskich odpowiedników, nie wzywają do utworzenia jednolitej armii europejskiej i nie twierdzą, tak jak oszalały prezydent Francji, że owa armia miałaby bronić Unię Europejską m.in. przed Stanami Zjednoczonymi.
Niestety w ostatnim czasie z ust dosyć istotnych osobistości związanych z polską polityką, padło wiele alarmujących opinii, które stoją w sprzeczności z polską racją stanu. Wypowiedzi te wpisują się natomiast w retorykę Kremla oraz są dla Moskwy niezmiernie korzystne m.in. z propagandowego punktu widzenia. W jednym z niedawnych felietonów pisałem o skandalicznym wywiadzie, jakiego Lech Wałęsa udzielił prokremlowskiej redakcji. Były prezydent RP dał się poznać jako osoba o poglądach antyamerykańskich i prorosyjskich, która twierdzi, że „Polakom bliżej do Moskwy, niż Nowego Jorku”. Mianowany niedawno nowym wiceministrem cyfryzacji Adam Andruszkiewicz (PiS), znany jest z tego, że w 2015 roku, będąc wówczas jeszcze prezesem Młodzieży Wszechpolskiej, opowiadał się przeciwko obecności jakichkolwiek obcych wojsk na terenie Polski. Oczywiście miał również na myśli armię amerykańską, która jak zapewniał „nie będzie nas bronić”.
Pewnym pocieszeniem może być fakt, że odkąd Andruszkiewicz został wiceministrem w rządzie PiS, jego retoryka uległa zmianie o równe 180 stopni. Obecnie twierdzi, że popiera obecność sił zbrojnych USA w Polsce, a Fort Trump „bardzo wzmocni siłę państwa polskiego”. W pełni się z tymi nowymi poglądami zgadzam. Zastanawia mnie jednak, która twarz pana posła jest prawdziwa – ta obecna, popierająca obecność sił USA w Polsce, czy może ta z czasów jego prezesury w Młodzieży Wszechpolskiej?
Prawo i Sprawiedliwość jest obecnie najbardziej proamerykańską partią na polskiej scenie politycznej, za co ma u mnie ogromny plus. Powinna jednak dbać, by w żaden sposób nie była kojarzona, nawet w minimalnym stopniu, z osobami publicznie wygłaszającymi antyamerykańskie poglądy, w oczywisty sposób stojące w sprzeczności z polską racją stanu. Jednym z takich polityków jest Kornel Morawiecki, marszałek senior oraz były poseł Kukiz’15, a obecnie przewodniczący niewielkiego koła poselskiego „Wolni i Solidarni”. Jego niedawna wypowiedź w programie „Wydarzenia i Opinie” na antenie telewizji Polsat czyni go świadomą, bądź nie, ale jednak tubą propagandową putinowskiej Rosji. Stwierdził, że nie jest pewien, czy to dobrze, że w naszym kraju stacjonują żołnierze amerykańscy, dodając że jego zdaniem ta obecność nic nam nie daje. Była to odpowiedź na pytanie o raport węgierskiego think tanku, który wymienił posła Adama Andruszkiewicza wśród „rosyjskich agentów wpływu w Polsce”.
Morawiecki senior żalił się, że podawanie w wątpliwość sensowności amerykańskiej obecności militarnej w Polsce nie czyni z człowieka rosyjskiego agenta. Oczywiście, ale istnieje jeszcze coś takiego, jak pożyteczny idiota, który mimowolnie staje się tubą propagandy Kremla. Taka osoba zupełnie nieświadomie wspiera swoją retoryką wrogie wobec Polski i śmiertelnie dla niej niebezpieczne poglądy i działania Moskwy.
Tomasz Winiarski
Amerykanista, dziennikarz relacjonujący wydarzenia z USA, korespondent mediów krajowych i polonijnych. Publicysta i felietonista. Miłośnik i propagator amerykańskiego stylu życia. Jego artykuły, wywiady i komentarze publikowane są w ogólnopolskiej prasie drukowanej oraz internetowej m.in. w Tygodniku Katolickim „Niedziela”, „Gazecie Polskiej”, „Dzienniku Gazecie Prawnej”, miesięczniku „Gazeta Bankowa”.
fot.PIOTR NOWAK/EPA-EFE/REX/Shutterstock
Reklama