Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
poniedziałek, 18 listopada 2024 12:29
Reklama KD Market

Koniec food stamps

Tocząca się między Kapitolem a Białym Domem wojna o mur graniczny, reformę imigracyjną i budżet doprowadziła do politycznego pata, skutkującego częściowym zamknięciem rządu federalnego. Po kilkunastu dniach przymusowego przestoju media zaczęły pisać z niepokojem na temat zagrożeń dla kontynuacji programu pomocy żywnościowej SNAP, znanego od lat jako food stamps. To jeden z przykładów nieplanowanych skutków politycznego pata w sporze o budowę muru granicznego, na który Donald Trump żąda od Kongresu 5 miliardów dolarów. Niepokój wzbudziła informacja z Departamentu Rolnictwa (USDA), jednego z dziewięciu ministerstw i dużych urzędów federalnych zamkniętych od grudnia ub. r., że począwszy od lutego trzeba będzie drastycznie obciąć SNAP. W przyszłym miesiącu Departamentowi pozostaną jedynie 3 miliardy dolarów na funduszu klęskowym, co zaspokoiłoby zaledwie dwie trzecie miesięcznych potrzeb – ostrzegali przedstawiciele administracji. Dopiero po kilku dniach medialnych spekulacji USDA, ustami swojej szefowej Sonny Perdue, zapewnił, że udało się mu zapewnić dzięki różnym manewrom finansowanie programu na cały luty. Co więcej – departament zarządził, aby poszczególne stany zaczęły wypłacać świadczenia wcześniej niż zwykle, bo już 20 stycznia, dopóki są jeszcze dostępne pieniądze. Urzędnicy nie pracują Prawdziwe kłopoty zaczną się w marcu, jeśli nie dojdzie do politycznego kompromisu między prezydentem Donaldem Trumpem a demokratyczną większością w Kongresie. W departamencie zajmującym się obsługą SNAP tymczasowo na zieloną trawkę wysłano 95 proc. urzędników. Nie będzie więc możliwości przeprocedowania funduszy, nawet gdyby takowe cudem się pojawiły. Były wcześniej i inne powody do obaw. Ograniczenie dystrybucji spowodowane zarówno brakami kadrowymi, jak i brakiem funduszy federalnych, odnotowano w przypadku mniejszych od SNAP programów pomocy: Commodity Supplemental Food Program, Food Distribution Program on Indian Reservations oraz Special Supplemental Nutrition Program for Women, Infants, and Children. USDA zapewnia jednak, że programy te da się obsłużyć ze środków stanowych. Pomoc dla co ósmego Dziś z pomocy żywnościowej w ramach Supplemental Nutrition Assistance Program (SNAP) korzysta ponad 38 milionów Amerykanów, żyjących w ok. 20 mln gospodarstw domowych. To statystycznie co ósmy mieszkaniec USA, choć są stany o podwyższonych wskaźnikach ubóstwa, w których odsetek uczestników SNAP przekracza 20 proc. (Missisipi, Wirginia Zachodnia, Tennesee, Oregon oraz Dystrykt Kolumbii). Są też powiaty-rekordziści. W Kusilvak Census Area na Alasce, w Owsley County w Kentucky i w Oglala Lakota County w Dakocie Południowej z food stamps korzysta co drugi statystyczny mieszkaniec. Było jeszcze gorzej Prawie połowę beneficjentów programu (49 proc.) stanowią dzieci. Drugą co do liczby grupą są najstarsi Amerykanie. To liczby szokujące jak na najbogatszy kraj świata, ale bywało już gorzej. Dziesięć lat temu, gdy Stany Zjednoczone dotknęła głęboka recesja i kryzys finansowy, z programów pomocy żywnościowej korzystało w pewnym momencie 47 milionów ludzi, czyli ponad 15 procent populacji. W samym mieście Nowy Jork – ponad 2 miliony mieszkańców. Program, utworzony z myślą o najbiedniejszych mieszkańcach USA rozrósł się znacznie w okresie kryzysu. Suma przeznaczana na food stamps podwoiła się po 2008 roku do 80 miliardów dolarów rocznie. Miliony ludzi, często zaliczające się przed kryzysem do klasy średniej, zaczęły korzystać ze SNAP po raz pierwszy w życiu. Można to było już robić bez większego poczucia wstydu, zażenowania i strachu przed ostracyzmem ze strony sąsiadów. Starsi imigranci pamiętają, że jeszcze w późnych latach 90. ubiegłego stulecia korzystanie z pomocy żywnościowej było dla wielu czynnością wstydliwą. Food stamps rzeczywiście miały postać kuponów i wyglądały jak alternatywna waluta. Płacenie kolorowymi papierkami firmowanymi przez Department of Agriculture, a nie banknotami Federal Reserve, było jak publiczne przyznanie się do biedy, co mogło się wiązać z poczuciem wstydu czy zażenowania. Wyciągnięcie kuponów z portfela przy kasie supermarketu mogło wzbudzić negatywne emocje u innych. Dziś ten stres beneficjenci programu mają już za sobą. Zakupów na SNAP dokonuje się za pomocą kart, nie różniących się wyglądem od kart kredytowych. Jedyny kłopot pojawia się przy płaceniu za produkty nieobjęte programem SNAP, np. za ciepłą żywność, alkohol, czy kosmetyki. Niezbędna pomoc Program SNAP był zawsze ostro krytykowany przez republikanów, którzy od zawsze twierdzą, iż korzysta z niego wiele nieuprawnionych osób, np. pracujących w szarej strefie i nie wykazujących legalnych dochodów. (To dlatego otrzymywanie pomocy powiązano od podejmowania przez beneficjenta pracy.) Sporo w tym prawdy, ale nie zmienia to faktu, że dla milionów Amerykanów, a szczególnie dla zamieszkujacych obszary objęte strukturalną biedą, food stamps stanowią ostatnią deskę ratunku przed głodem. Większość beneficjentów żyje znacznie poniżej oficjalnych progów ubóstwa, najczęściej próbując się utrzymać z prac dorywczych na poziomie płacy minimalnej. Badania Diane Whitmore Schanzenbach, Lauren Bauer oraz Grega Nantza, sfinansowane przez stanowiący intelektualne zaplecze Partii Demokratycznej think tank Brookings Institution, wskazują na wyraźną korelację między poprawą stanu zdrowia publicznego i kondycji lokalnych gospodarek w rejonach objętych biedą. „SNAP (...) wpływa nawet pozytywnie na długoterminowe perspektywy życiowe osób, które korzystały z programu jako dzieci” - twierdzą autorzy raportu. Nie ulega wątpliwości, że zamykanie administracji, choćby nawet częściowe, uderza przede wszystkim w osoby uzależnione od pieniędzy rządu. Bogatsza część społeczeństwa nie korzysta z programów pomocy żywnościowej i jest w stanie poczekać kilka tygodni na zwrot nadpłaconych podatków. Ta biedniejsza może mieć z tym kłopoty. Kto zagłodzi Amerykanów? Im dłużej trwa tzw. shutdown, tym poważniejsze mogą być zresztą skutki dla całej gospodarki. Według szacunków Office of Management and Budget podobny kryzys budżetowy w 2013 roku skutkował likwidacją 130 tys. miejsc pracy i spadkiem PKB o 0,2-0,6 proc. w ostatnim kwartale 2013 roku. Opóźniono wysyłanie zwrotów podatkowych na sumę co najmniej 4 miliardów dolarów, a Federalna Agencja Żywności i Leków (FDA) opóźniła wydawanie decyzji o zatwierdzaniu nowych leków i aparatów medycznych. Tamten shutdown trwał „tylko” 16 dni, obecny - już ponad 20, więc skutki mogą być jeszcze poważniejsze. Negatywne skutki odczuje np. handel, który będzie musiał sobie poradzić z brakiem wpływów z food stamps. A przypomnijmy, że według prognozy Rezerwy Federalnej jeszcze sprzed shutdownu, gospodarka USA ma wzrosnąć w tym roku o skromne 2,3 proc. Biały Dom grozi, że jest w stanie zablokować normalne funkcjonowanie administracji na długie lata, jeśli Kongres nie da zgody i pieniędzy na budowę muru wzdłuż granicy z Meksykiem. Mimo ostrych deklaracji to właśnie program SNAP może pomóc w przełamaniu politycznego impasu. Zamknięcie programu food stamps z powodu kryzysu budżetowego może stanowić bardzo poważne ryzyko polityczne. Pomijając humanitarny aspekt kryzysu (część pomocy żywnościowej mogą przejąć prywatne organizacje charytatywne), nie ma chyba nikogo, kto przyjąłby na siebie odpowiedzialność za głodzenie swoich rodaków. To dlatego wezwania do natychmiastowego odblokowania rządu federalnego słychać coraz częściej także z prawej strony sceny politycznej. Na szczęście jest jeszcze trochę czasu na poszukiwanie konstruktywnych rozwiązań. Jolanta Telega [email protected] fot.123RF/Wikipedia

1

1

2

2

3

3

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama