Mój ojciec urodził się 11 grudnia 1920 roku w Polsce. Kiedy miał pięć lat, oboje jego rodzice umarli na gruźlicę, a mój tata został sierotą i zamieszkał u swojego wujka, w niewielkiej wiosce na północ od Poznania.
W 1940 roku został aresztowany przez Niemców i wywieziony w głąb Rzeszy. Prawie pięć lat spędził w obozie koncentracyjnym w Buchenwaldzie, jako więzień i robotnik przymusowy. Codziennie oglądał, jak jego przyjaciele byli bici, głodzeni i zabijani. Po wojnie ojciec spędził kolejne sześć lat w Niemczech, w obozach dla uchodźców i przesiedleńców wojennych. Kiedy próbował przedostać się do Polski, rosyjscy żołnierze pilnujący granicy otworzyli w jego kierunku ogień. Świat w tamtych czasach, tak jak i teraz, nie był dobrym miejscem dla uchodźców. Kiedy w końcu, w 1951 roku pozwolono mu na wyjazd do Ameryki, ojciec nie posiadał niczego oprócz swojej rodziny – mojej mamy, mojej siostry i mnie; oraz tego, czego nauczył się w Polsce i w Niemczech.
Oto wiersz o tym, jak wyglądało życie mojego ojca po przybyciu do Ameryki. Zatytułowałem go „Szukając pracy w Ameryce”. Wiersz pochodzi z książki, w której opisałem przeżycia moich rodziców, zatytułowanej „Echa wystrzępionych języków – przywrócona pamięć”.
Szukając pracy w Ameryce
Mój ojciec znał śmierć, jak ślepiec zna brzmienie głosu swojej matki.
Szedł przez polskie i niemieckie wioski, w których zostali tylko starcy
i szukał na polach resztek owsa lub błagał żołnierzy o kubek mleka. Znał tych, którzy umarli, ich zapach i ich ciemne okrągłe twarze, klekotanie ich zębów, kiedy z całej siły chcieli opowiedzieć mu swoje życia. Kiedyś zobaczył kobietę, która na moment przed śmiercią, patykiem próbowała napisać na błocie swoje imię.
Grzebał też martwe dzieci i wiedział, że jest w stanie wykonywać każdą pracę,
jaką mu zlecą. Znał tylko pracę i śmierć. Potrafił wykopywać buraki i przeciągać połamane drzewa bez jedzenia i nadziei. Tego nauczyła go wojna.
To przywiózł ze sobą do Stanów. I jeszcze swoje narzędzia, ręce którymi nosił cegły i rozgrzebywał zamarznięte błoto, i znajomość języka, którym mówią wszyscy zafajdani szefowie.
My Father's Birthday
My dad was born on Dec. 11, 1920 in Poland. By the time he was five years old, both of his parents had died of tuberculosis, and he was an orphan living on his uncle's small farm north of Poznan.
In 1940, he was captured by the Nazis and taken to Germany. He spent almost five years there in Buchenwald Concentration Camp as a slave laborer. Every day he saw friends of his beaten, starved, and killed. After the war, he spent another six years in Displaced Persons camps and refugee camps in Germany. When he tried to return to Poland, Russian soldiers at the border shot at him. The world then, as it is now, was never welcoming to refugees. When he finally was permitted to come to America in 1951, he had nothing with him but his family, my mom, my sister, and me, and the lessons he learned as a boy in Poland and Germany.
Here is a piece I wrote about what it was like for him when he first came to America. It's called "Looking for Work in America." It's from my book about the experiences of my dad and my mom called Echoes of Tattered Tongues: Memory Unfolded.
“Looking for Work in America”
My father knew death the way a blind man knows his mother’s voice.
He had walked through villages in Poland and Germany where only the old were left to search for oats in the fields or beg the soldiers for a cup of milk. He knew the dead, the way they smelled and their dark full faces, the clack of their teeth when they were desperate to tell you of their lives. Once he had watched a woman in the moments before she died take a stick and try to write her name in the mud where she lay.
He had buried children too, and he knew he could do any kind of work a man could ask him to do. He knew there was only work or death. He could dig up beets and drag fallen trees without bread or hope. The war taught him how.
He came to the States with this and his tools, hands that had worked bricks and frozen mud and knew the language the shit bosses spoke.
John Guzlowski
amerykański pisarz i poeta polskiego pochodzenia. Publikował w wielu pismach literackich, zarówno w USA, jak i za granicą, m.in. w „Writer’s Almanac”, „Akcent”, „Ontario Review” i „North American Review”. Jego wiersze i eseje opisujące przeżycia jego rodziców – robotników przymusowych w nazistowskich Niemczech oraz uchodźców wojennych, którzy emigrowali do Chicago – ukazały się we wspomnieniowym tomie pt. „Echoes of Tattered Tongues”. W 2017 roku książka ta zdobyła nagrodę poetycką im. Benjamina Franklina oraz nagrodę literacką Erica Hoffera, za najbardziej prowokującą do myślenia książkę roku. Jest również autorem dwóch powieści kryminalnych o detektywie Hanku Purcellu oraz powieści wojennej pt. „Road of Bones”. John Guzlowski jest emerytowanym profesorem Eastern Illinois University.
—
John Guzlowski's writing has been featured in Garrison Keillor’s Writer’s Almanac, Akcent, Ontario Review, North American Review, and other journals here and abroad. His poems and personal essays about his Polish parents’ experiences as slave laborers in Nazi Germany and refugees in Chicago appear in his memoir Echoes of Tattered Tongues. Echoes received the 2017 Benjamin Franklin Poetry Award and the Eric Hoffer Foundation's Montaigne Award for most thought-provoking book of the year. He is also the author of two Hank Purcell mysteries and the war novel Road of Bones. Guzlowski is a Professor Emeritus at Eastern Illinois University.
Na zdjęciu głównym/main photo:
Moi rodzice w swoim domu w Sun City w Arizonie, gdzie zamieszkali na emeryturze, 1995 rok.
/ My parents in their backyard in Sun City (Arizona) where they retired, 1995
fot.arch. Johna Guzlowskiego