Co roku nadejście zimy zaskakuje naszych rodzimych drogowców. Tak jakby w okresie od grudnia do marca śnieg i mróz były czymś niezwykłym. Niespotykanym. Doprawdy trudno mi pojąć ten ewenement. Spadek temperatur zwiastuje nadejście jeszcze jednego polskiego fenomenu. Dużo bardziej niebezpiecznego! W tym przypadku nie ma jednak mowy o zaskoczeniu – wszyscy jesteśmy na to psychicznie gotowi. Ba, zaczynamy traktować jako coś normalnego, przed czym niewielu z nas próbuje uciekać. Przechodzimy do porządku dziennego nad faktem, który powinien nas skrajnie bulwersować i wywoływać uliczne protesty. Tymczasem nic takiego się nie dzieje. Czyżby to kolejny polski fenomen? Jeżeli ktoś się jeszcze nie domyśla, to niniejszym podnoszę kurtynę niepewności. Chodzi o smog, proszę Państwa. Skrajnie niebezpieczne zanieczyszczenie powietrza, które każdego roku zabija prawie 45 tysięcy ludzi w Polsce.
Podczas gdy na Zachodzie pułap zanieczyszczenia, który wywołuje alarm smogowy, jest ustanowiony na racjonalnym poziomie, u nas w Polsce jest on sztucznie zawyżany. W istocie poziomy zanieczyszczeń, które na smogowych radarach naszych zachodnich sąsiadów wywołują alarmowy kolor czerwony, nad Wisłą nadal świecą na zielono. Czyli w skrócie – nie martw się obywatelu, wszystko jest dobrze – a guzik prawda! Czyżby nasi politycy wyznawali zasadę: „czego oczy nie widzą tego sercu nie żal”? Na to wychodzi. Tym bardziej powinniśmy się buntować! Przecież tu idzie o życie nasze i naszych dzieci. W takiej sytuacji nie ma miejsca na zgniłe kompromisy. Piszę to jako osoba chorująca na astmę oskrzelową, a więc najbardziej odczuwająca negatywne skutki unoszącego się w powietrzu zanieczyszczenia.
O zagrożeniu, jakim jest smog, mówi się w naszym kraju od niedawna. W zasadzie przez cały okres rzekomo postępowych i tak bardzo „europejskich” rządów Platformy Obywatelskiej, temat ten był zamiatany pod dywan. O ile w ogóle ktoś w rządzie poświęcał mu jakiś niewielki procent swojej, jakże drogocennej, uwagi. Brakowało inicjatyw legislacyjnych, które zapewniłyby narodowi prawa zakazujące stosowania starych pieców bez odpowiednich, nowoczesnych filtrów. Nie było odpowiednich dopłat dla najbiedniejszych, by mogli wymienić swoje stare, trujące piece na nowsze i dużo bardziej ekologiczne. Wreszcie, brakowało ustaw, które uznałyby za nielegalne ogrzewanie domu miałem węglowym. Nie wspominając już o spalaniu odpadów! Tak proszę Państwa – w Polsce palenie w domowym piecu kaloszem lub innym śmieciem generującym do atmosfery zabójcze ilości benzopirenu i całą masę innych, niezwykle groźnych substancji, to wciąż powszechna praktyka. Niby nielegalna, ale jednak powszechna. A potem oddychamy i umieramy… Najgorsze jest jednak to, że przyzwyczailiśmy się do takiego stanu rzeczy. Świadomość społeczna rośnie, a pomimo tego zmian nadal nie czuć. Nie czuć, bo powietrze zimą po prostu cuchnie!
Zieloni i lewica całkowicie mylnie diagnozują źródło problemu, główny ciężar odpowiedzialności za smog kładąc nie tam, gdzie trzeba. Wbrew temu, co się niektórym wydaje, szczególnie po lekturze lewicowo-postępowej prasy, samochody z silnikami spalinowymi, ani nawet elektrownie węglowe nie są głównymi generatorami zabójczego polskiego smogu. Podstawowym winowajcą jest tutaj tzw. „emisja niska”. Są to zanieczyszczenia pochodzące z pieców i kotłów zainstalowanych w gospodarstwach domowych. Bulwersuje mnie także polityka środowisk lewicowych, które pod przykrywką walki ze smogiem próbują lansować swoje ideologiczne cele. Krzyczą o konieczności walki z transportem indywidualnym – wzywają do podwyżek cen paliw i horrendalnych opłat za wjazd samochodem do centrów miast. Wszystko po to, by przymusowo wepchnąć ludzi do zbiorowej komunikacji publicznej i jeszcze bardziej uzależnić ich od państwa. Przecież wolna, niezależna i samowystarczalna jednostka zawsze spędzała sen z powiek lewicowym intelektualistom.
Nie walczmy z elektrowniami węglowymi. Przecież w Polsce mamy pokaźne złoża węgla, których według szacunków wystarczy na najbliższe 200 lat! To nasze naturalne bogactwo narodowe, z którego powinniśmy czerpać pełnymi garściami. Polski węgiel to gwarancja bezpieczeństwa i niezależności energetycznej. Oczywiście, aby cały interes się opłacał należy radykalnie obniżyć podatki, którymi obecnie obłożony jest przemysł wydobywczy i energetyczny oraz przestać dopłacać do nierentownych kopalni. Dała nam przykład Lady Thatcher, jak zwyciężać mamy!
Tomasz Winiarski
Amerykanista, dziennikarz relacjonujący wydarzenia z USA, korespondent mediów krajowych i polonijnych. Publicysta i felietonista. Miłośnik i propagator amerykańskiego stylu życia. Jego artykuły, wywiady i komentarze publikowane są w ogólnopolskiej prasie drukowanej oraz internetowej m.in. w Tygodniku Katolickim „Niedziela”, „Gazecie Polskiej”, „Dzienniku Gazecie Prawnej”, miesięczniku „Gazeta Bankowa”.
Na zdjęciu: Margaret Thatcher
fot.Gerry Penny/EPA/REX/Shutterstock
Reklama