Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
czwartek, 26 grudnia 2024 00:02
Reklama KD Market

Niebezpieczna redefinicja

Swobodne żonglowanie terminami, swoisty gwałt na terminologii, dowolna niczym nieskrępowana możliwość zmiany znaczenia ważnych słów i pojęć, to niebezpieczne zjawisko. Niestety jest równie groźne, co popularne. Objawia się na wielu różnych polach – od religii, po kulturę i tradycję, a na prawdzie historycznej kończąc. Martwić powinna bierność ludzi w obliczu tej całej nazewniczej swawoli. Gdy piszę te słowa, w Polsce zbliża się północ. Święto Halloween trwa zatem w najlepsze. Za oceanem nie wszyscy o tym wiedzą, lecz staje się ono tutaj coraz popularniejsze. I bardzo dobrze! Sztuka polega jednak na tym, by umieć rozgraniczyć nocną zabawę od następującego kolejnego dnia ważnego święta o mocno religijnym charakterze. No i właśnie tutaj zaczyna się pierwszy problem, który ująłem w tytule pod nazwą „niebezpieczna redefinicja”. Pierwszego listopada nie obchodzimy bowiem żadnego święta zmarłych, a Uroczystość Wszystkich Świętych. Ktoś może pomyśleć, że uskuteczniam tutaj jakąś kazuistykę pojęć – że czepiam się szczegółów i łapię za słówka. Nie jest to jednak prawda. Słowa mają ogromną moc i ważną rolę. Redefinicja terminów połączona z ignorancją prowadzi do niebezpiecznych rezultatów. Święto zmarłych może obchodzić przecież każdy – nawet ateista, jednak już tylko osoba wierząca może prawdziwie przeżywać dzień Wszystkich Świętych. Źle się dzieje, gdy chrześcijańskie święta tracą swój religijny charakter, stając się jedynie „elementem narodowej tradycji”, zupełnie pozbawionym sfery sacrum. Jeszcze dobitniej proces ten widać na przykładzie Świąt Bożego Narodzenia, które lewica próbuje dechrystianizować i „odreligijniać”. Modnie jest w dzisiejszej Europie określać je mianem „Zimowych Wakacji” lub po prostu „Świąt”. W Europie Zachodniej – no może poza Wielką Brytanią, która niezmiernie pozytywnie mnie zaskoczyła – dominującą tendencją jest życzenie sobie „wesołych świąt”, zamiast „Merry Christmas”, czyli „Wesołych Świąt Bożego Narodzenia”. Czynią tak firmy, ale też zwykli ludzie. Donald Trump jeszcze jako republikański kandydat obiecywał, że gdy zostanie prezydentem wszyscy będziemy używać jedynego prawdziwego określenia: „Boże Narodzenie”. Z Ameryki do przegniłej od poprawności politycznej Unii Europejskiej płynie zatem nie tylko piękny wzór, lecz także światełko nadziei. Tutaj na Starym Kontynencie, jest ona wyjątkowo potrzebna. Proszę nie mieć złudzeń – wcale nie wyolbrzymiam problemu. Lewicowym „intelektualistom”, znawcom teorii poprawności politycznej, przychodzą do głów tak obłąkane pomysły, jak niestawianie choinki bożonarodzeniowej. Oczywiście, żeby nie drażnić… No właśnie kogo? Bo przecież ateistom to niewinne drzewko chyba nigdy specjalnie nie przeszkadzało? A tak – chodzi zapewne o muzułmanów. Żydom ten symbol przecież również nigdy nie wadził. Muzułmanie… Wielu z nich charakteryzuje się niestety totalnym brakiem akceptacji i poszanowania dla tradycji i wartości panujących w krajach, do których przyjechali ze swoich dawnych ojczyzn. Z jakiegoś powodu są jednak oczkiem w głowie nadgorliwej europejskiej lewicy, która wszelkimi możliwymi sposobami próbuje się im przypodobać. Po co? Pod pretekstem „niedrażnienia” społeczności muzułmańskiej, którą symbole chrześcijańskich świąt mogłyby przecież wprowadzać w stan apopleksji, chcą oni zniszczyć chrześcijańską tożsamość Europy. Jak inaczej wytłumaczyć próbę dechrystianizacji najważniejszych dla nas świąt? Niebezpieczna redefinicja pojęć może się wydawać niewinnym zabiegiem, pozbawionym głębszego planu. Nie dajmy się jednak nabrać. W belgijskim mieście Brugia organizatorzy dawnego „Jarmarku Bożonarodzeniowego” podjęli decyzję, by zmienić nazwę imprezy na „Jarmark Zimowy”. Oczywiście wszystko po to, by nie urazić ludzi innego wyznania. Całe szczęście, że takie bezpardonowe próby wykorzenienia chrześcijańskiej tożsamości Europy spotykają się z protestem. Pytanie tylko, czy my – konserwatyści – będziemy wystarczająco silni, by skutecznie powstrzymać to szaleństwo? Tomasz Winiarski Amerykanista, dziennikarz relacjonujący wydarzenia z USA, korespondent mediów krajowych i polonijnych. Publicysta i felietonista. Miłośnik i propagator amerykańskiego stylu życia. Jego artykuły, wywiady i komentarze publikowane są w ogólnopolskiej prasie drukowanej oraz internetowej m.in. w Tygodniku Katolickim „Niedziela”, „Gazecie Polskiej”, „Dzienniku Gazecie Prawnej”, miesięczniku „Gazeta Bankowa”.   fot.FRIEDEMANN VOGEL/EPA-EFE/REX/Shutterstock
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama