Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
środa, 25 grudnia 2024 23:04
Reklama KD Market

Napoleon przewraca się w grobie

W Europie zaczynamy obserwować bardzo groźną tendencję, która wbrew opiniom niektórych środowisk, stale postępuje. Stary Kontynent toczy groźna choroba – rak poprawności politycznej. Pozwolę sobie zastosować medyczną terminologię – jest to odmiana złośliwa, a przerzuty już stały się faktem. Konkluzja? Na ratunek Europy pozostało coraz mniej czasu. Owa dolegliwość ma wiele stadiów zaawansowania i przejawia się na różne sposoby. Nieuważny obserwator może jednak przegapić wspólny mianownik łączący skandaliczne wydarzenia, do których dochodzi po tej stronie Atlantyku. Spoiwem tym jest posunięta do irracjonalnych granic poprawność polityczna. Wynika z niej coraz więcej złego. Ten wymysł lewicowych intelektualistów wyrwał się twórcom spod jakiejkolwiek kontroli. Oczywiście nie ma co liczyć, że ktoś przyzna się tutaj do winy. Tymczasem bakteria poprawności politycznej grasuje po naszym świecie, zatruwając serca i umysły ludzi – od najwyższego szczebla władzy, przez lokalne samorządy oraz instytucje, a na zwykłych obywatelach kończąc. Paryż, Francja, listopad 2015 roku. Islamscy terroryści przeprowadzają jeden z najkrwawszych zamachów w historii Zachodu. Śmierć ponosi 130 niewinnych ofiar. Reszta to zabici terroryści. Służbom udaje się jednak pojmać Salaha Abdeslama – człowieka, który był mózgiem tego ataku terrorystycznego. W marcu 2018 roku w leżącym na południu Francji miasteczku Trèbes, nieopodal Marsylii, dochodzi do innego zamachu motywowanego islamskim ekstremizmem. Jak się niebawem okaże, jest on powiązany z wydarzeniami z listopada 2015 roku. Do miejscowego supermarketu wkracza uzbrojony zamachowiec – 26-letni Redouane Lakdim, który przedstawia się, jako żołnierz tzw. Państwa Islamskiego. Dwie osoby rozstrzeliwuje na miejscu, resztę bierze jako zakładników. Od francuskich władz domaga się uwolnienia z więzienia Salaha Abdeslama, głównego sprawcy zamachów z 2015 roku. W okolicy przechodzi Arnaud Beltrame, 49-letni policjant. Dobrowolnie oddaje się w ręce terrorysty w zamian za uwolnienie jednej z zakładniczek. Wykazuje się ogromnym heroizmem i odwagą. Zostawia włączony telefon, czym znacznie ułatwia przeprowadzenie akcji służbom specjalnym. W trakcie szturmu ginie kilka osób, w tym bohaterski policjant, który ponosi śmierć z ręki islamskiego terrorysty. Jak tego bohatera narodowego potraktowała jego własna ojczyzna? Tutaj niestety Francja nie ma powodów do dumy. Lewicowe władze Marsylii zdecydowały nie upamiętniać w przestrzeni publicznej heroicznego czynu francuskiego policjanta poprzez np. nazwanie jego imieniem jednej z ulic w mieście. Powód? Obawa, że lokalna, całkiem liczna, społeczność muzułmańska poczuje się urażona uhonorowaniem francuskiego bohatera. Ręce opadają. Ojczyzno Napoleona, Francjo – quo vadis?! To tylko jeden z przejawów chorej poprawności politycznej. Oto legalne władze dużej metropolii, w demokratycznym kraju europejskim, uważają, że nie należy oddawać hołdu bohaterom walczącym z islamskim terroryzmem oraz tym wszystkim, którzy ponieśli śmierć z rąk muzułmańskich ekstremistów, bo może to urazić społeczność muzułmańską. Takich bredni nie spodziewałem się nawet po przedstawicielach tej bardziej skrajnej lewicy. „Nie ma już Francji. To koniec.” – niestety, tylko takie przemyślenia cisną mi się teraz na usta. Kiedy w tej samej Francji likwidowano pomnik Świętego Jana Pawła II, nikogo z osób decyzyjnych nie obchodziły uczucia olbrzymiej katolickiej społeczności tego kraju. Teraz obchodzi ich, co pomyślą sobie lokalni muzułmanie. Czyżby lewicowe władze Marsylii właśnie publicznie przyznały, że miejscowa społeczność muzułmańska sympatyzuje z islamskimi terrorystami? A zatem uhonorowanie w przestrzeni publicznej francuskiego bohatera, który zginął z rąk dżihadysty, uzna za wymierzony w nią policzek i akt prowokacji? Decyzja władz Marsylii nie jest już „tylko” zdradą Francji i zachodnich wartości, wynikającą z opętania lewicową poprawnością polityczną. To przecież także stanowisko niezmiernie rasistowskie i ksenofobiczne, bo wyraźnie sugerujące, że zwykli muzułmanie mieszkający we Francji nie tylko nie czują się Francuzami, lecz także sympatyzują z islamskimi ekstremistami. Część z nich zapewne wyznaje właśnie takie podejście i to stanowi poważny problem dla całej Unii Europejskiej. Jednak większość z całą pewnością nie ma tak radykalnych poglądów. Mogą się nie asymilować, odpowiadać za wzrost przestępczości, ale nie uwierzę, że większość z nich stoi po stronie terrorystów. A to właśnie wynika z decyzji władz Marsylii. Całe szczęście, że Komitet Noblowski jest norweski, a nie francuski. Inaczej Nadia Murad – Jazydka i była niewolnica seksualna islamistów z tzw. Państwa Islamskiego – mogłaby nie otrzymać Pokojowej Nagrody Nobla. Wiadomo – opętani poprawnością polityczną Francuzi nie chcieliby przecież urazić muzułmańskiej społeczności. Oczywiście wyolbrzymiam. Tak, użyłem tutaj skrótu myślowego. No ale sami przyznają Państwo, że całkiem logicznego. Skoro władze francuskie (lokalne lub nie) uważają, że uhonorowanie i odznaczanie ofiar islamskiego terroryzmu to coś złego, bo może “urazić” lokalną mniejszość muzułmańską, to na tej samej zasadzie równie dobrze mogliby nie przyznać nagrody nobla dla gwałconej przez muzułmańskich terrorystów Jazydki, czyż nie? Tak przynajmniej podpowiada logiczne myślenie, którego jak widać pozbawieni są urzędnicy miejscy w Marsylii. Cesarzu miej nadzieję, może nie wszystko jeszcze stracone. Tomasz Winiarski Amerykanista, dziennikarz relacjonujący wydarzenia z USA, korespondent mediów krajowych i polonijnych. Publicysta i felietonista. Miłośnik i propagator amerykańskiego stylu życia. Jego artykuły, wywiady i komentarze publikowane są w ogólnopolskiej prasie drukowanej oraz internetowej m.in. w Tygodniku Katolickim „Niedziela”, „Gazecie Polskiej”, „Dzienniku Gazecie Prawnej”, miesięczniku „Gazeta Bankowa”.   fot.Pixabay.com
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama