Prezydent USA Donald Trump zapewnił, że nie zamierza zwolnić wiceministra sprawiedliwości Roda Rosensteina. Według mediów Roseinstein miał proponować potajemne nagrywanie prezydenta, by stworzyć podstawę do usunięcia go z urzędu.
Trump, który po zatwierdzeniu w sobotę swojego kandydata Bretta Kavanaugh na sędziego Sądu Najwyższego kontynuuje "tryumfalny objazd" po kraju, podczas poniedziałkowego wystąpienia w Orlando w stanie Floryda na konwencji Międzynarodowego Stowarzyszenia Szefów Policji (IACP) powiedział, że po drodze "odbył dobrą rozmowę" z Rosensteinem.
Rzecznik Białego Domu potwierdził, że prezydent przez 30 minut rozmawiał z zastępcą ministra sprawiedliwości, a zarazem zastępcą prokuratora generalnego, na pokładzie prezydenckiego Air Force One podczas wspólnego lotu na Florydę; odmówił jednak podania szczegółów tej rozmowy. Przed lotem Trump oświadczył, że jego stosunki z Rosensteinem "są bardzo dobre".
W przeszłości Trump wielokrotnie krytykował Rosensteina, który powołał i bezpośrednio nadzoruje śledztwo specjalnego prokuratora Roberta Muellera w sprawie ingerencji Kremla w amerykańskie wybory prezydenckie w 2016 roku, w tym potencjalnej zmowy między osobami z otoczenia Trumpa a przedstawicielami władz Rosji.
Do tej pory prowadzone od mają 2017 roku dochodzenie Muellera, byłego dyrektora FBI, zaowocowało trzema wyrokami skazującymi sądów federalnych, m.in. wobec Paula Manaforta, dawnego szefa kampanii wyborczej Trumpa. Sam prezydent często nazywał to śledztwo "polowaniem na czarownice".
Po powrocie z Orlando do Waszyngtonu w poniedziałek wieczorem (we wtorek rano w Polsce), Trump wziął udział w trzeciej, publicznej (dwie poprzednie miały charakter prywatny) ceremonii zaprzysiężenia Kavanaugh na sędziego SN. Zapytany, czy zamierza zwolnić Rosensteina, udzielił odpowiedzi przeczącej. "Nie znałem Roda wcześniej. Teraz miałem okazję go poznać i jestem z nim w dobrych stosunkach" - powiedział prezydent.
Pogłoski o nieuchronnym zwolnieniu Rosenstein nasiliły się, gdy we wrześniu "New York Times" poinformował, że w ubiegłym roku w rozmowie z grupą najbliższych doradców zaproponował on potajemne nagrywanie wypowiedzi Trumpa. Nagrania te - zdaniem "NYT" - miałyby stanowić podstawę do odsunięcia Trumpa od władzy na podstawie 25. poprawki do konstytucji USA.
Poprawka ta, wprowadzona w reakcji na chorobę prezydenta Dwighta Eisenhowera w 1956 roku i zamach na prezydenta Johna F. Kennedy'ego w 1963 roku, przewiduje możliwość pozbawienia urzędu prezydenta USA w przypadku jego niezdolności do sprawowania władzy.
W tym celu wymagane jest przekonanie o tym większości członków administracji pod kierunkiem wiceprezydenta. Po uznaniu przez nich, że prezydent jest fizycznie bądź intelektualnie niezdolny do rządzenia państwem, o takiej opinii musi zostać pisemnie poinformowany Kongres. Jeśli w ciągu czterech dni prezydent nie wniesie oficjalnego protestu, Kongres ma 21 dni na zatwierdzenie decyzji gabinetu kwalifikowaną większością 2/3 głosów przez obie izby.
Wcześniej spekulacje o możliwości pozbawienia Trumpa władzy na podstawie 25. poprawki pojawiły się w plotkarskiej książce Michaela Wolffa "Ogień i gniew", poświęconej pierwszym miesiącom urzędowania Trumpa.
Wolff powołuje się na wypowiedzi doradców Białego Domu, w tym byłego czołowego doradcy prezydenta Steve'a Bannona, który miał sugerować, że Trump nie jest w stanie skoncentrować się na dyskutowanych zagadnieniach, sprawia wrażenie "nieobecnego", powtarza słowo w słowo te same myśli, a jego zachowanie jest dziecinne i zmienne.
Rosenstein we wrześniu określił doniesienia "NYT" jako "mylne i nieprawdziwe" i ocenił, że źródła, na które powołuje się dziennik, realizują w ten sposób własne cele polityczne. "Opierając się na swoich osobistych kontaktach z prezydentem, (mogę stwierdzić, że) nie ma podstaw do zastosowania 25. poprawki" - podkreślił.
Mimo tych zaprzeczeń Rosensteina oraz mimo zapewnień Trumpa, że nie zamierza zwolnić go ze stanowiska - o czym poinformował we wtorek "Washington Post", powołując się na wysokiej rangi przedstawicieli Białego Domu - Rosenstein jest "nadal na celowniku najbliższego otoczenia prezydenta".
Zdaniem przedstawicieli administracji cytowanych anonimowo na łamach stołecznego dziennika "w otoczeniu prezydenta nasila się przekonanie, że zarówno Rod Rosenstein, jak i minister sprawiedliwości i prokurator generalny Jeff Sessions odejdą z resortu" zaraz po wyborach do Kongresu wyznaczonych na 6 listopada.
Z Waszyngtonu Tadeusz Zachurski (PAP)
Na zdjęciu: Rod Rosenstein
fot.MICHAEL REYNOLDS/EPA-EFE/REX/Shutterstock
Reklama